Ciężki czas „Wasyla”, ale przecież wciąż może rządzić nie tylko w szatni
2016-09-23 14:34:53; Aktualizacja: 8 lat temuMarcin Wasilewski po dość długiej przerwie wskoczył do składu Leicester City. I przypomniał o sobie z przytupem. Niestety nie za sprawą bezbłędnej gry w defensywie.
Wtorkowy mecz Pucharu Ligiz Chelsea był dla „Wasyla” pierwszym w tym sezonie. Jegopartnerem na środku obrony był grający od deski do deski kapitan„Lisów”, Wes Morgan. Mistrzowie Anglii rozpoczęli mecz wnajlepszy możliwy sposób i po 35 minutach prowadzili już 2:0.Dwoma trafieniami popisał się Shinji Okazaki. Ostatecznie z triumfucieszyli się jednak londyńczycy, którzy wygrali po dogrywce. Iniestety Polak miał w tym spory udział.
„Wasylowi”brakowało dynamiki i dokładności. To po jego zbyt krótkim wybiciupięknego gola na 2:2 strzelił César Azpilicueta. Z Diego Costąnie radził sobie w zasadzie od samego początku, gdy ten pojawiłsię na murawie. Atak na snajpera „The Blues” z końcówkiregulaminowego czasu gry, z którego na Twitterze nie omieszkałzadrwić nawet Gary Lineker, był niestety najbardziej adekwatnympodsumowaniem występu Polaka. Samego Costy nikt nie żałuje, bozostał zaatakowany swoją własną bronią, ale trzeba postawićsprawę jasno - Polak popełnił duży błąd.
Angielskiemedia nie miały wątpliwości - w spotkaniu z Chelsea „Wasyl”był najsłabszy na boisku. Jak zareagował Claudio Ranieri? -Wszyscy wiemy, że to agresywny zawodnik, jego siła jest bardzoważna. W niektórych sytuacjach lepiej zachować zimną krew, ale wporządku. To człowiek, który daje naszej drużynie mnóstwoenergii - przyznał Włoch.
Mocnejkrytyki ze strony Włocha się nie spodziewaliśmy. Nie od dziświadomo, że bardzo szanuje „Wasyla”. Zresztą, tego gościa nieda się nie szanować. Po tym jak podniósł się po fatalnejkontuzji i udowodnił, że wiara, żmudna harówka oraz samozaparciesą w stanie zdziałać cuda, już zawsze będziemy patrzeć na niegoinaczej. Cały czas obiektywnie, ale trochę inaczej. Dodając dotego fakt, że jest sympatycznym, trzymającym szatnie gościem,pewnie podobnie patrzy na niego Ranieri.
Przed nowymrozgrywkami szkoleniowiec otwarcie przyznał, że polski obrońcajest sercem jego drużyny i nie wyobraża sobie jej bez niego. -Kocham „Wasa”. Po sezonie poszedłem do działaczy i poprosiłem,aby zaproponowali mu nowy kontrakt - powiedział 64-latek, któryczęsto podkreśla, że uwielbia jego charakter. Nie bez znaczeniabył fakt, że do Leicester trafił Bartosz Kapustka, któremustarszy kolega miał pomóc w aklimatyzacji.
ChoćRanieri po meczu z Chelsea nie zganił mocno Polaka, to jasne, żetaki występ jeszcze bardziej oddalił go od występów w koszulce„Lisów”. Włoch na samym środku obrony ma do dyspozycjiMorgana, Robertha Hutha i Luisa Hernándeza. Jest też YohanBenalouane. Wasilewski z reguły nie siada nawet na ławce, afatalnym ostatnim meczem przyczynił się do odpadnięcia swojejdrużyny z rozgrywek, w których akurat co jakiś czas mógłby grać.Teraz, patrząc na to realnie, tylko cud albo ogromna plaga kontuzjimoże sprawić, że rozegra on więcej spotkań niż w zeszłymsezonie.
Jest bardzo prawdopodobne, że zimą, już po kilkumiesiącach w Leicester Kapustki, Wasilewski upomni się o transfer.Podobnie było zresztą rok temu, gdy zainteresowane były nim dwakluby z Championship. Potem pojawiły się pogłoski o jego powrociedo Lecha Poznań. To drugie byłoby zdecydowanie trudniejsze dozrealizowania z powodu finansów, ale czy dla niego samego byłby tozły krok? W żadnym wypadku.
„Wasyl” cały czas możedecydować o sile swojej drużyny nie tylko w szatni, ale równieżna boisku. Musi tylko wrócić do rytmu meczowego, którego najbardziej brakowało w spotkaniu z Chelsea. W Leicester będzie to nie do przeskoczenia. Podstawowe pytanie jest takie, czy Polak będzie chciał robić to na nieco niższym poziomie.