Wtorkowy mecz Pucharu Ligi
z Chelsea był dla „Wasyla” pierwszym w tym sezonie. Jego
partnerem na środku obrony był grający od deski do deski kapitan
„Lisów”, Wes Morgan. Mistrzowie Anglii rozpoczęli mecz w
najlepszy możliwy sposób i po 35 minutach prowadzili już 2:0.
Dwoma trafieniami popisał się Shinji Okazaki. Ostatecznie z triumfu
cieszyli się jednak londyńczycy, którzy wygrali po dogrywce. I
niestety Polak miał w tym spory udział.
„Wasylowi”
brakowało dynamiki i dokładności. To po jego zbyt krótkim wybiciu
pięknego gola na 2:2 strzelił César Azpilicueta. Z Diego Costą
nie radził sobie w zasadzie od samego początku, gdy ten pojawił
się na murawie. Atak na snajpera „The Blues” z końcówki
regulaminowego czasu gry, z którego na Twitterze nie omieszkał
zadrwić nawet Gary Lineker, był niestety najbardziej adekwatnym
podsumowaniem występu Polaka. Samego Costy nikt nie żałuje, bo
został zaatakowany swoją własną bronią, ale trzeba postawić
sprawę jasno - Polak popełnił duży błąd.
Angielskie
media nie miały wątpliwości - w spotkaniu z Chelsea „Wasyl”
był najsłabszy na boisku. Jak zareagował Claudio Ranieri? -
Wszyscy wiemy, że to agresywny zawodnik, jego siła jest bardzo
ważna. W niektórych sytuacjach lepiej zachować zimną krew, ale w
porządku. To człowiek, który daje naszej drużynie mnóstwo
energii - przyznał Włoch.
Mocnej
krytyki ze strony Włocha się nie spodziewaliśmy. Nie od dziś
wiadomo, że bardzo szanuje „Wasyla”. Zresztą, tego gościa nie
da się nie szanować. Po tym jak podniósł się po fatalnej
kontuzji i udowodnił, że wiara, żmudna harówka oraz samozaparcie
są w stanie zdziałać cuda, już zawsze będziemy patrzeć na niego
inaczej. Cały czas obiektywnie, ale trochę inaczej. Dodając do
tego fakt, że jest sympatycznym, trzymającym szatnie gościem,
pewnie podobnie patrzy na niego Ranieri.
Przed nowym
rozgrywkami szkoleniowiec otwarcie przyznał, że polski obrońca
jest sercem jego drużyny i nie wyobraża sobie jej bez niego. -
Kocham „Wasa”. Po sezonie poszedłem do działaczy i poprosiłem,
aby zaproponowali mu nowy kontrakt - powiedział 64-latek, który
często podkreśla, że uwielbia jego charakter. Nie bez znaczenia
był fakt, że do Leicester trafił Bartosz Kapustka, któremu
starszy kolega miał pomóc w aklimatyzacji.
Choć
Ranieri po meczu z Chelsea nie zganił mocno Polaka, to jasne, że
taki występ jeszcze bardziej oddalił go od występów w koszulce
„Lisów”. Włoch na samym środku obrony ma do dyspozycji
Morgana, Robertha Hutha i Luisa Hernándeza. Jest też Yohan
Benalouane. Wasilewski z reguły nie siada nawet na ławce, a
fatalnym ostatnim meczem przyczynił się do odpadnięcia swojej
drużyny z rozgrywek, w których akurat co jakiś czas mógłby grać.
Teraz, patrząc na to realnie, tylko cud albo ogromna plaga kontuzji
może sprawić, że rozegra on więcej spotkań niż w zeszłym
sezonie.
Jest bardzo prawdopodobne, że zimą, już po kilku
miesiącach w Leicester Kapustki, Wasilewski upomni się o transfer.
Podobnie było zresztą rok temu, gdy zainteresowane były nim dwa
kluby z Championship. Potem pojawiły się pogłoski o jego powrocie
do Lecha Poznań. To drugie byłoby zdecydowanie trudniejsze do
zrealizowania z powodu finansów, ale czy dla niego samego byłby to
zły krok? W żadnym wypadku.
„Wasyl” cały czas może
decydować o sile swojej drużyny nie tylko w szatni, ale również
na boisku. Musi tylko wrócić do rytmu meczowego, którego najbardziej brakowało w spotkaniu z Chelsea. W Leicester będzie to nie do przeskoczenia. Podstawowe pytanie jest takie, czy Polak będzie chciał robić to na nieco niższym poziomie.
Ciężki czas „Wasyla”, ale przecież wciąż może rządzić nie tylko w szatni
fot. Transfery.info
Marcin Wasilewski po dość długiej przerwie wskoczył do składu Leicester City. I przypomniał o sobie z przytupem. Niestety nie za sprawą bezbłędnej gry w defensywie.