Dlaczego Jan Kliment będzie grał w Lidze Mistrzów?
2022-08-31 20:28:34; Aktualizacja: 2 lata temuJan Kliment w kilka tygodni z piłkarza zbyt słabego na spadkowicza Ekstraklasy stał się kluczowym zawodnikiem dla drużyny z fazy grupowej Ligi Mistrzów.
Miał być kluczowym zawodnikiem Wisły Kraków, mierzącej w coś więcej niż tylko utrzymanie w lidze, ale był jednym z pierwszych, który po spadku z ligi rozwiązał kontrakt z krakowskim klubem.
Ostatniego gola w Ekstraklasie Kliment strzelił 13 sierpnia zeszłego roku, a trochę ponad rok później zdobył decydującą o awansie do Ligi Mistrzów bramkę dla Viktorii Pilzno.
Jak do tego doszło? Są trzy główne powody.Popularne
1. Kliment ma dużo szczęścia pod bramką rywala.
Zacznijmy od samego końca. Gol z Azerami był piątym trafieniem Klimenta w tym sezonie licząc zarówno eliminacje do Ligi Mistrzów, jak i ligę. Czech oddał jednak w tym sezonie tylko osiem strzałów, zatem trafia do siatki ze skutecznością 60%.
Tak dobry rezultat jest jednak na dłuższą metę nie do utrzymania. Najlepsi napastnicy na świecie rzadko osiągają skuteczność strzałów wyższą niż 30%. Od 2017 roku w pięciu najlepszych ligach Europy tylko osiem razy zdarzyło się, by napastnik zdobył ponad 10 goli trafiając do siatki w co trzecim uderzeniu. Największą miał Erling Haaland w pierwszym półroczu gry w Borussii Dortmund w sezonie 2019/20: 37%. Robert Lewandowski nigdy nie przekroczył 25%. Mohamed Salah 22%, a Heung-Min Son - 27%.
Bardziej zaawansowane statystyki - gole oczekiwane, czyli prawdopodobieństwo strzelenia bramki z danej sytuacji - jeszcze bardziej pokazują, jak wiele szczęścia sprzyjało Klimentowi w ostatnich tygodniach.
Według modelu firmy Wyscout, Jan Kliment strzelał z sytuacji przynoszących historycznie 1,4 bramki. Zdobył ich jednak aż pięć.
Gdy więc zestawimy Klimenta z najlepszymi napastnikami Europy, widzimy, jak dużą anomalią jest jego obecna forma strzelecka. Można się więc spodziewać, że z biegiem sezonu Czech będzie grał na miarę oczekiwanego poziomu.
Tak jak było to choćby w Wiśle Kraków, gdzie różnica między oczekiwanym dorobkiem strzeleckim, a rzeczywistym była minimalna. Powinien bowiem strzelić we wszystkich rozgrywkach 4,2 gola, a strzelił ich cztery.
Przesadzone wydają się też więc zarzuty wobec Czecha o niską skuteczność. Kibice Wisły pamiętają pudła w meczach z Rakowem Częstochowa czy Radomiakiem Radom, ale były to jednak nieliczne „stuprocentowe” sytuacje Klimenta w Wiśle.
Czech jest więc z grubsza tym samym zawodnikiem, co w Krakowie. Tym razem po prostu częściej trafia do bramki.
Jeśli jednak gdzieś widać zdecydowaną różnicę w grze Klimenta w porównaniu z sezonem pod Wawelem, to w średniej jakości sytuacji. W Wiśle przeciętny strzał dawał Klimentowi 12% szans na gola, a w Pilźnie już 17%, czyli o połowę więcej. Czeski napastnik strzela więc po prostu z lepszych pozycji. To jednak już bardziej kwestia drużyny, w której gra, a nie samego zawodnika.
2. Styl gry Viktorii bardziej pasuje do Klimenta
patrząc na profil @jaceksta zrobilem mema. potem co prawda spojrzałem na statsy, i xG Klimenta w Pilźnie jest mniej więcej takie jak w Krakowie, ale nie robi się memów do szuflady, nie? pic.twitter.com/FNasI2L9wt
— Soccer (b)analytics & hindsight research (@fid8) August 7, 2022
Analityk Filip Dutkowski jeszcze w poprzednim sezonie wskazał możliwą przyczynę słabszej dyspozycji Klimenta w Krakowie: różnica między stylem gry poprzedniego klubu Czecha, Slovacko, a stylem gry Wisły. Nawet jeśli Czech dochodził do sytuacji, to i tak przez większą część sezonu wyglądał w zespole jak ciało obce.
W Czechach Kliment gra w zespołach opartych na szybkich kontratakach, minimalizujących liczbę podań. Tymczasem dla Wisły, chcącej prowadzić grę, duża liczba podań to jeden z kluczowych elementów modelu gry.
Sam Kliment mówił o tym jeszcze jesienią w wywiadzie dla „Weszło”: Wisła ma styl, który służy bardziej pomocnikom niż napastnikom.
Napastnicy w Wiśle muszą cofać się po piłkę, pomagać w rozegraniu. W Slovacko i Pilźnie czekają na podania w pole karne.
Viktoria w meczach eliminacji Ligi Mistrzów podaje średnio 283 razy w meczu. Wisła Kraków w poprzednim sezonie miała 395 podań.
Niemniej jednak sam styl gry nie jest jedynym wytłumaczeniem tego, że w Viktorii Klimentowi wychodzi, a w Wiśle to się nie udawało. W wywiadach dla czeskich mediów napastnik zdradzał, że szatnia krakowskiego zespołu jest podzielona, a część zawodników uważała że za czasów trenera Adriana Guli Czesi i Słowacy mają abonament na grę w pierwszej jedenastce. Tymczasem szefostwo Wisły zwracało uwagę, że Kliment zapewne mentalnie nie był gotowy do gry w tak dużym klubie i dlatego mu nie poszło.
Być może Kliment po prostu poza Czechami radzi sobie słabiej. Być może w Viktorii trafił do rozumiejącej się szatni. Być może to piłkarz, który błyszczy, gdy gra toczy się o laury, a nie o być albo nie być. Być może też trafił do klubu z lepszym klimatem do pracy. Kliment nie jest bowiem pierwszym, który po odejściu z Wisły w innym klubie radzi sobie o wiele lepiej.
3. Viktoria Pilzno ma łatwiejszą drogę do awansu do Ligi Mistrzów
W końcu też Kliment zagra w Lidze Mistrzów, bo trafił do klubu, którego droga do tych rozgrywek jest łatwiejsza niż dla mistrza Polski.
Polskie kluby od czeskich więcej dzieli we współczynnikach UEFA niż w rzeczywistej jakości, czego dowodem jest choćby dwumecz Slavii z Rakowem. To jednak ten współczynnik decyduje o tym, czy ścieżka awansu do fazy grupowej jest łatwa czy trudna. Viktoria Pilzno, korzystając jeszcze ze świetnych wyników w sezonach 2017/2018 i 2018/2019, miała u progu eliminacji współczynnik 31.000. Dla porównania, Legia ma 12.500, a Lech Poznań 6.000.
Regularne, coroczne występy w europejskich pucharach (nie tylko w grupie) dają każdemu czeskiemu klubowi dodatkowe możliwości w losowaniu.
Viktoria na każdym etapie eliminacji była więc rozstawiona.
Dzięki temu - w przeciwieństwie do Lecha Poznań - z Karabachem Agdam zagrała dopiero na samym końcu eliminacji, a nie na ich początku. Po przejściu pierwszego rywala, HJK Helsinki, Czesi mieli już też zapewniony start w fazie grupowej Ligi Konferencji.
Dlatego, choć Kliment jest tym samym zawodnikiem, co w Wiśle i prezentuje mniej więcej ten sam poziom, to dzięki historycznym wynikom Viktorii Pilzno będzie mógł zagrać w fazie grupowej Ligi Mistrzów.
JACEK STASZAK