Długi zniszczą piłkarską Europę: Polska

2012-04-13 23:53:21; Aktualizacja: 12 lat temu
Długi zniszczą piłkarską Europę: Polska Fot. Transfery.info
Paweł Machitko
Paweł Machitko Źródło: Transfery.info

Nie od dziś wiadomo, że pieniądz rządzi światem. Podobnie rzecz ma się z piłką nożną, jednak klubom w całej Europie systematycznie zaczyna brakować pieniędzy.

Z długami zmagają się coraz to nowe zespoły. W związku z tym zapraszamy na finansowy przegląd piłkarskiej Europy.

 

Przegląd zaczynamy od rodzimego podwórka, które wydaje się nie mniej zagrożone od innych lig. Wystarczy spojrzeć w tabelę. Liderująca (stan na 5.04.2012) Legia Warszawa w tym sezonie wydała sporo na transfery, w dodatku nie od dziś wiadomo, że klub jest zadłużony. Sytuacja w ekipie „Wojskowych” wydaje się jednak w miarę spokojna. Legia od dawna pracuje nad rozwojem infrastruktury, szlifuje piłkarskie diamenty, które potem z powodzeniem sprzedaje. Dzięki takiej polityce, wreszcie w Legii wszystko jest na swoim miejscu, a odchodzący piłkarze mają następców. To ważne, bo dzięki transferom chociażby Ariela Borysiuka, Macieja Rybus i Marcina Komorowskiego do klubowej kasy wpadło kilka milionów euro. Pieniądze te podreperowały nie tylko budżet klubu, ale również pozwoliły na wzmocnienia. Poza tym należy pamiętać, że Legia sporo zarobiła na grze w Lidze Europejskiej. Ile dokładnie zainkasuje ekipa z Pepsi Arena, dowiemy się na koniec sezonu, ale z pewnością będzie to spora kwota.
 
Niestety, dalej nie jest już tak różowo. Ruch Chorzów, choć w lidze ciągle liczy się w walce o mistrzowski tytuł, od dawna boryka się z finansowymi kłopotami. Pożyczki od miasta, liczne zaległości (w tym jeszcze wobec Grunwaldu Ruda Śląska za transfer Artura Sobiecha do Polonii Warszawa!) oraz niepewne wypłacanie pensji. Tak wygląda finansowa codzienność w ekipie „Niebieskich”. Być może teraz nadejdą lepsze czasy, ponieważ klub podpisał porozumienie z nowym partnerem strategicznym, którym jest Węglokoks S.A. Na razie umowa parafowana jest tylko do zakończenia sezonu, ale jeśli Ruch zakwalifikuje się do europejskich pucharów, a wiele na to wskazuje, to można oczekiwać przedłużenia umowy. Dzięki temu klub będzie mógł stopniowo poprawiać swoją sytuację finansową.
 
Nie wiadomo natomiast, co będzie z wrocławskim Śląskiem. Nie dość, że drużyna musiała przenieść się z nowo wybudowanego stadionu na dużo mniejszy obiekt przy ul. Oporowskiej,  to jeszcze klub do tej pory nie otrzymał transzy za pierwsze półroczne od głównego sponsora – Zygmunta Solorza – Żaka. Z inwestorem nie może też dojść do porozumienia miasto, które zarzuca właścicielowi Polsatu brak zainteresowania po fiasku związanym z budową galerii przy nowym stadionie. Efekt może być taki, że z końcem sezonu współpraca klubu i inwestora zostanie rozwiązana. Dla klubu, który ma mistrzowskie ambicje, to zdecydowanie zła sytuacja.
 
Dalej nie jest wcale lepiej. Lech Poznań od dawna cierpi z powodu braku sukcesów i absencji w europejskich pucharach. W klubie trwa ostre zaciskanie pasa i porządkowanie klubu po czasach chwilowej prosperity i rządach Jose Marii Bakero. Co prawda Lech pod wodzą Mariusza Rumiaka walczy o udział w eliminacjach Ligi Europejskiej, ale gdyby to się nie powiodło, „Kolejorza” czeka bardzo ciężki sezon. W końcu największe wpływy klub miał w czasie gry w europejskich pucharach i gdy zdobywał mistrzostwo Polski.
 
Nieciekawie jest też w Krakowie. Wisła ma iluzoryczne szanse na awans do europejskich pucharów. Tylko to mogłoby dać promyk nadziei jeszcze aktualnemu mistrzowi Polski. Nieudane transfery, konflikt z Patrykiem Małeckim i przede wszystkim fatalna postawa na boisku sprawiły, że Wisła wpadła w finansowe tarapaty. – Nie jest najlepiej, ale może z przyjściem Jacka Bednarza coś się poprawi – przyznaje osoba blisko związana z klubem, która chce jednak pozostać anonimowa. Rzeczywiście, z przyczyn finansowych Wisłę czeka rewolucja. Przede wszystkim kadrowa. Jak powiedział nowy dyrektor, Jacek Bednarz, klub będzie teraz stawiał na Polaków i młode talenty. Możliwe nawet, że na Reymonta wrócą Arkadiusz Głowacki i bracia Brożkowie. Co oprócz tego? Na razie nie wiadomo.
 
Względna stabilizacja panuje natomiast w Koronie Kielce, Polonii Warszawa (dopóki prezes Wojciechowski nie wpadnie w złość z powodu np. przegranego tytułu), Górniku Zabrze, Podbeskidziu Bielsku – Białej, Jagiellonii Białystok, PGE GKSie Bełchatów, Widzewie Łódź oraz Lechii Gdańsk. Co prawda w przypadku Korony, Górnika, Podbeskidzia czy Widzewa stabilizacja nie oznacza wcale finansowej hossy, jednak przy w klubowej kasie panuje względny spokój. A co najważniejsze, wraz z solidnymi występami w T-Mobile Esktraklasie, rosną szanse na pozyskanie sponsorów. Dotyczy to zwłaszcza Korony Kielce i Podbeskidzia, które w tym sezonie prezentują się solidnie i są specjalistami od sprawiania niespodzianek. Być może przełoży się to również na aspekt finansowy.
 
Takiej pewności i spokoju mieć niestety nie mogą w Cracovii, ŁKSie  czy nawet zagłębiu Lubin. W przypadku klubu z Krakowa sytuacja jest bardzo trudna. Wiele wskazuje na to, że „Pasy” z hukiem opuszczą Ekstraklasę. Istnieje ryzyko, że z tego powodu klub opuści główny inwestor, firma Comarch, która planuje mocniej związać się z TSV 1860 Monachium, które również wspomaga.
  
Jeszcze gorzej jest jednak w Łodzi, gdzie ŁKS tonie w długach i nie widać rozwiązania problemów. Klubowi nie pomagają nawet uznane nazwiska w składzie. Tu nie chodzi już nawet o występy w najwyższej klasie rozgrywkowej, ale w ogóle o funkcjonowanie klubu. Nie wiadomo, co będzie z nim dalej. Ekipa Piotra Świerczewskiego potrzebuje utrzymania i przede wszystkim ogromnego zastrzyku gotówki, by móc myśleć o nieco spokojniejszej przerwie po zakończeniu sezonu. Na to jednak się nie zanosi. Przynajmniej na razie.
 
Większość problemów finansowych polskich klubów wynika przede wszystkim z braku sukcesów. Ligowa przeciętność nie dostarcza zbyt wielu wpływów, a kluby, które mają szeroko rozbudowana infrastrukturę i wielkie ambicje, nie zawsze radzą sobie dobrze na boisku. Wskutek tego nie zawsze udaje im się awansować do europejskich pucharów. A tylko one powodują, że dla Lecha, Wisły czy Legii sezon nie jest stracony pod względem finansów. I może się okazać, że w przyszłym sezonie tylko jedna z tych drużyn będzie spała spokojnie, bo klubowa kasa będzie pełna i wszystko zależeć będzie tylko i wyłącznie od piłkarzy a nie sponsorów. Lech i Wisła takiej pewności mieć na razie nie mogą.  
 
ADAM FLAMMA