Fabrizio Romano znowu królem polowania. Jak tworzy się newsy o Pogbie, Hazardzie i Sancho?
2021-07-29 12:32:09; Aktualizacja: 3 lata temuFutbol to gra, w której 22 mężczyzn biega za piłką, a na końcu najszybszy jest Fabrizio Romano. Król transferowych newsów ma 28 lat, śpi pięć godzin dziennie i za moment przekroczy siedem milionów obserwujących w social mediach. Tam, gdzie jest „Here we go”, tam wybucha bomba.
Jeszczesię okno nie skończyło, a on już może otwierać szampana. Romanojako pierwszy podał, że Jadon Sancho zagra w Manchesterze United.Transfer Raphaela Varane’a też relacjonuje, jakby grzebał wtelefonie szefów Realu Madryt. Najszybszy był nawet przy LukasiePodolskim i Górniku Zabrze, choć wielu polskich dziennikarzypróbowało tę informację bagatelizować. Nie ma drugiego newsmana,który w tak młodym wieku zbudował siatkę informatorów wnajwiększych klubach świata. Rok temu dostał wiadomość naWhatsAppie, że Sergio Reguilon właśnie podpisał umowę zTottenhamem. Zegar wskazywał czwartą rano. A on dalej nie spał.
Tojest globalny fenomen. Romano pokazuje, że dzisiaj nie musisz miećetatu w jednej redakcji, bo możesz pracować dla kilku. Niepotrzebujesz brylować na ekranach telewizji, ponieważ największeporuszenie robisz w Internecie. Sam od zero zbudował gigantycznąspołeczność, która każdego dnia czeka na transferowe tweety. Wtym świecie gazeta to już prehistoria. Nawet relacje na żywowłoskich stacji wydają się za wolne. Romano dziennie wykonuje 50telefonów. Poza godzinami 5.00 - 10.00, kiedy śpi, cały czas jestpodłączony do sieci. SMS, Messenger, WhatsApp, bam, bam i już siękręci.
TELEFONZ LA MASIIPopularne
Niepamięta, kiedy ostatni raz wyłączył telefon. Jesienią, gdy weWłoszech otworzono kina, wyjątkowo wybrał się ze znajomymi naseans, koniecznie chciał obejrzeć film o kompozytorze Paolo Conte,po czym już po kwadransie miał połączenie, a następnie wiadomośćo transferze Amady Diallo do Manchesteru United. Prawie cały filmprzesiedział wgapiony w ekran telefonu. Nazywa to obsesją, alewłaśnie ten wodospad dopaminy nieustannie pcha go do przodu.
Pisządo niego nawet piłkarze, czy to prawda, że za moment zmienią klub.Romano z impetem wszedł w świat agentów i dyrektorów sportowych,zaczął ich poznawać jeszcze jako 16-latek w Neapolu, a dziśzbiera owoce. Współpracuje ze Sky Sports i „The Guardian”,pisze felietony dla Calciomercato.com, prowadzi własny podcast,ostatnio zagościł też na Twitchu i w niecały miesiąc zgromadził153 tysiące obserwujących. Naco dzień mieszka w Mediolanie. Przeprowadził się tu wbrew wolirodziców, którzy mówili, że w dziennikarstwie nie ma pieniędzy,a jeśli już pojawią się, to tylko na ścisłym topie, gdziekonkurencja jest ogromna.
Gianluca Di Marzio, legenda newsów,poznawał świat piłki dzięki ojcu, który był trenerem. PrzypadekFabrizio Romano jest inny, ponieważ budował na gołej ziemi.Zaczynał od pisania na włoskich portalach typu TuttoMercatoWeb iCalciomercato.com. Tam przypatrywał się Di Marzio, wiedząc, żenajważniejsi w tym biznesie są ludzie i to, jak dużo ich znasz.Już jako osiemnastolatek kręcił się przy La Masii. Jeden zagentów poprosił go o artykuł o nieznanych wówczas GerardzieDeulofeu i Mauro Icardim. Gdy ten drugi trzy lata późniejpowędrował do Interu, Romano dostał newsa jako pierwszy.
ZBIERANIEPOKEMONÓW
Wydarzyłosię to podczas jego pierwszego dnia pracy w telewizji Sky. Romanodoskonale pamięta to uczucie. Podziw ludzi był tak ogromny, że jużwtedy wiedział, iż nie chce być ani komentatorem, ani klasycznymreporterem od wywiadów. Pragnął być częścią mercato -zamkniętego świata negocjacji, zwrotów akcji jak w najlepszychfilmach i zabawy w chowanego w mediolańskich hotelach. To dlategoprzeprowadził się z południa na północ.
Stolicąpiłkarskiego bazaru nie jest Madryt, ani Barcelona. Nawet Londyn niema tego klimatu. Mediolan bije wszystkich na łeb, to tutaj znajdujesię słynny hotel Melia, gdzie podczas ostatnich dni okna robi sięspecjalne wydarzenia pod kamery.
Tojest niepowtarzalny show. Trzy kilometry od San Siro telewizja Sky nażywo relacjonuje, jak dyrektorzy sportowi włoskich klubówspotykają się w jednym miejscu i negocjują transfery. Obokprzechadzają się dziennikarze, a wśród nich oczywiście Romano,wędrujący z plecakiem niczym student Erasmusa.
-We Włoszech wystarczy, że wyjdziesz z domu i po chwili znasz kilkanowych osób. Dziennikarz od transferów przypomina trochę gościa,który zbiera Pokemony. Jeśli wiem, że Inter chce podpisać umowęz graczem Chelsea, to idę do hotelu, w którym zwykle interesy robiąludzie Interu. W tym zawodzie trzeba mieć mapę - śmieje się.
Swójzwykły dzień pokazał kiedyś na łamach portalu B/R Football.Kamery od 9:30 rano śledziły każdy jego ruch: to jak wychodzi zmieszkania, odbiera pierwsze połączenia albo je obiad z agentami.Mediolan jest centrum piłkarskich newsów, dlatego uważnie trzebaśledzić kluczowe restauracje i hotele. Jak sam mówi: jednego dnianie spotkasz w nich nikogo, ale już drugiego natkniesz się na MinoRaiolę i Paula Pogbę.
Ten ostatni to ojciec chrzestny powiedzonka„Here We Go”, znaku rozpoznawczego Romano, gdy transfer jest jużdopięty. Pierwszy raz napisał te słowa, kiedy Pogba przechodziłdo Manchesteru United. Wkrótce stały się tak popularne i takwyczekiwane, iż powtarzał je choćby Erling Haaland, retweetującjedną z wiadomości Włocha.
PAMIĘTAJO DEPAYU
Toteż pokazuje jego rangę. Znają go nie tylko agenci, dyrektorzy,ale też wielcy piłkarze.
Romanopodaje wiadomości tylko wtedy, gdy jest ich w stu procentach pewien.Jeden z kibiców napisał ostatnio: "Jeśli Fabrizio powie, żeksiężyc nie istnieje, to ja mu uwierzę”. Jego siłą jest to, iżma tajemną wiedzę nie tylko z Włoch. Jeden z jego ulubionych„strzałów” to Bruno Fernandes, czyli transfer ze Sportingu doManchesteru United. To tamtego dnia, pod koniec stycznia 2020 rokustwierdził, iż podanie globalnego newsa to uczucie porównywalne dogola w Lidze Mistrzów. Jego guru, Gianluca Di Marzio, śmieje się,że wszystko się zgadza, ale na drugi dzień fala emocji opada iznowu musisz zaczynać zabawę od początku.
Obajsą zgodni w tym, że żeby mieć dobre newsy, trzeba umiećpielęgnować relacje. Fabio Paratici, do niedawna dyrektor sportowyJuventusu, a obecnie Tottenhamu, był zwykłym skautem, gdy Romanojako siedemnastolatek umówił się z nim na wywiad. Dzisiaj, ponaddziesięć lat później obaj znają się jak łyse konie. Niedawnowspólnie stworzyli tekst do „Guardiana”. Paratici nazwany jesttam człowiekiem, który nigdy nie śpi. I to samo można odnieśćdo Romano, który dyscypliny i nieustannego bycia pod grą uczył sięod starszego kolegi.
-Cały mój dzień to robienie notatek w telefonie. Pamiętaj, żebysprawdzić Depaya w Barcelonie, daj tweeta o Ericu Garcii, zadzwońdo Marotty albo kup wodę w drodze do domu - opowiadał rok temu nałamach szwedzkiego magazynu „Offside”.
Częstopytany jest o swój osobisty ranking newsów. Dziennikarze chcielibyto jakoś poukładać w hierarchii, ale zwykle kończy się naniczym, bo jak porównać Edena Hazarda w Realu Madryt do tego, że ztego samego Realu odchodzi Zinedine Zidane. Za każdym razemwszystkich ubiegał Romano. Cristiano Ronaldo, Romelu Lukaku, AlexisSanchez, João Cancelo - można by zrobić z tego całą wyliczankę.
Romanojeszcze w 2015 roku pisał, gdzie popadnie i angażował się w gryfantasy typu SOS Fantacalcio. Dzisiaj nadal ma udziały w tymostatnim, ale coraz mocniej ogranicza dodatkowe działalności.Każdego dnia stacja Sky 24 wyświetla go w okienku, wypytując, conowego dzieje się na rynku. Tosamo amerykański CBS, z którym nawiązał współpracę w ubiegłymroku.
CITY SZYKUJE BOMBĘ
Wtej chwili Na Twitterze obserwuje go 3,7 miliona ludzi, a naInstagramie - 3,2 miliona. To media społecznościowe budują markęFabrizio Romano. Kiedyś dziennikarz tworzył historie i publikowałją na papierze. Dzisiaj historii dookoła jest tak dużo, żedziennikarz częściej niż w publikatora bawi się w gościa odweryfikacji.
-To my, dziennikarze musimy mówić, czy coś jest prawdą, czy nie -powtarza.
Ostatniozdementował informację, że Liverpool interesuje się FedericoChiesą. Wszyscy dookoła produkowali informacje na ten temat, alejeśli Romano mówi „nie”, to znaczy, że dalsze bicie piany niema sensu.
Nieukrywa, że najmocniej wystrzelił po 2018 roku. Kombinacja kilkugłośnych newsów, w tym „Zlatan Ibrahimović w Milanie”sprawiła, że kula śniegowa zaczęła się toczyć. Romano jakoswoich dziennikarskich idoli wymienia Di Marzio i GuillemaBallague’a. W tej chwili, gdyby brać pod uwagę popularność wsocial mediach, obu już dawno przebił.
Świetniemówi nie tylko po angielsku, ale też po hiszpańsku i portugalsku.Jest nielicznym dziennikarzem, który wychodzi daleko poza Włochy iw tym tkwi jego siła. Poza tym szybko rozpoznał, które klubygenerują największy zasięg. W jego skrzynce najwięcej wiadomościdotyczy Manchesteru United. To dlatego to lato jest wyjątkowe:najpierw dał newsa o Sancho, a potem poprawił Varanem.
-Ja po prostu kocham transfery - mówi w jednym ze swoich podcastów.- Kocham transfery, bo transfery to marzenia. A marzyć może każdy.Nawet mały news może sprawić radość ogromnej liczbie ludzi.Nakręca mnie to, że mogę uczynić ich szczęśliwymi - dodaje.
Nieczuje się królem polowania, bo tym tego lata jest PSG. Cały czasliczy też na przebudzenie Manchesteru City, który złożył ofertęna 100 milionów funtów za Harry’ego Kane’a, ale na razieusłyszał „nie”. W tle cały czas grany jest też temat JackaGrealisha.
Romanotrzyma rękę na pulsie. A świat czeka. Kolejne „Here we Go” tokwestia dni. A może godzin?
PAWEŁGRABOWSKI
NEWONCE.SPORT,CANAL+