Francuzi też mają swojego Lewandowskiego
2013-06-12 16:55:35; Aktualizacja: 11 lat temu Fot. Transfery.info
Gdy od meczu z Grecją na Euro 2012, aż do spotkania z San Marino wyliczaliśmy wszyscy minuty bez bramki Roberta Lewandowskiego, leku na swoją nieskuteczność szukał już napastnik numer jeden reprezentacji Francji. Karim Benzema.
Jeśli mielibyśmy wymienić powiedzmy dziesięciu najlepszych napastników w Europie, pewnie znalazłby się wśród nich bez problemu. Pewnie za van Persiem czy Messim, ale na pewno w czołówce. I gdyby ktoś nam powiedział, że taki zawodnik, mający w dodatku klasowych piłkarzy za sobą, będzie ponad rok męczył się, by w ogóle trafić do siatki, pewnie byśmy nie uwierzyli.
Okazuje się jednak, że posiadający paszport francuski i algierski Benzema ma ogromny problem, by przełamać się w kadrze. Od kiedy Thierry Henry zdecydował, że więcej koszulki "Les Bleus" nie założy to zresztą wielki problem Francuzów - napastnik co się zowie. Ojczyzna Platiniego, Fontaine'a, Trezegueta czy właśnie Henry'ego nie jest w stanie znaleźć sobie jednego snajpera, który zapewni regularność i skuteczność w kadrze. I mimo tej całej indolencji, Benzema gra nadal. No bo ani Giroud nie jest tak dobry (a momentami wręcz wyszydzany), ani M'Baye Niang czy Yaya Sanogo tak zaprawieni w bojach (choćby nawet ligowych), by unieść presję zdobywania wielu goli dla reprezentacji. Nianga zresztą umieszczamy tutaj z konieczności, bo on lepiej czuje się chyba na skrzydle.
Oni mają jednak czas i po nich nikt wielkich cudów się na ten moment nie spodziewa. Błyszczeć ma Benzema, napastnik Realu Madryt, do którego przecież byle kto nie trafia. Do niedawna podopieczny Jose Mourinho, który byle kogo nie wystawia. Skąd więc bierze się fakt, że od 5. czerwca ubiegłego roku, Francuz nie potrafi kopnąć piłki obok bramkarza, nad nim czy jakkolwiek inaczej, byle tylko zatrzepotała w siatce? Tym bardziej niezrozumiałe wydaje się to, gdy spojrzymy na spotkania, w których grał od spotkania z Estonią, kiedy to po raz ostatni cieszył się z gola w barwach "Trójkolorowych":
Euro 2012: Francja - Anglia 1:1 - 90 minut
Euro 2012: Ukraina - Francja 0:2 - 75 minut
Euro 2012: Szwecja - Francja 2:0 - 90 minut
Euro 2012: Hiszpania - Francja 2:0 - 90 minut
Towarzyski: Francja - Urugwaj 0:0 - 62 minuty
Eliminacje MŚ: Finlandia - Francja 0:1 - 90 minut
Eliminacje MŚ: Francja - Białoruś - 90 minut
Towarzyski: Francja - Japonia 0:1 - 45 minut
Eliminacje MŚ: Hiszpania - Francja 1:1 - 87 minut
Eliminacje MŚ: Francja - Gruzja 3:1 - 90 minut
Eliminacje MŚ: Francja - Hiszpania 0:1 - 81 minut
Towarzyski: Francja - Niemcy 1:2 - 90 minut
Towarzyski: Brazylia - Francja 3:0 - 69 minut
Razem wychodzi tego 1049 minut. A przecież Francja grała 14 meczów, z czego w 13 Benzema wystąpił. W tym spotkania z takimi "potęgami" jak Białoruś, Gruzja czy Finlandia. To musi budować złe emocje wokół występów napastnika Realu Madryt w reprezentacji, znamy to przecież doskonale z własnego podwórka. I im dłużej bez tej bramki pozostanie, tym trudniej będzie o przełamanie. Bo powiedzielibyśmy, że przecież dostanie idealne szanse do przełamania w drugich meczach z Gruzją czy Białorusią, ale... no właśnie - raz już pozostał bez gola w starciach z tymi rywalami.
W perspektywie mistrzostw świata lepiej dla "Tricolores" byłoby, by ten gol przyszedł jak najwcześniej i broń Boże by Benzema nie musiał na niego czekać aż do mundialu w Brazylii. Oni wiedzą doskonale, jak łatwo zepsuć dobrą atmosferę w zespole. A podminowany snajper, który jest jednocześnie jedną z największych gwiazd zespołu to bomba, która będzie tykać coraz głośniej, im bardziej zaglądać jej w oczy perspektywa bycia usadzonym na ławce rezerwowych. Mówiąc krótko: trzymać nieskutecznego Benzemę w składzie - źle. Usadzić go na ławce w tak ważnych dla reprezentacji chwilach - jeszcze gorzej.