GKS bez szans, Legia na fotelu lidera
2012-08-26 19:50:59; Aktualizacja: 12 lat temuGKS Bełchatów przegrał na własnym stadionie z Legią Warszawa w meczu drugiej kolejki T-Mobile Ekstraklasy. Już pierwsze minuty meczu pokazały, że goście przyjechali po pewne zwycięstwo.
Faworytem do zwycięstwa była Legia, nawet pomimo faktu, że w czwartek grała mecz w Lidze Europejskiej, a w Bełchatowie od lat miała problemy z wywalczeniem korzystanego rezultatu. Początek spotkania rozwiał jednak wszelkie wątpliwości, bo podopieczni Jana Urbana natychmiast narzucili swój gry. Szkoleniowiec Legii, znany ze swojego zamiłowania do hiszpańskiej piłki, z pewnością oglądał ostatnie Gran Derbi, bowiem podobnie jak Tito Vilanava Barcelonie, zalecił swoim piłkarzom pressing już pod polem karnym gospodarzy. Na efekty nie było trzeba długo czekać, bo już w 9 minucie, po przechwycie piłki z lewej strony boiska trafiła ona do Daniela Ljuboji, który zagrał do Marka Saganowskiego, a ten, w sytuacji sam na sam z bramkarzem, technicznym strzałem skierował fubolówkę do siatki. Obraz gry nie ulegał zmianie i Bełchatowianie mieli ogromne problemy z wyjściem z własnej połowy, nie wspominając już o konstruowaniu akcji. Legioniści grali twardo i nieustępliwie, co chwila ostrzeliwując bramkę Adama Stachowiaka. Sytuację na boisku w pełni oddają statystyki po pierwszej połowie, w której zawodnicy z Warszawy oddali aż 14 strzałów, z czego 5 celnych, natomiast GKS ani razu nie zmusił Duscana Kuciaka do interwencji, także w drugiej połowie. Podsumowując pierwsze 45 minut nie można zapomnieć o wyjątkowej, jak na polskie warunki, wartej obejrzenia akcji gości z 12 minut, po której Kucharczyk miał stuprocentową okazję pod podwyższenia wyniku.
Po przerwie Legioniści rozluźnili szeregii defensywne i piłkarze z Bełchatowa coraz częściej gościli na połowie rywali, lecz mimo to razili nieporadnością. Legia nie forsowała tempa, myślami będąc już przy rewanżowym starciu z Rosenborgiem. Mimo to próbowała szukać szczęścia pod bramką Stachowiaka, gdyż wynik 1:0 nie pozwalał im na pełny spokój w grze. Cel ten został zrealizowany w 54 minucie spotkania, gdy Kucharczyk, który minął trzech obrońców GKSu dośrodkował z prawej strony do niepilowanego w polu karnym Michała Żyro, a wychowanek drużyny ze stolicy precyzyjnie dostawił nogę i umieścił piłkę w bramce. Zwycięstwo Legii stało się już niemalże pewne, zwłaszcza że goście przez cały czas nie potrafili stworzyć najmniejszego zagrożenia. Co prawda wejście Wrońskiego ożywiło poczynania ofensywne "Brunatnych", jednakże wszystkie oddane strzały były nieprzygotowane i nie wynikały ze składnych akcji drużyny. Legia natomiast mądrze utrzymywała się przy piłce i wymieniała podania na własnej połowie, utrzymując wynik do ostatniego gwizdka sędziego.
Zwycięstwo 2:0, jak najbardziej zasłużone, chociaż mogło, a nawet powinno być wyższe. Podopieczni Jana Urbana zostawili po sobie dobre wrażenie i udowodnili, że wynik z pierwszej kolejki nie był przypadkiem. To również dobry sygnał przed rewanżem w Trondheim. Póki co Legioniści wracają do stolicy na pozycji lidera z imponującym bilansem bramek, sześciu strzelonych i żadnej straconej. Wyprzedzić może ich tylko Pogoń Szczecin, która w jutrzejszym meczu zmierzy się z Lechią Gdańsk. Bełchatów zanotował natomiast drugą porażkę z rzędu (wcześniej 2:1 w meczu z Wisłą Kraków) i zajmuje 14 miejsce, tuż nad strefą spadkową.