Marcin Brosz po przejęciu zespołu po Ryszardzie Tarasiewiczu stanął przed bardzo trudnym zadaniem. Jego celem stało się zbudowanie „za grosze” drużyny, która będzie w stanie prezentować atrakcyjny futbol i utrzymać się w Ekstraklasie. Trzeba przyznać, że w pierwszych kolejkach punktowo Korona wyglądała nadspodziewanie dobrze. Szczególnie solidnie kielczanie spisywali się w defensywie, ale dużo gorzej w ofensywie. Miało to zmienić przyjście snajpera z... trzeciej ligi hiszpańskiej, który w lecie otarł się z Cádiz CF o awans do Segunda División, a w przeszłości dzielił boisko treningowe z takimi gwiazdami jak Santi Cazorla, Marcos Senna, Joan Capdevila oraz obecnymi piłkarzami Ekstraklasy - Marquitosem (Górnik Łęczna) i Nickim Bille Nielsenem (Lech Poznań) w Villarrealu.
Airam López Cabrera mimo przyzwoitego CV i całkiem niezłych liczb nie zyskał sobie od razu aprobaty kibiców „Żółto-Czerwonych”, którzy narzekali na to, że włodarze klubu po raz kolejny ściągają „kota w worku”, a nie promują obiecujących graczy z regionu. Początkowo można było przyznać im rację, ale mimo wszystko należało jednak pamiętać, że 28-latek trafił do Polski już w trakcie sezonu i nie przeszedł okresu przygotowawczego z zespołem. Sam zawodnik nie ukrywał również, że nasza liga jest zdecydowanie bardziej fizyczna niż ta w Hiszpanii i potrzebuje czasu, aby dojść do optymalnej formy. Sztab szkoleniowy Korony zdecydował, że najprostszą drogą dla Cabrery do jej osiągnięcia będzie regularna gra, dzięki której złapie także wspólny język z kolegami z ekipy. Na tym fakcie dużo stracili Przemysław Trytko i Michał Przybyła. Obaj musieli pogodzić się z pełnieniem funkcji rezerwowego. Ta sytuacja mogła im doskwierać, ale nie da się ukryć, że Hiszpan z meczu na mecz wyglądał coraz lepiej i w efekcie zakończył rundę jesienną z czterema strzelonymi bramkami, które przełożyły się na zdobycie siedmiu punktów przez „Żółto-Czerwonych”.
Cabrera jak na gracza niezbyt dobrze przygotowanego do rozgrywek Ekstraklasy zanotował przyzwoity wynik. On sam nie był z niego do końca zadowolony i jak podkreślał po przejściu pełnego cyklu treningowego przed startem rundy wiosennej będzie się spisywał się o niebo lepiej. Postawa Hiszpana, jak i całej drużyny na obozie na Cyprze kompletnie tego nie zapowiadała. Sztab szkoleniowy na czele z trenerem Broszem jednak nie panikował i nie podejmował żadnych nerwowych kroków, wierząc w swój wcześniej nakreślony plan, że skuteczność piłkarzy przyjdzie wraz z powrotem rozgrywek. Jak pokazał czas ten spokój przełożył się na spodziewane rezultaty, ponieważ Koroniarze w sześciu dotychczas rozegranych spotkaniach aż dwunastokrotnie pokonywali bramkarzy rywali. Z kolei sam Cabrera wpisywał się na listę strzelców osiem razy i ponadto zanotował jedną asystę. Niestety, ten rewelacyjny dorobek 28-latka przełożył się tylko na pięć zdobytych punktów, a wszystko przez gorzej spisującą się defensywę.
O ile drużynowo nie wygląda to najlepiej, to indywidualnie Hiszpan wygląda wręcz rewelacyjnie i to z wielu względów. Po pierwsze w jednym sezonie żaden inny obcokrajowiec nie zdobył więcej goli od niego dla kielczan. Mało tego Cabrera, dzięki dwunastu strzelonym golom wyrównał wyczyn Andrzeja Niedzielana z rozgrywek 2010/11. Jedynie Grzegorz Piechna strzelił więcej bramek od niego w jednym sezonie w Ekstraklasie dla „Żółto-Czerwonych”. Przypominamy, że popularny „Kiełbasa” w swoim debiucie w najwyższej klasie rozgrywkowej został królem strzelców z dorobkiem 21 goli.
Jak widać po powyższej tabelce Cabrera coraz większymi literami zapisuje się w historii kieleckiego klubu, a co za tym idzie całej naszej ligi. Wystarczy wspomnieć, że Hiszpan trafiając do siatki przeciwników osiem razy w sześciu meczach zanotował lepsze otwarcie rundy wiosennej niż Nemanja Nikolić jesiennej (siedem goli w sześciu meczach). Gdyby tego było mało, to w XXI wieku żaden inny piłkarz w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce nie zanotował aż tak kapitalnego wyniku. Wcześniej w analogicznym okresie po siedem bramek w Ekstraklasie strzelili Stanko Svitlica (2002/03), Marek Saganowski (2003/04), Iljan Micanski (2009/10) i Marcin Robak (2013/14).
Co istotne wyczyn Cabrery jest tym bardziej rewelacyjny, ponieważ Korona Kielce nie należy do czołowych drużyn ligi i wiele na to wskazuje, że w trwających rozgrywkach do samego końca będzie bić się o utrzymanie. Na szczęście „Żółto-Czerwoni” mają w swoich szeregach w końcu bramkostrzelnego napastnika. Hiszpan, mimo że nie jest typem zawodnika, który sam wypracowuje sobie sytuacje, to potrafi znaleźć się w dobrym miejscu i czasie, co pozwala mu wykończyć zespołowe akcji, czy wykorzystać błędy przeciwników.
Liczymy na to, że 28-latek do końca sezonu jeszcze nie raz zapakuje piłkę do siatki rywali. On sam pewnie by chciał, aby jego gole przekładały się na rezultaty osiągane przez Koronę, co w efekcie pozwoliłoby kieleckiej drużynie utrzymać się w elicie i być może zatrzymać Cabrerę na dłużej w klubie, bo na razie jego przygoda z ekipą z województwa świętokrzyskiego kończy się po zakończeniu rozgrywek.