Goleador z Wysp Kanaryjskich. Korona w końcu doczekała się godnego następcy Piechny?

2016-03-17 02:31:06; Aktualizacja: 8 lat temu
Goleador z Wysp Kanaryjskich. Korona w końcu doczekała się godnego następcy Piechny? Fot. Transfery.info
Norbert Bożejewicz
Norbert Bożejewicz Źródło: Transfery.info

W ostatnich latach każdy z ofensywnych zawodników kielczan potrafił zdobyć kilka goli w sezonie, ale do najskuteczniejszych piłkarzy Ekstraklasy dużo mu brakowało. Teraz uległo to zmianie za sprawą fantastycznej postawy Airama Lópeza Cabrery.

Marcin Brosz po przejęciu zespołu po Ryszardzie Tarasiewiczu stanął przed bardzo trudnym zadaniem. Jego celem stało się zbudowanie „za grosze” drużyny, która będzie w stanie prezentować atrakcyjny futbol i utrzymać się w Ekstraklasie. Trzeba przyznać, że w pierwszych kolejkach punktowo Korona wyglądała nadspodziewanie dobrze. Szczególnie solidnie kielczanie spisywali się w defensywie, ale dużo gorzej w ofensywie. Miało to zmienić przyjście snajpera z... trzeciej ligi hiszpańskiej, który w lecie otarł się z Cádiz CF o awans do Segunda División, a w przeszłości dzielił boisko treningowe z takimi gwiazdami jak Santi Cazorla, Marcos Senna, Joan Capdevila oraz obecnymi piłkarzami Ekstraklasy - Marquitosem (Górnik Łęczna) i Nickim Bille Nielsenem (Lech Poznań) w Villarrealu.

Airam López Cabrera mimo przyzwoitego CV i całkiem niezłych liczb nie zyskał sobie od razu aprobaty kibiców „Żółto-Czerwonych”, którzy narzekali na to, że włodarze klubu po raz kolejny ściągają „kota w worku”, a nie promują obiecujących graczy z regionu. Początkowo można było przyznać im rację, ale mimo wszystko należało jednak pamiętać, że 28-latek trafił do Polski już w trakcie sezonu i nie przeszedł okresu przygotowawczego z zespołem. Sam zawodnik nie ukrywał również, że nasza liga jest zdecydowanie bardziej fizyczna niż ta w Hiszpanii i potrzebuje czasu, aby dojść do optymalnej formy. Sztab szkoleniowy Korony zdecydował, że najprostszą drogą dla Cabrery do jej osiągnięcia będzie regularna gra, dzięki której złapie także wspólny język z kolegami z ekipy. Na tym fakcie dużo stracili Przemysław Trytko i Michał Przybyła. Obaj musieli pogodzić się z pełnieniem funkcji rezerwowego. Ta sytuacja mogła im doskwierać, ale nie da się ukryć, że Hiszpan z meczu na mecz wyglądał coraz lepiej i w efekcie zakończył rundę jesienną z czterema strzelonymi bramkami, które przełożyły się na zdobycie siedmiu punktów przez „Żółto-Czerwonych”.

Cabrera jak na gracza niezbyt dobrze przygotowanego do rozgrywek Ekstraklasy zanotował przyzwoity wynik. On sam nie był z niego do końca zadowolony i jak podkreślał po przejściu pełnego cyklu treningowego przed startem rundy wiosennej będzie się spisywał się o niebo lepiej. Postawa Hiszpana, jak i całej drużyny na obozie na Cyprze kompletnie tego nie zapowiadała. Sztab szkoleniowy na czele z trenerem Broszem jednak nie panikował i nie podejmował żadnych nerwowych kroków, wierząc w swój wcześniej nakreślony plan, że skuteczność piłkarzy przyjdzie wraz z powrotem rozgrywek. Jak pokazał czas ten spokój przełożył się na spodziewane rezultaty, ponieważ Koroniarze w sześciu dotychczas rozegranych spotkaniach aż dwunastokrotnie pokonywali bramkarzy rywali. Z kolei sam Cabrera wpisywał się na listę strzelców osiem razy i ponadto zanotował jedną asystę. Niestety, ten rewelacyjny dorobek 28-latka przełożył się tylko na pięć zdobytych punktów, a wszystko przez gorzej spisującą się defensywę.

O ile drużynowo nie wygląda to najlepiej, to indywidualnie Hiszpan wygląda wręcz rewelacyjnie i to z wielu względów. Po pierwsze w jednym sezonie żaden inny obcokrajowiec nie zdobył więcej goli od niego dla kielczan. Mało tego Cabrera, dzięki dwunastu strzelonym golom wyrównał wyczyn Andrzeja Niedzielana z rozgrywek 2010/11. Jedynie Grzegorz Piechna strzelił więcej bramek od niego w jednym sezonie w Ekstraklasie dla „Żółto-Czerwonych”. Przypominamy, że popularny „Kiełbasa” w swoim debiucie w najwyższej klasie rozgrywkowej został królem strzelców z dorobkiem 21 goli.


Jak widać po powyższej tabelce Cabrera coraz większymi literami zapisuje się w historii kieleckiego klubu, a co za tym idzie całej naszej ligi. Wystarczy wspomnieć, że Hiszpan trafiając do siatki przeciwników osiem razy w sześciu meczach zanotował lepsze otwarcie rundy wiosennej niż Nemanja Nikolić jesiennej (siedem goli w sześciu meczach). Gdyby tego było mało, to w XXI wieku żaden inny piłkarz w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce nie zanotował aż tak kapitalnego wyniku. Wcześniej w analogicznym okresie po siedem bramek w Ekstraklasie strzelili Stanko Svitlica (2002/03), Marek Saganowski (2003/04), Iljan Micanski (2009/10) i Marcin Robak (2013/14).


Co istotne wyczyn Cabrery jest tym bardziej rewelacyjny, ponieważ Korona Kielce nie należy do czołowych drużyn ligi i wiele na to wskazuje, że w trwających rozgrywkach do samego końca będzie bić się o utrzymanie. Na szczęście „Żółto-Czerwoni” mają w swoich szeregach w końcu bramkostrzelnego napastnika. Hiszpan, mimo że nie jest typem zawodnika, który sam wypracowuje sobie sytuacje, to potrafi znaleźć się w dobrym miejscu i czasie, co pozwala mu wykończyć zespołowe akcji, czy wykorzystać błędy przeciwników.

Liczymy na to, że 28-latek do końca sezonu jeszcze nie raz zapakuje piłkę do siatki rywali. On sam pewnie by chciał, aby jego gole przekładały się na rezultaty osiągane przez Koronę, co w efekcie pozwoliłoby kieleckiej drużynie utrzymać się w elicie i być może zatrzymać Cabrerę na dłużej w klubie, bo na razie jego przygoda z ekipą z województwa świętokrzyskiego kończy się po zakończeniu rozgrywek.