Historia lubi się powtarzać. Korona znów oszukuje przeznaczenie, ale tym razem ma chrapkę na coś więcej

2018-02-10 16:09:41; Aktualizacja: 6 lat temu
Historia lubi się powtarzać. Korona znów oszukuje przeznaczenie, ale tym razem ma chrapkę na coś więcej Fot. Transfery.info
Norbert Bożejewicz
Norbert Bożejewicz Źródło: Transfery.info

Klub z Kielc spisywał się nadspodziewanie dobrze w rundzie jesiennej i rozpalił apetyty kibiców na odniesienie sukcesu, którym nie jest już tylko wywalczenie utrzymania w Ekstraklasie.

Korona na przestrzeni kilku ostatnich lat funkcjonowała na bazie dobrze znanego nam scenariusza i starała się przeżyć, jak przeciętny Polak, od pierwszego do pierwszego.

Taki sposób działania na dłuższą metę nie miał racji bytu, ponieważ w którymś momencie ten cały misterny plan musiał się rypnąć, bo ileż można, co sezon zmieniać szkoleniowca i przynajmniej połowę kadry oraz „szantażować” radnych o kolejne dofinansowanie na kontynuowanie działalności klubu, aby następnie osiągnąć z większym lub mniejszym szczęściem cel w postaci utrzymania w elicie...

Nowy właściciel. Stary problem?

W trakcie poprzednich rozgrywek pojawiło się światełko w tunelu zapowiadające zerwanie z dotychczasowymi przyzwyczajeniami, ponieważ miasto w końcu znalazło poważnego inwestora, którym nie był żaden facet w dżinsowej kurtce, bankrut udający biznesmena czy Senegalczyk mający czas na załatwienie formalności tylko legenda Werderu Brema – Dieter Burdenski.

Pojawienie się byłego reprezentanta Niemiec na polskiej ziemi miało swoje plusy i minusy. Na szczęście prezydent Kielc oraz osoby z jego otoczenia dostrzegły w osobie 67-latka więcej pozytywów, dzięki czemu Burdenski nabył większościowy pakiet akcji w klubie i zaczął wprowadzać swoje porządki.

Nie do końca przypadły one do gustu sympatykom Korony, którzy mieli do niego największe pretensje w związku z zakończeniem współpracy z Maciejem Bartoszkiem. 47-latek przejął zespół w bardzo trudnym momencie i zdołał wyciągnąć go z głębokiego kryzysu, za co otrzymał nagrodę dla najlepszego szkoleniowca sezonu 2016/2017.

Niemiec doceniał warsztat i wynik osiągnięty przez polskiego trenera, ale jednocześnie uważał, że drużyna pod jego wodzą nie wskoczy na wyższy poziom.

Z tego też powodu zdecydował się on zatrudnić Gino Lettieriego. Włoch w przeszłości odniósł parę małych sukcesów w roli szkoleniowca niemieckich drużyn, wprowadzając między innymi MSV Duisburg do 2. Bundesligi.

51-latek przed przejęciem Korony nie mógł jednak pochwalić się dobrymi wynikami osiągniętymi w FSV Frankfurt i na dodatek nie cieszył się uznaniem ze strony niektórych niemieckich dziennikarzy, którzy wystawili mu bardzo negatywną ocenę.

Efekt tych doniesień mógł być tylko jeden – Lettieri pierwszy do zwolnienia i Korona głównym kandydatem do spadku.

Trudne początki

Niepewność i napięta atmosfera w kieleckim klubie utrzymywała się dość długo po ogłoszeniu nazwiska nowego szkoleniowca. Mało tego to ta sytuacja uległa nawet pogorszeniu w pierwszych dniach pracy Włocha w ekipie z województwa świętokrzyskiego.

Szkoleniowiec postanowił w zdecydowany sposób narzucić piłkarzom swój styl prowadzenia drużyny i pewne zasady, które mieli bezwarunkowo przestrzegać. Naturalnie spotkało to się ze sprzeciwem grupy zawodników. Spośród nich największy opór stawiał Miguel Palanca, który po słynnej „aferze klapkowej” musiał rozstać się z Koroną.

Brak wzajemnego zaufania i zrozumienia nie stanowiły jedynego problemu. Kolejnym okazała się tradycyjna gruntowna przebudowa kadry zespołu, z której odeszło kilku podstawowych zawodników. W ich miejsce włodarze klubu sprowadzili wielu zagranicznych graczy. Wśród nich znalazł się między innym syn właściciela, Fabian Burdenski. Jego obecność z automatu obniżała ocenę obserwatorów u pozostałych graczy, którzy uważali, że ekipa z Kielc sprowadza typowy „szrot”, który nie zapewni drużynie utrzymania.

Nie da się ukryć, że Gino Lettieri miał bardzo trudny początek w Koronie. Włoch nie załamywał jednak rąk i mimo niezadowolenia z powodu bardzo krótkiej przerwy między sezonami podjął rękawice, aby jak najlepiej przygotować drużynę do startu rozgrywek.

Ciężka praca daje efekty

Szkoleniowiec nie mógł w pełni zrealizować swojego planu w okresie przygotowawczym i skupił się przede wszystkim na pracy nad kondycją zawodników, aby ci wytrzymali trudy całej rundy jesiennej.

Włoch miał świadomość, że początek sezonu w wykonaniu Korony może być fatalny, ale koniec końców zespół rozpoczął rozgrywki całkiem przyzwoicie, co z kolei pozwoliło Lettieriemu załapać lepszy kontakt z piłkarzami i ułatwiło mu wprowadzanie kolejnych zmian w kieleckim klubie.

Na ich efekty nie przyszło nam długo czekać, ponieważ „Żółto-Czerwoni” od września zaczęli nie tylko regularnie punktować, ale także prezentować całkiem atrakcyjny i poukładany futbol, który pozwolił drużynie z województwa świętokrzyskiego po raz kolejny wymazać się z grona faworytów do spadku i włączyć się do walki o czołowe pozycje w ligowej tabeli.

Nowa rzecz – konkurencja

Zespół z Kielc przez niemal całą pierwszą część sezonu spisywał się nadspodziewanie dobrze. Dopiero w samej końcówce rundy podopieczni Lettieriego zanotowali znaczny spadek formy, który wynikał głównie z wyeksploatowania podstawowych zawodników.

Co prawda włoski szkoleniowiec dysponował 25-osobową kadrą, ale w kluczowych momentach nie mógł skorzystać z usług kilku kontuzjowanych piłkarzy i w efekcie Korona w ostatnich czterech meczach rundy zdobyła tylko lub aż dwa punkty.

Włodarze „Żółto-Czerwonych” mieli świadomość tego problemu i w przerwie zimowej dokonali kilku wzmocnień. Dzięki temu jesteśmy świadkami powstawania nowego zjawiska w ekipie z województwa świętokrzyskiego, jakim jest konkurencja. Do tej pory tylko na paru pozycjach mogliśmy mówić o rywalizacji. Teraz po przyjściu takich graczy jak Piotr Malarczyk, Sanel Kapidzić, Oliver Petrak, Zlatko Janijć oraz włączeniu do kadry pierwszego zespołu trzech juniorów – Michała Dziubka, Damiana Krążka i Wiktora Długosza sytuacja na tym polu prezentuje się znacznie lepiej i jeżeli wierzyć przedstawicielom kieleckiego klubu nie zamierzają poprzestać na tych transferach.

Droga na PGE Narodowy

Wzmocnienie kadry i solidnie przepracowany okres przygotowawczy ma przynieść Koronie nie tylko sukces w postaci zajęcia miejsca w pierwszej ósemce, ale także pozwolić jej awansować do finału Pucharu Polski. „Żółto-Czerwoni” w ostatnich latach nie przykładali się do tych rozgrywek i odpadali z nich już na wczesnym etapie rywalizacji i to głównie z niżej notowanymi rywalami.

Nowi właściciele nakreślili zawodnikom jasne cele do osiągnięcia i jednym z nich jest także zaprezentowanie się z jak najlepszej strony w krajowym pucharze, a w nim Korona dotarła już do półfinału, w którym zmierzy się z obrońcą trofeum – Arką Gdynia. Natomiast w decydującym spotkaniu jeden z tych zespołów powalczy na PGE Narodowym z Górnikiem Zabrze lub Legią Warszawa.

Trzeba sobie jasno powiedzieć, że sam awans drużyny z Kielc do finału tych rozgrywek byłby dla nich swoistą nagrodą za dobrze wykonaną pracę w tym sezonie. Z kolei ewentualne zwycięstwo można by było potraktować jako wynik osiągnięty ponad stan, bo na chwilę obecną nie da się ukryć, że zespół Korony nie jest gotowy do podjęcia rywalizacji w europejskich pucharach z jednoczesną grą na własnym podwórku. Niemniej jednak doświadczenie zdobyte w potyczce z wyżej notowanym rywalem, bo na innego ekipa z województwa świętokrzyskiej raczej by nie trafiła, mogłoby przynieść swoje plusy w dalszej części kolejnych rozgrywek.

Na razie możemy o tym jednak tylko gdybać. Na dzień dzisiejszy najważniejszą rzeczą dla „Żółto-Czerwonych” jest wywalczenie spokojnego utrzymania i powalczenie o jak najwyższą pozycję na zakończenie ligowych zmagań. Następnie włodarze klubu skupią się na utrzymaniu najważniejszych zawodników w zespole oraz dokonaniu kolejnych wzmocnień. Już teraz można powiedzieć, że to zadanie nie będzie łatwe dla Burdenskiego i jego ludzi, ponieważ już jesienią kilku graczy Korony wzbudziło zainteresowanie ze strony wysłanników zagranicznych drużyn. Gdyby tego było mało to tacy zawodnicy jak Jakub Żubrowski, Mateusz Możdżeń, Bartosz Rymaniak czy Jacek Kiełb już nie raz przebąkiwali, że chętnie spróbowaliby swoich sił na obczyźnie.

Więcej na ten temat: Polska Korona Kielce Ekstraklasa