Inauguracja Polonii w IV lidze, czyli przerwany mecz w Łomiankach
2013-08-17 18:28:37; Aktualizacja: 11 lat temuJako mieszkaniec Łomianek, kibic i obserwator, nie mogłem przegapić okazji i nie pójść na mecz lokalnego Klubu Sportowego, który podejmował warszawską Polonię.
O tym, że spotkanie było meczem podwyższonego ryzyka, mówiło się już od kilku dni. Lokalne władze miasta ostrzegały właścicieli sklepów w pobliżu stadionów, organizując przy tym jak największe ilości służb porządkowych. Atmosfera była napięta i na kilka godzin przed meczem nie brakowało opinii, że pojedynek dwóch zespołów będzie tylko tłem dla rządzących tego dnia kibiców.
Kibice z Łominek i Warszawy, wszyscy ci, którzy żywią nienawiść do Polonii, zjednoczyli się i już na trzy godziny przed meczem pojawiali się na stadionie, z zapasem napojów chłodząco-procentowych. Zaraz później, pojawili się także fajni "Czarnych Koszul", którzy przyjechali specjalnie wynąjętymi autobusami od Komunikacji Miejskiej Łomianki. Trzecią siłę stanowili policjanci, w liczbe kilkuset osób, uzbrojeni w broń z gumowymi kulami, wsparci wozem z armatkami wodnymi.
Nie mogłem się powstrzymać i by mieć jasny obraz tego co działo się na trybunach, umiejscowiłem się w samym środku fanów drużyny z Łomianek, na bieżąco analizując sytuację i śledząc ich zachowania. Do startu meczu wszystko wyglądało dobrze, bo przecież nikt nie powie, że obelgi w stronę Polonii i ich piłkarzy, kogokolwiek zaskoczyły.
Problemy zaczęły się zaraz po pierwszym gwizdku sędziego, gdy kibice KS-u zaprezentowali swoją pirotechnikę. Stała grupa lokalnych kibiców, wśród których nie brakowało bardzo młodych osób, miała inną kocepcję dopingu niż przyjezdni z Warszawy, dla których w większości, mecz zespołu z Łomianek był pierwszym, którzy mieli okazję oglądać. Tym samym doping dla piłkarzy był co chwila zagłuszany przez przyśpiewki o "ukochanej" Polonii. Z trybun niejednokrotnie rzucane były różne przedmioty, w tym brzoskwinie i petardy, które zapowiadały nadchodzące wydarzenia. Problemem dla organizatorów był także, a może i przede wszystkim wulgarny transparent, który w głównej mierze zadecydował o przerwaniu meczu po nieco ponad pół godzinie gry.
Zanim jednak sędzia zakończył swoją pracę, już w pierwszych minutach meczu, przy stanie 1:0 dla przyjezdnych, jeden z kibiców w kominiarce wbiegł na boisko, nie robiąc sobie nic z wypraszającej go ochrony. Trzeba przyznać, że dwóch panów nie potrafiło pozbyć się z boiska szalejącego kibica, nie próbowano go złapać i wyprosić z terenu stadionu. Po kilku minutach i przerwie w grze, sam wrócił na trybuny, bez żadnych konsekwencji.Popularne
Fakt ten zdenerwował jedank nie tylko organizatorów, ale także kibiców, którym dobro klubu z Łomianek bardzo leży na sercu. Zaczęły się dyskusje, wzajemne uspokajanie, robienie wszystkiego, by mecz nie został przerwany i przegrany poza boiskiem. To jednak nie dawało żadnego efektu, a kolejna stracona bramka przez Łomianki sprawiła, że ewentualnym walkowerem mało kto się już przejmował, wiedząc że na trzy punkty chyba nie ma już co liczyć. Ciągłe apele spikera nie pomogły i mecz został przedwcześnie zakończony, co wcale nie podłamało większości zasiadającej na trybunach.
Bez zawahania, mobilizując się nawzajem, wkroczyli na murawę i ruszyli w stronę Polonistów, którzy ze względu bezpieczeństwa, mecz oglądali zza siatki ogradzającej stadion. Szybko jednak wrócili na swoje miejsca, gdy naprzeciw nim wystąpiła policja. W stronę umundurowanych leciały butelki po piwie i inne przedmioty, które miały sprowokować organy bezpieczeństwa, powoli otaczające wszystkie wyjścia ze stadionu, gdzie wyłapywali poszczególnych kibiców.
W tym czasie, piłkarze Polonii, wraz z fanami, siedzieli zamknęci w autobusach, otoczeni z każdej strony policją, tak, że nie było nawet mowy, by ktokolwiek zbliżył się do nich na kilkadziesiąt metrów. Kibice Łomianek, ci lokalni, chociaż nie wszyscy, spokojnie siedzili na trybunach obserwując sytuację, natomiast ci, którzy przyszli tutaj dla nieco innych emocji, niż te piłkarskie, zaczęli opuszczać stadion i rozchodzić się po mieście. Ich śladem szybko podążyła policja.
Nie obyło się jak zwykle bez błędów ze strony umundurowanych, którzy siłą usuwali ze stadionu zwykłych kibiców, obserwatorów, którzy byli od początku poza wydarzeniami i przyszli w to sobotnie popołudnie posiedzieć i w spokoju pobserwować przebieg meczu. Kilka osób zostało bez powodu skopanych, a starsze osoby, zostały zmuszone do przeskakiwania przez płot, gdyż tylko tak można było opuścić stadion bez kłopotów z agresywnie napierającą policją.
Do bijatyk na szczęście nie doszło, przynajmniej nie do regularnych i nie na terenie stadionu, ale nie można powiedzieć, że policja miała wszystko pod kontrolą. Te wydarzenia świadczą tylko o tym, że każdy przyjazd Polonii na mecz do podwarszawskiego miasta może mieć właśnie taki obraz, o czym zresztą mówiło się, gdy atmosfera opadła, a najwięksi fanatycy byli już daleko od boiska.
- Może lepiej oddać wszystkie, wyjazdowe mecze Polonii walkowerem, żeby uniknąć takich sytuacji? - powiedziała pewna starsza pani, siedząca przed klubowym budynkiem po kilkudziesięciu minutach od zakończenia meczu.
Całą sytuację nadzorowały także krajowe media, których przedstawiciele podchodzili również do mnie i pytali o opinię. Wszystkie ich pytania były ukierukowane tak, by z kibiców zrobić obraz kiboli-bandytów, wrzucając wszystkich do jednego, wielkiego worka.
Bardzo ciekawej wypowiedzi udzelił prezes KS Łomianki, pan Grzegorz Pachutko, który jeszcze kilka dni przed meczem rozważał oddanie walkowera przeciwnikom, twierdząc że wyjdzie mu to taniej, niż organizowanie środków bezpieczeństwa. I chociaż miał rację, to nie pozwolili na to kibice, których z pewnością mógł i powinien się obawiać.
- Spodziewałem się takich wydarzeń. Jestem prezesem tego klubu od wielu lat i przeżyłem kilka zamieszek, nawet gorszych od tych. Dzisiaj byliśmy przygotowani i stłumiliśmy problem w zarodku. Zapewne nałożony zostanie na nas zakaz rozgrywania spotkań z udziałem kibiców i nie ukrywam, że cieszy mnie takie rozwiązanie. Automatycznie pozwoli nam to pozbyć się problemu, którym okazali się dzisiaj kibice.
O głos chciałem również zapytać trenera Łomianek, Michała Pirosa, jednak ten nie chciał rozmawiać z żadnymi dziennikarzami, będąc wyraźnie sfrustrowanym, że przegrał mecz poza boiskiem.
W podobnych nastrojach byli także piłkarze, którzy mimo niekorzystnego wyniku walczyli i mieli nadzieje na odrobienie strat. Mimo obaw, wszyscy zgodnie przyznawali, że wierzyli iż uda się rozegrać 90 minut meczu, a ewentualne zamieszki wybuchną dopiero po jego zakończeniu.
Podsumowując na gorąco, gospodarzy czekają kary, zarówno finansowe, jak i sportowe. Mimo, że trenerzy obu drużyn są chętni, by dokończyć to spotkanie w innym terminie, na innym terenie, bez kibiców, to bardzo wątpliwe, by Mazowiecki Związek Piłki Nożnej zdecydował się na takie rozwiązanie. Łomianki powinny się spodziewać walkowera, grzywn za środki pirotechniczne, za kibiców wbiegających na boisko, za rzucanie petard i innych przedmiotów. Na chwilę obecną, najbardziej prawdopodobne wydaje się to, o czym pisałem wyżej, czyli rozgrywanie spotkań bez udziału publiczności, chociaż nie można wykluczyć, że stadion w całości zostanie zamknięty i piłkarze z Łomianek wszystkie spotkania rozegrają na wyjazdach.
Na zakończenie warto dodać, że Polonia dopiero godzinę po gwizdku sędziego opuściła stadion w ogromnej eskorcie policji. Z relacji znajomych kibiców, należących go grupy najbardziej poinformowanych, dowiedziałem się, że po drodze czeka na nich kilka niespodzianek. Ile w tych słowach jest prawdy, tego nie wiem, ale jeśli tylko dojdzie do bezpośredniego spotkania kibiców, to na pewno o tym poinformujemy.
Specjalnie dla Was, kilka najciekawszych opinii, które udało mi się zebrać w trakcie i po zakończeniu spotkania od przypadkowych ludzi:
"Problemem jest Polonia, we wszystkich miejscach, w których zawita, sceny będą podobne."
"Panie, tych kibiców to po prostu, zwyczajnie, trzeba spacyfikować."
"Wystarczyło nie zgodzić się na przyjazd kibiców Polonii, nie trzeba byłoby organizować tak licznej grupy policji, a z pewnością i mniej fanów niezwiązanych z Łomiankami zjawiłoby się na meczu."
A tak wyglądała murawa, gdy piłkarze zeszli do szatni: