Kiedy trenerowi puszczają nerwy [WIDEO]
2014-03-04 14:51:09; Aktualizacja: 10 lat temu72. minuta spotkania pomiędzy Hull a Newcastle. Alan Pardew, menedżer "Srok", po krótkiej, słownej sprzeczce atakuje głową piłkarza "Tygrysów". 52-latkowi puściły nerwy, ale to nie pierwszy taki przypadek w piłce nożnej.
Wydarzeniem z sobotniego meczu Premier League pomiędzy Hull a Newcastle żyła i w zasadzie wciąż żyje cała piłkarska Anglia. Rzadko dochodzi do sytuacji, w której menedżer, podczas trwania spotkania, atakuje piłkarza z przeciwnej drużyny, czy w ogóle kogokolwiek. Jeżeli miałby to ktoś uczynić, to tylko i wyłącznie Alan Pardew. Dlaczego? Najpierw przypomnijmy sobie sytuację z zeszłego weekendu:
Popularne
Jak widać, zachowanie piłkarza Hull, Davida Meylera, było nieodpowiednie, jednakże menedżer "Srok" nie powinien sam szukać sprawiedliwości i odgrywać się na zawodniku. Pardew został wyrzucony na trybuny, następnie Newcastle, które wydało w tej sprawie oświadczenie, ukarało Anglika grzywną w wysokości 100 tysięcy funtów oraz nałożyło na niego ostrzeżenie. To jeszcze nie koniec, ponieważ federacja angielska oskarżyła Pardew o agresywne zachowanie. Menedżer ma czas do 6 marca, by odpowiedzieć na te zarzuty.
A dlaczego tylko Pardew mógł coś takiego zrobić? To nie jego pierwszy występek w tym sezonie. Co prawda, w tamtej sytuacji nie użył swojej głowy jako "broni", ale zachował się równie nieodpowiednio:
W styczniu, podczas meczu Newcastle - Manchester City, nazwał menedżera "The Citizens", Manuela Pellegriniego, "starą pier****** pi***", co można zauważyć na powyższym filmiku. Wtedy jednak Anglik wywinął się od kary, przeprosił Chilijczyka i otrzymał tylko ostrzeżenie. Pisaliśmy o tej sytuacji szerzej TUTAJ
Ale te wydarzenia to nic względem tego, co wydarzyło się po zakończeniu spotkania pomiędzy Swindon Town a Southamptonem w 2011 roku. Leon Clarke, piłkarz klubu ze Swindon, w czasie schodzenia z boiska kłócił się z Claudio Donatellim, trenerem od przygotowania fizycznego. Do akcji wkroczył Paulo Di Canio, ówczesny menedżer "The Robins". Chciał uspokoić zawodnika, jednak skończyło się na tym, że doszło do... bijatyki pomiędzy nimi. Po wszystkim, Clarke został wypożyczony do Chesterfield, a następnie przekazany do Charlton Athletic, gdyż Di Canio zakomunikował, że "póki ja będę w Swindon, on tutaj nigdy nie zagra".
Jednak nie tylko na Wyspach trenerom puszczają nerwy. Do jednej z najdziwniejszych sytuacji doszło w 2012 roku, kiedy to Delio Rossi nie wytrzymał ciśnienia po tym, jak w drwiący sposób Adem Ljajić dziękował i gratulował swojemu trenerowi za to, iż został ściągnięty z boiska w 32. minucie. Po całej sytuacji, którą można zobaczyć na filmiku poniżej, Delio Rossi został natychmiastowo zwolniony.
Mecze pomiędzy Barceloną a Realem Madryt zawsze naszpikowane są ogromną dawką emocji. Niestety bardzo często tymi nieodpowiednimi. Tak też było podczas meczu Copa del Rey w 2011 roku, kiedy to po faulu Marcelo na Fabregasie doszło do regularnej kłótni. Poniosło wtedy ówczesnego trenera "Królewskich" José Mourinho, który wsadził swój palec w oko Tito Vilanovy, pełniącego rolę asystenta Pepa Guardioli. Po meczu Portugalczyk dolał oliwy do ognia mówiąc, iż nie zna kogoś takiego jak "Pito Vilanova".
Pozostając w Hiszpanii i cofając się do niedzieli, również można przytoczyć sytuację, w której trenerowi, a w tym przypadku asystentowi trenera, Germánowi Burgosowi puściły nerwy. Gdyby nie Diego Simeone i kilka innych osób, to kto wie, czy Burgos nie dostałby dożywotniej dyskwalifikacji.
Najdziwniejsze rzeczy dzieją się jednak w niższych ligach. W Brazylii, w drugiej lidze Paulista, trener Comercial, Pedro Santilii, najpierw staranował piłkarza rywali, a następnie uderzył sędziego. Później, trzymając piłkę pod pachą, zszedł z boiska, nie czekając na reakcję arbitra. Jego klub przegrał tamto spotkanie i spadł do niższej ligi.
Podobnych sytuacji jest mnóstwo, ale skończymy na Pedro Santilii. Ostatecznie, nie po to przecież kibicujemy czy oglądamy mecze piłkarskie, by być świadkiem tego, jak wygląda "boks" w wykonaniu trenerów.