Koniec marzeń o pucharach. Mistrz Polski trzeci raz z rzędu przegrywa na wyjeździe
2016-05-08 18:05:06; Aktualizacja: 8 lat temuPiłkarze Jana Urbana przegrali pojedynek z Cracovią i definitywnie przekreślili swoje szanse na awans do europejskich pucharów.
Niedziela w Ekstraklasie to zmagania o europejskie puchary. Jedni walczą o nie, aby osiągnąć przedsezonowy cel, drudzy aby wycisnąć maksimum z dobrego sezonu i zapisać się w historii klubu i polskiego futbolu. Cracovia była tą drugą drużyną, a zwycięstwo nad osłabionym Lechem przybliżyłoby piłkarzy Jacka Zielińskiego do Ligi Europy.
Szpital
Puchar pocieszenia to od lat główny cel najlepszych polskich drużyn. Właśnie w tych rozgrywkach ostatnio osiągaliśmy najwięcej, a dobre występy na starym kontynencie skutkowały transferami najlepszych zawodników. W ten sposób budowaliśmy markę Ekstraklasy, a klubowe kasy nie świeciły pustkami. Dzięki tym funduszom drużyny zachowywały swojego gwiazdy, przez co z roku na rok budowały swoją pozycję na krajowym podwórku.Popularne
Jednak obecny sezon wymknął się Lechowi spod kontroli. Najpierw słaby początek sezonu, czego skutkiem była zmiana szkoleniowca na Jana Urbana. Później powrót do dobrej gry, mentalna odbudowa zespołu i beznadziejny finał rozgrywek. W stolicy Wielkopolski już nikt nie wierzył w wygranie trzech finałów, które (przy korzystnych wynikach przeciwników) dałyby upragnioną możliwość gry w europejskich pucharach. Bo czy z taką grą jak w finale Pucharu Polski można pokonać na wyjeździe Cracovię i Zagłębie Lubin? Zwłaszcza, że ostatnio piłkarze „Kolejorza” dwukrotnie wracali z delegacji bez punktów i nie strzelili bramki? Jeśli dodamy do tego osłabienia (kontuzje napastników i zawieszenie za kartki Łukasza Trałki), to tylko wrodzony optymizm Jana Urbana mógł uratować lechitów przed porażką.
Środek pola
Tylko sam huraoptymizm to za mało. Owszem, Lech bez problemów awansował do grupy mistrzowskiej, ale ostatnie występy (również dzisiejszy pojedynek z Cracovią) pokazały jak długa droga dzieli ich od europejskich pucharów. Piłkarze Jacka Zielińskiego nie zagrali wybitnego spotkania (zwłaszcza w drugiej połowie), ale wykorzystali słabości przeciwnika i to wystarczyło do odniesienia zwycięstwa. „Pasy” już od jakiegoś czasu porzuciły dawną tiki-takę, a dziś koncertowo zaprezentowały się w środku pola. Mateusz Cetnarski do spółki z Miroslavem Covilo oraz Marcinem Budzińskim zdominowali przeciwnika do tego stopnia, że Karol Linetty zagrał jeden z najsłabszych meczów w tym sezonie. Praca w defensywie to jedno, ale tercet Cracovii świetnie spisywał się również w ataku. To na barkach tych zawodników spoczywał ciężar prowadzenia gry gospodarzy, a to jak się z niego wywiązali zasługuje na nominację do jedenastki 35. kolejki Ekstraklasy (asysta Cetnarskiego przy bramce Jendriska i znakomity strzał z dystansu Budzińskiego).
Piłkarze Lecha nie zagrali złego spotkania, ale i tak trzeci raz z rzędu wrócą z delegacji na tarczy. Wszystko za sprawą nieodpowiedzialnej, bojaźliwej gry w obronie i braku skuteczności. Marcin Budziński znany jest z atomowego strzału z dystansu (chociażby gol w meczu z Jagiellonią) a i tak miał bardzo dużo miejsca do oddania strzału. Lechici głównie ze stałych fragmentów gry zagrażali bramce Grzegorza Sandomierskiego, ale mimo doskonałych okazji (jak ta Tetteha) nie potrafili umieścić piłki w siatce.Taka gra nie przystoi aktualnemu mistrzowi Polski i zespołowi z grupy mistrzowskiej. Piłkarze Jana Urbana mają szczęście, że zapewnili sobie utrzymanie, bo mieliby problemy w rywalizacji z Wisłą Kraków, Śląskiem Wrocław czy Koroną Kielce.
Kłopoty Lecha nie interesują krakowian. Zespół Jacka Zielińskiego w drugim meczu z rzędu wysłał wyraźny sygnał rywalom: nie spoczniemy, póki nie zakończymy tego sezonu na ligowym podium. Jak dotąd Cracovia pewnie zmierza ku realizacji swojego celu.