„La Roja” wreszcie pełna furii, czyli najlepszy finał w historii – Euro 2012, dzień 20

„La Roja” wreszcie pełna furii, czyli najlepszy finał w historii – Euro 2012, dzień 20 fot. Transfery.info
Adam Flamma
Adam Flamma
Źródło: Transfery.info | Fot. AFP

Magia, Hiszpania, Iker Casillas. Tak w skrócie można opisać finał Euro 2012. Finał, który nie tylko w aspekcie sportowym był czymś wielkim. Był dziełem sztuki, a dla Hiszpanii okazał się biletem na szczyt piłkarskiego panteonu.

To miał być historyczny finał. Hiszpanie marzyli o dokonaniu niemożliwego i obronieniu mistrzowskiego tytułu, co stanowiłoby ich trzeci z rzędu tryumf w wielkiej imprezie. Włosi chcieli sprawić kolejną niespodziankę swoim kibicom i dokonać cudu, czyli pokonać „La Furia Roja”. Bukmacherzy przed spotkaniem mówili prawie jednogłośnie: Włochy są bez szans. Piłkarscy eksperci już tacy jednomyślni nie byli i wskazywali na ostatni mecz „Squadra Azzura” z Niemcami. „Z takim futbolem mogą zatrzymać Hiszpanów” – mówił niedawno Didier Deschamps. Słowom byłego kapitana reprezentacji Francji wierzyły miliony włoskich kibiców rozsianych po strefach kibica ustawionych w każdym większym mieście w Italii. Swoje racje mieli też hiszpańscy fani, ale półfinał z Portugalia mocno ostudził ich apetyty i pokazał,  że ekipa Vicente del Bosque nie jest w optymalnej formie. Swoje trzy grosze dołożyły media. Nagłówki „Asa” czy „Marki” krytykujące grę reprezentacji, brak polotu i napastnika widzieli wszyscy kibice w Hiszpanii. Na trenerze zaczęto wieszać psy nim jeszcze piłkarze wybiegli na murawę.

- Krytyka była oczywiście w jakimś stopniu uzasadniona, ale po 90 minutach finałowego spotkania wszyscy  szczekacze mogą się zapaść pod ziemię. – powiedział po finale Luis Enrique, który komentował to spotkanie jako ekspert hiszpańskiej telewizji. Hiszpania przeszła do historii. Zmiażdżyła rywali 4:0, pokazała futbol kosmiczny do sześcianu, bo wielu z tych piłkarzy wygrało mistrzostwo Europy cztery lata temu, a dwa lata temu mistrzostwo świata. To coś więcej niż wybitne osiągnięcie. To moc i potęga nieosiągalna w futbolu w najbliższym czasie przez nikogo. Włosi doskonale zdawali sobie z tego sprawę przed spotkaniem. Wypowiedzi piłkarzy były bardzo zachowawcze i stonowane. – Wiemy, że oni są zdeterminowani, że dla nich to coś więcej niż finał. Ale chcemy powalczyć – mówił przed meczem Gianluigi Buffon. I Włosi walczyli. Ale nie tylko z Hiszpanami, tylko także z kontuzjami. Już po 20 minutach boisko musiał opuścić Giorgio Chiellini, natomiast w 60 minucie meczu z boiska musiał zejść kontuzjowany Thiago Motta. Ponieważ trener Prandelli wykorzystał wcześniej wszystkie zmiany, Włosi przez pół godziny grali w dziesiątkę. Dlatego tym bardziej należy ich docenić. Bo choć od razu Hiszpania zaczęła atakować i szybko zdobyła gola, reprezentacja Italii nie poddała się i walczyła. Bliscy strzelenia gola byli Balotelli i Di Natale. Jednak Hiszpania miała kogoś, kto wybronił w tym meczu kilka takich sytuacji, że do tej pory można mieć wątpliwości, czy to rzeczywiście człowiek. Mowa o „Świetym Ikerze” Casillasie, który po raz kolejny pokazał, że jest najlepszy. Najwybitniejszy. I najdłużej niepokonany w historii ME. Że należy mu się Złota Piłka i pomnik w każdym mieście w Hiszpanii. Bo tacy snajperzy jak Cassano, Balotelli czy Di Natale w swojej karierze pokonywali już wielu świetnych golkiperów. W tym spotkaniu Ikera nie pokonał żaden.

- Z pewnością to nie był łatwy mecz. Włosi postawili trudne warunki, grali agresywnie, szybko, byli dobrze zorganizowani. I znowu grali ofensywnie. To inne Włochy niż zwykle, dlatego tym większy jest nasz sukces – komplementował świeżych wicemistrzów Starego Kontynentu Fernando Morientes, ekspert hiszpańskiej telewizji. Trzeba przyznać mu rację, bo takiej Italii dawno nie było. Grająca mądry, poukładany i ofensywny futbol włoska ekipa stała się sensacją turnieju i zapowiedzią naprawdę ciekawej drużyny w zbliżających się eliminacjach do mundialu w Brazylii. Już niebawem o tym turnieju pomyślą pewnie także Hiszpanie, bo po tryumfie w Kijowie wydaje się, że nie mają żadnych ograniczeń. Krytykowani po ostatnich występach, Hiszpanie wreszcie zagrali tak, jak nas do tego przyzwyczaili. Szybkie poddania, groźne ataki i piękne rajdy. Cała „La Furia Roja”. I choć jeden z moich redakcyjnych kolegów narzekał ostatnio, że ekipa del Bosque stała się chyba typową drużyną turniejową,  to teraz wypada zadać pytanie: czy jakakolwiek drużyna tak zakończyła turniej? Odpowiedź jest prosta i brzmi nie. Hiszpanie przeszli do historii, pokazali nam kawałek innego świata, gdzie w ataku może zagrać środkowy pomocnik i strzelać gole, gdzie można wygrywać bez klasycznej 9, gdzie można cieszyć się grą i na boisku zaserwować rywalowi tiki-takę, która buja obrońcami rywala jak meksykańska fala kibicami na stadionie. I nawet jeśli ten kawałek nieba widzieliśmy tylko przez 90 minut, to i tak kibice Ci dziękują, Hiszpanio. Bo dla takich meczy warto żyć i zdzierać gardło na stadionie z kibicami albo w ścisku w pubie próbować zobaczyć choćby kawałek telewizora. Warto. Nie tylko dla wygranych, ale też dla przegranych, którzy swoją postawą podbili serca kibiców, również polskich. Starzy mistrzowie jak Pirlo jak Buffon pokazali klasę, potwierdzili, że są wspaniali. Ręce składały się same do oklasków. Dla Włochów i Hiszpanów, którzy sprawili, iż był to prawdopodobnie jeden z najlepszych finałów w historii piłki nożnej. Finał (trzeci z rzędu!!!) , po którym nikt w Hiszpanii nie zaśnie, a z ulic, domów, dosłownie zewsząd dobiegać będzie okrzyk „Campeone, campeone!”.

Więcej na temat: EURO 2012 Hiszpania Włochy

Zobacz również

Relacje transferowe na żywo [LINK] Relacje transferowe na żywo [LINK] OFICJALNIE: Maksymilian Stryjek odchodzi z klubu. Planuje transfer do lepszej ligi OFICJALNIE: Maksymilian Stryjek odchodzi z klubu. Planuje transfer do lepszej ligi Z nimi Wisła Kraków może zagrać w eliminacjach Ligi Europy Z nimi Wisła Kraków może zagrać w eliminacjach Ligi Europy Łączy się go z grą w reprezentacji Polski, strzelił gola w półfinale europejskiego pucharu Łączy się go z grą w reprezentacji Polski, strzelił gola w półfinale europejskiego pucharu Jarosław Królewski po triumfie w Pucharze Polski. Na to pójdzie pięć milionów złotych Jarosław Królewski po triumfie w Pucharze Polski. Na to pójdzie pięć milionów złotych Nadchodzą ciężkie chwile Pogoni Szczecin? „Dla mnie to koniec tego projektu. Trauma zostanie na długo” Nadchodzą ciężkie chwile Pogoni Szczecin? „Dla mnie to koniec tego projektu. Trauma zostanie na długo” Ten wpis Pogoni Szczecin na Twitterze źle się zestarzał Ten wpis Pogoni Szczecin na Twitterze źle się zestarzał Napastnik Wisły Kraków nie zapomniał o jej byłym trenerze po triumfie w Pucharze Polski Napastnik Wisły Kraków nie zapomniał o jej byłym trenerze po triumfie w Pucharze Polski Alan Uryga skomentował zwycięstwo w finale Pucharu Polski Alan Uryga skomentował zwycięstwo w finale Pucharu Polski

Najnowsze informacje

Ekstra

Ekstra

Nasi autorzy