Liga nasza, bramki wasze - tabela Ekstraklasy po odliczeniu goli cudzoziemców
2014-04-18 18:02:09; Aktualizacja: 10 lat temuPodsumowując rundę zasadniczą sezonu 2013/2014 T-Mobile Ekstraklasy, postanowiliśmy odejść od typowych analiz i sprawdzić, jak wyglądałaby tabela, gdyby brane były pod uwagę tylko gole strzelone przez Polaków.
Przed rozpoczęciem obecnych rozgrywek wprowadzono w życie reformę ESA-37. Z tego powodu, podsumowywana jest obecnie runda zasadnicza, czyli 30. kolejek, po których tabela dzielona jest na dwie połówki - grupę A i grupę B. Drużyny z tej pierwszej będą walczyć o mistrzostwo i możliwość gry w europejskich pucharach, a te z drugiej muszą starać się o utrzymanie w Ekstraklasie. Żeby było ciekawiej, to dorobek punktowy, dotychczas zdobyty, jest dzielony na pół (w przypadku połówek, zaokrągla się w górę). Teraz czeka nas kolejne siedem kolejek, które o wszystkim zadecydują.
Jednym z powodów zaistnienia takiej reformy, było wprowadzenie większej atrakcyjności do naszych rozgrywek - stąd też dzielenie punktów. Taki system miał motywować zespoły do walki do samego końca, a kibicom oszczędzić oglądanie fatalnych widowisk pod koniec sezonu, kiedy to ekipy pewne utrzymania często odpuszczały swoje mecze.
Kolejnym motywem tych zmian było wydłużenie sezonu i zwiększenie liczby kolejek. Z racji tego, iż ciężko byłoby utrzymać pewną finansowo osiemnastozespołową Ekstraklasę (wiele obecnych ekip w T-ME drży przed procesem licencyjnym), to zdecydowano się na reformę w takiej postaci, jaka jest obecnie. Zamysł wydłużenia rozgrywek powstał również dlatego, iż poziom naszej piłki znajduje się obecnie na, nie oszukujmy się, niskim pułapie. Stwierdzono więc, że więcej spotkań w sezonie zmusi kluby do wystawiania w swoich składach Polaków. A najlepiej by było, gdyby to byli młodzi piłkarze. W końcu, 37 meczy plus rozgrywki pucharowe (europejskie i/lub krajowe) to sporo, jak na organizmy naszych ligowców.Popularne
Teoretycznie, pomysł mógłby wypalić, bo skoro kadrę klubową trzeba by było rozszerzyć do 25-30 piłkarzy, co wiążę się z pewnymi kosztami, na które księgowi nawet nie chcą patrzeć, to najlepiej skorzystać z młodych Polaków. Ale w naszym kraju potrafimy kombinować i ukręcić coś z niczego. Prezesi i trenerzy wolą wyszukiwać i ściągać piłkarzy z zagranicy i nimi zapychać protokoły meczowe, licząc na to, że skoro nie wychowany w kraju nad Wisłą, to pewnie szybciej biega, kreatywniej myśli i kopie prościej.
Co można więc zrobić, żeby pokazać, że może lepiej skupić się na wychowywaniu młodzików? A gdyby tak liczyły się tylko gole strzelone przez Polaków? Zapomnijcie o Radoviciu, Quintanie, Lovrencsicsu, Paixao czy Višnakovsie. Bierzemy pod uwagę tylko to, co do bramki wepchną Brożek, Teodorczyk, Piech, Nowak, Jankowski i wielu innych. Pamiętacie wspaniałe widowisko w Kielcach z 20 września, kiedy to Korona przegrała z Legią w stosunku 3-5. Tak? Zobaczmy, co by było, gdyby liczyły się tylko gole Polaków - kielczanie wygrywają 3-1. A zwycięstwo 4-1 Widzewa z Lechią? Dla łodzian strzelali cudzoziemcy, a dla gdańszczan Pietrowski, czyli goście wygrywają 0-1. Widać, że wiele wyników uległoby zmianie. Jak więc wyglądałaby tabela? Rzućmy okiem najpierw na tą obecną:
A teraz zobaczmy, jak wygląda tabela, jeśli weźmiemy pod uwagę tylko gole strzelone przez Polaków*.
[Pojawiły się komentarze, iż nie wszyscy widzą powyższą grafikę. Dlatego też poniżej znajduje się jej screeshot]
Pierwsza różnica, która rzuca się w oczy, to duża zmiana jeśli chodzi o Legię Warszawa - z pozycji lidera na dziesiąte miejsce. Nie ma się jednak co temu dziwić. Trzon ofensywy "Wojskowych" stanowi Radović, rola napastnika przypada jemu bądź Sa lub Dwaliszwiliemu. Do siatki rzadko trafiają Polacy - Żyro, Kucharczyk, Jodłowiec i inni. W ten sposób z 60 goli strzelonych, Legia zeszła tylko do 20. Pozycję lidera przejął Ruch Chorzów i to ze zdecydowaną przewagą. Tu również nie ma nic szokującego. Kadra chorzowskiego klubu to prawie sami rodacy (tylko jeden Rosjanin), a dorobek bramkowy nie ulega żadnej zmianie - wszystkie gole padły łupem Polaków.
Pozycje Wisły i Lecha nie są zaskoczeniem. Zarówno w jednym, jak i w drugim klubie występuje bramkostrzelny napastnik. Oczywiście, do obu można mieć trochę zastrzeżeń, jednak Brożek i Teodorczyk przyczyniają się do tego, w jakim miejscu znajdują się ich kluby w obu tabelach. Ciekawie robi się na czwartej pozycji, którą objęło Podbeskidzie Bielsko-Biała. Podopieczni Leszka Ojrzyńskiego zaliczyli ogromny wzrost, w końcu normalnie będą walczyli do końca o utrzymanie, ale jeśli liczyłyby się tylko gole Polaków, to mieliby szansę na występy w europejskich pucharach. Cóż, jest to jakaś forma pocieszenia dla kibiców "Górali".
W przypadku Lechii Gdańsk można się było spodziewać wyższej pozycji. Kadra lechistów składa się z wielu młodych, polskich piłkarzy, ostatnio rozstrzelał się Patryk Tuszyński, swoje również ukłuł Grzelczak. Jednak kilka ważnych bramek było autorstwa jesiennej gwiazdy klubu z PGE Arena, Daisuke Matsui. Pomimo tego, wzrost o trzy pozycje odnotowany. Dla Korony Kielce liczenie tylko goli Polaków wyszło na dobre - przesunięcie do grupy A i awans na szóste miejsce. Niewiele się zmieniło w przypadku Górnika Zabrze, który wciąż byłby uplasowany na siódmej pozycji.
Spadek Pogoni Szczecin na ósmą lokatę ukazuje jej zależność od dwójki Japończyków - Murayamy i Akahoshiego. Na szczęście dla "Portowców" dobry sezon rozgrywa Marcin Robak, który znajduje się na fotelu lidera klasyfikacji strzelców. Quintano-zależna Jagiellonia zajęła dziewiątą lokatę, co jest awansem, ale biorąc pod uwagę różnicę w golach - z 46 na 28 - widać, że brakuje skuteczności Polakom... a może minut gry, które zabierają im na przykład zimowe nabytki ze Skandynawii.
Piast Gliwice ulokował się na miejscu jedenastym, natomiast za nimi jest Zawisza. Bydgoski klub swoją wysoką pozycję w T-ME zawdzięcza wzmocnieniom przeprowadzonym latem. Do drużyny prowadzonej przez Ryszarda Tarasiewicza dołączyli tacy piłkarze jak Bernardo Vasconcelos, Luis Carlos czy Herold Goulon. Swoje odgrywa również Masłowski, jednak większość goli strzelali zawodnicy z zagranicy. To powoduje zejście z 43 do 23 bramek, a w konsekwencji zajęcie dopiero dwunastej lokaty.
Kolejne miejsca zajmują Zagłębie Lubin (13), Śląsk (14) i Cracovia (15), co odzwierciedla słabe rozgrywki w wykonaniu tych drużyn. Ich miejsca w normalnej tabeli również nie zachwycają. Ostatnia lokata przypadła Widzewowi Łódź. Sam fakt znalezienia się na końcu stawki dziwić nie może. Bardziej martwi jednak dorobek punktowy i bramkowy RTS-u. Tylko trzynaście punktów i dziesięć goli ewidentnie wskazuje, że w Łodzi nie dzieje się najlepiej. Transfery zagranicznych piłkarzy, z których wyróżnił się tylko Višnakovs, nie uratują Widzewa przed spadkiem, a znacząco obciążały, już i tak marny, budżet finansowy.
Podsumowując, nie wnosimy o całkowity zakaz ściągania cudzoziemców. Broń Boże. Tylko szukajmy takich, którzy wniosą coś dobrego do naszej ligi. Takich, którzy swoim profesjonalizmem na każdej płaszczyźnie będą imponować młodym, bijącym do pierwszego składu, piłkarzom. Takich, którzy później walnie przyczynią się do udanych występów w europejskich pucharach. Wyróżniających się, a nie zapychaczy. Przedstawienie tabeli, gdzie liczyłyby się tylko gole strzelone przez Polaków, ma być pewną wskazówką, zasygnalizowaniem, że z zawodników tylko i wyłącznie krajowych da się zbudować drużynę, mającą szansę na powodzenie w lidze. A jeśli do tego doda się kilku obcokrajowców na odpowiednio wysokim poziomie, wówczas sukces jest na wyciągnięcie dłoni, a ta wymarzona Liga Mistrzów byłaby trochę bardziej w naszym zasięgu.
* - zaliczane również są wszystkie gole samobójcze oraz walkower dla Jagielloni ze spotkania z Legią Warszawa.
Śledź autora: