Lille z „El Loco” mierzy wysoko

2017-08-06 23:10:56; Aktualizacja: 7 lat temu
Lille z „El Loco” mierzy wysoko Fot. Transfery.info
Redakcja
Redakcja Źródło: Transfery.info

Nowy trener w osobie Marcelo Bielsy, bogaty właściciel i jak dotąd wydatki na transfery rzędu 65 milionów euro.

Tak wygląda aktualnie OSC Lille, które po długim okresie przeciętniactwa chce wyjść z cienia i powalczyć o coś więcej niż środek tabeli.

Początek nowej ery – bo na taką nadzieję mają kibice Lille – wiąże się z przejęciem klubu przez Gérarda Lopeza. W styczniu 2017 roku doszło do transakcji, na mocy której dotychczasowy właściciel Michel Seydoux sprzedał OSC luksemburskiemu przedsiębiorcy. Największym sukcesem w trakcie czternastoletnich rządów Seydoux było wygranie Ligue 1 w sezonie 2010/2011, ale późniejszy okres, a szczególnie ostatni sezon pokazały, że klub potrzebuje dużo większych nakładów finansowych, aby się rozwijać. A te Lopez gwarantuje.

Przejęcie Lille nie było pierwszym podejściem Luksemburczyka do Ligue 1. Kilka lat wcześniej robił przymiarki pod Olympique Marsylia, ale ówczesna właścicielka Margarita Louis-Dreyfus nie wyraziła chęci sprzedaży. Gérard Lopez musiał zrezygnować chwilowo z pomysłu przejęcia klubu i wrócił do swojej największej pasji, czyli samochodów. Przez kilka lat był właścicielem teamu Lotus występującego w F1. Jest również posiadaczem jednej z największej kolekcji samochodów na świecie, w swoim garażu zgromadził aż 85 maszyn.

Nabywając Lille, zastał drużynę w totalnej demolce, walczącą w dole tabeli o utrzymanie. Tymczasowego trenera, Patricka Collota, zastąpił Franck Passi. Powierzenie funkcji trenera Passiemu dało jasny sygnał, kto ma zostać docelowym trenerem Mastifów, mianowicie Marcelo „El Loco” Bielsa. Francuz był asystentem Bielsy, gdy ten pracował w Marsylii i jego zadaniem w Lille było dokończenie rozgrywek – sezon uznano za stracony, więc za cel postawiono tylko utrzymanie – i przygotowanie gruntu pod ekscentrycznego trenera. Jak się później okazało, Passiemu na tyle spodobała się funkcja pierwszego trenera, że postanowił odrzucić ofertę asystentury przy boku Bielsy i spróbować swoich sił w innym klubie, na razie bezowocnie.  

W międzyczasie trwało okienko transferowe, w trakcie którego nowy właściciel pokazał, czego można się spodziewać w najbliższej przyszłości. W ciągu kilkunastu godzin zakontraktowano aż sześciu zawodników i można było mieć duże wątpliwości, czy choć jeden z nich był przemyślany. Z perspektywy czasu tylko Xeka ściągnięty z rezerw Bragi spełnił oczekiwania. Nawet sprowadzony z Ajaxu za 7 milionów euro Anwar El Ghazi nie potrafił wpłynąć na dyspozycję drużyny (12 meczów i jedna bramka). Tak słabe transfery są dość zaskakujące, gdyż odpowiadał za nie dyrektor sportowy Luis Campos, który pełnił poprzednio tę samą funkcję w AS Monaco, a jak wiadomo, tam większość transakcji spłaca się wraz z pierwszym kopnięciem piłki przez nowego zawodnika. Tłumaczono, że są to przyszłościowe transfery i ciężko się z tym nie zgodzić, bo najstarszy zawodnik z zimowego zaciągu miał 23 lata. Jednak jeśli nie potrafili wywalczyć sobie miejsca w dołującym Lille, to tym bardziej nie poradzą sobie w dużo mocniejszej ekipie Bielsy.

A jak w ogóle ocenić przyjście do klubu Marcelo Bielsy? Najprościej, że jest zaskakujące i odważne. Bowiem każdy, kto mniej więcej ma pojęcie jakim trenerem jest Argentyńczyk, zdaje sobie sprawę, że wraz z przyjściem do klubu tego właśnie szkoleniowca wszystko w klubie zostanie zmienione (na lepsze?) pod jego dyktando. Szybki przykład. Jedną z pierwszych jego decyzji było zamontowanie biurka na trybunie w ośrodku Lille, aby miał lepszy widok na swoich podopiecznych. Niby nic, ale pokazuje, kto od teraz jest panem i władzą w Lille. 
Tak naprawdę ciężki charakter i brak jakiejkolwiek chęci podporządkowania się spowodował, że Bielsa nigdy nie pracował w wielkim klubie – z całym szacunkiem dla Athletic Bilbao i Olympique Marsylia. Choć Argentyńczyk ma rzeszę wiernych wyznawców, np. Pepe Guardiola, to różni ich to, że Ci są w stanie zejść ze swoich wymagań na rzecz dobra drużyny. Bielsa tak nie potrafi, jest święcie przekonany co do słuszności swojej ideologii (trzy razy A – Atak, Atak, Atak) i w przeszłości powodowało to wiele konfliktów z władzami klubów. Marsylię opuścił po pierwszej kolejce sezonu 2015/16, gdy okazało się, że z zespołu odeszło kilku kluczowych zawodników, a w ich miejsce nie przyszedł nikt wartościowy. Ta sama przyczyna – brak transferów – miała spowodować jego odejście po dwóch! dniach z Lazio Rzym, choć jest i druga teoria mówiąca, że odezwała się do niego argentyńska federacja z propozycją przejęcia reprezentacji. 

Wnioskuje się, że właśnie swoboda w działaniu i przeprowadzaniu transferów spowodowała przyjście Marcelo Bielsy do OSC Lille. Argentyńczyk szybko zaczął rozporządzać otrzymanymi pieniędzmi i jak na razie robi to na niespotykaną w tym klubie skalę. Na początku mocno przewietrzył szatnię, pozbywając się zasłużonych dla klubu Rio Mavubę (Sparta Praga) (jego historię przedstawialiśmy niedawno tutaj), Marko Basę, ale również Sebastiena Corchię (Sevilla) i niezwykle zdolnego Soualiho Meïté (AS Monaco). Na dniach klub opuści prawdopodobnie również wieloletni bramkarz Mastifów Vincent Enyeama. Jednak to wietrzenie wygospodarowało sporo miejsca, które momentalnie Bielsa zaczął wypełniać. Wymienianie nowo pozyskanych wprowadziłoby lekki chaos, więc zamieścimy screen i przejdziemy od razu do omawiania.


Zadziwiająca jest liczba pozyskanych Brazylijczyków. Jednak wiedząc jakim pracoholikiem jest Bielsa, wierzymy, że każdego z nich prześwietlił po tysiąckroć, nim postanowił zapłacić za nich tak duże pieniądze. Szczególnie ciekawie zapowiada się Thiago Maia, który wraz z m.in. Neymarem czy Marquinhosem zdobył złoty medal na Igrzyskach Olympijskich w Rio de Janeiro w 2016 roku. 14 milionów wydane na środkowego pomocnika jest rekordem w historii Lille. Łatwo też dostrzec, że szkoleniowiec postawił na młodych zawodników, którzy mają jeszcze czas i możliwości na rozwinięcie swoich umiejętności. Bielsa, jak to Bielsa postanowił w głównej mierze zakontraktować zawodników ofensywnych. Choć i tu trzeba przyznać, że była taka potrzeba. W zeszłym sezonie tylko dwóch zawodników strzeliło w lidze więcej niż pięć goli – Nicolas de Preville 14, a Eder 6. Dodatkowo nieznana jest przyszłość najlepszego strzela, gdyż mocno zabiega o niego Rennes. Tak jak pisaliśmy wyżej, transfery dość enigmatyczne, ale gdzie szukać siły, jak nie w młodych Brazylijczykach? 

65 milionów euro, jakie dotychczas wydał Bielsa, narzucają na niego sporą odpowiedzialność. Po słabym zeszłym sezonie kibice, ale i właściciele mają ogromne oczekiwania. Często tak duża liczba przetasowań wiąże się z wprowadzeniem chaosu w drużynie, ale wydaje się, że kto jak kto, ale „El Loco” jest osobą, która może sprostać zadaniu wyprowadzenia klubu na prostą. Poza tym sami zawodnicy w pierwszych wywiadach podkreślali, że o ich angażu zadecydowała postać Argentyńczyka i nie mogą się doczekać rozpoczęcia z nim współpracy. Także pozostaje trzymać kciuki za nową siłę w Ligue 1. 

MICHAŁ BOJANOWSKI