Miliony z przedmieść Belgradu

2014-09-19 01:25:20; Aktualizacja: 10 lat temu
Miliony z przedmieść Belgradu Fot. Transfery.info
Szymon Podstufka
Szymon Podstufka Źródło: Transfery.info

Nie przekraczająca 20 procent średnia frekwencja na meczach ligowych, nisko wyceniane prawa telewizyjne, roczny budżet na poziomie 10 milionów euro, dopinający się tylko dzięki sprzedaży piłkarzy. Serbska rzeczywistość Partizana to nie bajka.

O takich momentach jak zwycięstwo z Realem Madryt 3:0 w ćwierćfinale Pucharu Europy, czy porażka 1:2 w finale tych rozgrywek wspomina się w Belgradzie ze sporym rozrzewnieniem. Teraz dola Partizana to walka o jakiekolwiek punkty w fazach grupowych i to tylko wtedy, gdy uda się doń awansować. Dwie ostatnie europejskie kampanie serbskiego giganta to trzy punkty w dwunastu meczach. Gdy udało się awansować do Ligi Mistrzów, nikt nie bawił się z Grovari (Grabarzami) w sentymenty. Sześć meczów, sześć porażek. Oczywiście bez szans nawet na wiosnę w Lidze Europy. 
 
Mimo tak słabej pozycji na kontynencie mistrza kraju w sześciu z siedmiu ostatnich kampanii ligowych, Serbowie na brak świetnych piłkarzy narzekać nie mogą. Większość z nich pochodzi właśnie z Partizana. Dlaczego więc obecni wicemistrzowie własnego podwórka nie potrafią z nich poskładać zespołu na miarę Europy? Zwyczajnie brakuje na to czasu.
 
Sześć zer nie do odrzucenia
 
Milan Smiljanić, Ivan Radovanović, Nikola Gulan, Stefan Jovetić, Adem Ljajić, Stefan Savić, Matija Nastasić, Lazar Marković, Aleksandar Mitrović. Co ich łączy? Klubem, z którego wszyscy bez wyjątku wypłynęli na szerokie wody był właśnie Partizan. Co jeszcze? Żaden nie dotrwał w Belgradzie nawet do 21. urodzin. A zaraz po osiągnięciu tego wieku z klubu odeszli przecież Zoran Tosić, Milos Jojić, Ivan Obradović czy Ljubomir Fejsa. Grovari po prostu nie stać na to, by odrzucać warte kilka milionów euro oferty. Gdy faks, na którym widnieje liczba z sześcioma zerami pojawia się w klubie, nikt szczególnie długo się nie zastanawia. Ale jest ku temu jeszcze jeden powód.
 
Akademia Partizana należy bowiem do najlepszych na Starym Kontynencie. W raporcie CIES Football Observatory na rok 2014, ustępuje tylko Ajaxowi pod względem wychowanków w najwyższych klasach rozgrywkowych w Europie. Według raportu ma ich aż 66. O 3 mniej niż wspomniani Holendrzy, a o 5 więcej niż Barcelona i 20 więcej, niż Real Madryt. 
 
Społeczny skauting
 
Gdzie tkwi sekret? Wygląda na to, że na przedmieściach Belgradu. Tam też położony jest kompleks treningowy SC Partizan-Teleoptik. Ładny, choć - jeśli spojrzeć na liczby - bardzo niepozorny. Na ten moment znajduje się w nim jedynie 19 apartamentów dla młodych zawodników i pracowników akademii. Co z pozostałymi? Mieszkają w hotelach, co wkrótce ma się zmienić, gdy do użytku oddany zostanie obiekt z 56 apartamentami dwu- i trzyosobowymi. Pozwalają na to oczywiście zyski z transferów, ale także oszczędności. Choćby te na skautach.
 

Akademia treningowa SC Partizan-Teleoptik | fot. NK Partizan
 
Partizan zatrudnia bowiem oficjalnie kilku takich pracowników, ale jego siatka liczy kilka, może nawet kilkanaście tysięcy osób. Wiele talentów wylądowało bowiem w obiekcie SC Partizan-Teleoptik… z polecenia kibiców. Przepływ piłkarzy ułatwiają także przepisy, a raczej ich brak. W Serbii nie obowiązuje ekwiwalent za wyszkolenie, a zespoły muszą się jedynie między sobą dogadać co do kwoty, za jaką młody piłkarz zmieni barwy. W przypadku takiej potęgi, jaką jest na krajowym podwórku Partizan, malutkie klubiki ledwo wiążące koniec z końcem mają niewiele do gadania.
 
Ostateczna rekrutacja jest jednak na niezwykle wysokim poziomie. Świadczą o tym nazwiska piłkarzy, którzy na początku swojego CV wpisują „FK Partizan”, ale i wyniki juniorskich i młodzieżowych zespołów Partizana. W Serbii rokrocznie nie mają sobie równych - w sezonie 2013/2014 zespoły od U-14 do U-17 zdobyły trzy na cztery mistrzostwa w swoich kategoriach. Nie gorzej jest na arenie międzynarodowej. Jak można przeczytać na oficjalnej stronie klubu, Partizan brał w ostatnich 8 latach udział w 61 turniejach młodzieżowych w całej Europie. Z 38 przywiózł medale, w tym 16 złotych. W organizowanym przez siebie, trwającym dwa dni starciu ekip U-17, wygrał czterokrotnie. Drugi w kolejności Real Madryt - trzy razy.
 
Dziesięć „warstw” zaprawy
 
Najważniejsze, że talenty wykuwane mozolnie od najmłodszych lat (Partizan zaczyna rekrutować od 10. roku życia) nie znikają gdzieś w niewyjaśnionych okolicznościach, tylko jako przygotowani do wielkiej piłki gracze najpierw zachwycają w lidze, by często zaraz po osiągnięciu pełnoletniości wyfrunąć do Włoch, Anglii czy Hiszpanii. Ogromna w tym zasługa systemu, jaki Serbowie wprowadzili w swojej akademii.
 
- Podczas swojej drogi przez kolejne zespoły juniorskie i młodzieżowe, zawodnik jest szkolony przez dziesięciu różnych trenerów. Każdy z tych szkoleniowców dodaje swoją „warstwę” piłkarskiej zaprawy. Talent jest tam traktowany wielowymiarowo - mówi o akademii Partizana człowiek odpowiedzialny za rozwój piłki juniorskiej i młodzieżowej w Serbii, Igor Janković. Jeśli ktoś chciałby zakwestionować słowa Jankovicia, niech najpierw spojrzy na skład reprezentacji Serbii z ostatniego spotkania towarzyskiego z Brazylią. Gdy w 70. minucie Zoran Tosić zastąpił na placy gry Dusana Tadicia, cały kwartet ofensywny zestawiony przez Dicka Advocaata składał się z wychowanków Partizana. Mitrović na szpicy, a za jego plecami Marković, Jojić i wspomniany Tosić.


Aleksandar Mitrović, obecnie RSC Anderlecht | fot. Sportskeeda
 
A za moment przecież dojdą kolejni. Po trójkę Danilo Pantić, Andrija Zivković, Nikola Ninković już ustawiła się kolejka chętnych. 17-letni Pantić ma już podpisaną wstępną umowę z Juventusem. Zivković niedawno został najmłodszym debiutantem w historii swojego kraju, a także związał się z Pinim Zahavim, agentem kierującym karierami Carlosa Teveza czy Rio Ferdinanda. Ninkovicia natomiast doskonale zdążył poznać Danny Rose. Pomocnik miał urągać mu na boisku z powodu koloru skóry, gdy dwa lata temu Anglia U-21 grała z rówieśnikami z Serbii. Można jednak w ciemno założyć, że za kilka chwil znacznie częściej, niż o tej niechlubnej historii, będzie się mówiło o świetnych zagraniach wielkiego talentu ze znakiem jakości Partizana. 
 
Szlifiernia zwana Teleoptik
 
Takich złotych dzieci w każdym roczniku jest oczywiście niewiele - w najlepszym przypadku kilka. Ale i dla tych, których umiejętności wymagają doszlifowania, Partizan ma drogę rozwoju. Nazywa się Teleoptik. Dokładnie tak, jak człon nazwy akademii, co wcale nie jest przypadkiem. FK Teleoptik, występujący w Srbskiej Lidze Beograd (3. poziom rozgrywkowy) jest bowiem klubem satelickim Grovari, do którego trafiają utalentowane produkty akademii, nie gotowe jednak do regularnej gry w pierwszym zespole. W poprzednim sezonie aż pięciu podstawowych graczy Teleoptika Zemun było wypożyczonych z Partizana.
 
Nie myślcie przypadkiem, że Teleoptik to śmietnik, do którego trafiają resztki. Że w trzeciej lidze lądują odpadki z akademii. Zemun to nie piętno. To szansa na ogranie się przed ciężkim - przede wszystkim psychicznie - debiutem w lidze, w której w każdym meczu od Partizana wymaga się wysokiego zwycięstwa. Danko Lazović, Rajko Brezancić, Milos Jojić, Matija Nastasić, Filip Marković, ale także choćby Miroslav Radović. Wszyscy ci piłkarze co najmniej rok szlifowali swoje umiejętności grając w Teleoptiku i - jak widać - raczej tego nie żałują. Władze Partizana robią zresztą wszystko, by gra dla kluczowego w jego filozofii klubu filialnego była jak najbardziej prestiżowa. Na mecze Srbskiej Ligi Beograd jeżdżą więc trenerzy i skauci, dokładnie monitorujący rozwój swoich perełek.


Stadion FK Teleoptik Zemun | fot. Soccerway
 
A wszystko wskazuje na to, że już niedługo kilka trzeba będzie wystawić na sprzedaż. Pantić, Zivković i Ninković to nazwiska, które niemal na sto procent pozwolą w przyszłym roku dopiąć budżet, lekko nadwyrężony brakiem gotówkowych transferów z klubu tego lata. Gdyby chodziło o inny zespół, podnoszony byłby lament. Że to koniec wspaniałej ekipy, że znów trzeba tworzyć od zera. Tylko że na fundamentach, jakie leżą na przedmieściach Belgradu buduje się bardzo przyjemnie. Potwierdzają to słowa zatrudnionego w lipcu selekcjonera serbskiej kadry, Dicka Advocaata.
 
- Nie przyszedłem tutaj dla pieniędzy. Przyszedłem, bo ekscytuje mnie praca z tak utalentowanymi zawodnikami, jakich szkolą Serbowie.