Mings znaczy przyszłość?
2014-12-06 13:35:53; Aktualizacja: 9 lat temu Fot. Transfery.info
Od 10 tysięcy do 10 milionów - taką drogę, jeśli chodzi o wycenę swojego talentu, przebył w ostatnich miesiącach Tyrone Mings. Defensor Ipswich Town, na którego chrapkę ma między innymi londyński Arsenal.
Szybki, zwrotny, świetnie jak na swój wiek zbudowany Mings błysnął w tym sezonie. Akurat po tym jak przyszło mu zastąpić króla asyst, Aarona Cresswella, sprzedanego za 4,75 miliona funtów do West Hamu. Zadanie nie było proste, Cresswell w poprzednich rozgrywkach czternastokrotnie notował ostatnie podanie, które jego partnerzy zamieniali na bramkę. Wydawało się, że jego następcą zostanie Norweg Jonathan Parr, jednak jego Mick McCarthy widział na prawej flance. Na przeciwległej zaufał natomiast sprowadzonemu dwa lata temu z Chippenham za 10 tysięcy funtów Mingsowi.
Okazało się, że trafił mu się talent większy chyba nawet od Cresswella. Musiał o tym wiedzieć już od dawna, inaczej zgodziłby się na sprzedaż swojego podopiecznego do Crystal Palace, które latem oferowało 3 miliony funtów. Poczuł, że jeszcze chwila, jeszcze parę meczów i zarobi znacznie więcej.
Nie pomylił się. Dziś wycena Mingsa to około 8-10 milionów funtów. Można było zakładać, że chłopak będzie robił karierę. Po pierwsze - futbolu uczył się w akademii Southampton, uważanej za jedna z lepszych w Anglii. Po drugie - podobnie jak Danny Ings, nie dostał swojej szansy u „Świętych”, co poskutkowało tylko uwolnieniem jeszcze większych pokładów determinacji. Podobnie zresztą jak Ings, przechodził przez niższe klasy rozgrywkowe, by wreszcie błysnąć w Championship. Jeśli więc analogie będą trwać, wkrótce musimy Mingsa zobaczyć w angielskiej ekstraklasie.
Eksperci na Wyspach są zgodni - fizycznie jest na to w stu procentach gotowy. A my - jak zwykle, kiedy obserwujemy narodziny sporego talentu - nie możemy się doczekać oglądania go na boiskach jedjen z najlepszych lig świata tydzień w tydzień.
Zainteresowanie lewym obrońcą wyraził już Arsenal, podobno jego postępy bacznie monitorują również na Stamford Bridge. Wydaje się więc, że doczekamy się Mingsa w Premier League wcześniej niż później.