O dwóch takich, co mieli zawsze przegrywać
2014-07-11 19:57:50; Aktualizacja: 10 lat temu Fot. Transfery.info
Niedzielny finał może, a według fanów kadry Loewa musi być koronacją dwóch wielkich postaci niemieckiej piłki ostatnich lat - Philippa Lahma i Bastiana Schweinsteigera. Piłkarzy, którzy jeszcze dwa lata temu byli twarzami srebrnej generacji.
Historię Michaela Ballacka znają całe Niemcy. Genialny piłkarz, który w swoim czasie zdecydowanie wybijał się ponad umiejętności piłkarskie swoich rodaków. Był kapitanem reprezentacji i występował w jednych z największych klubów świata - Bayernie Monachium i Chelsea Londyn. Ballack przez wielu zapamiętany został jednak jako vize-Ballack, czyli mistrz od wielkich porażek. Ballack, mimo wspaniałej kariery, nigdy nie wygrał międzynarodowego trofeum. W jego ślady mieli pójść Bastian Schweinsteiger i Philipp Lahm...
Lista porażek Schweinsteigera i Lahma jest zawstydzająco długa. Najpierw nie powiodło im się w finale EURO 2008, gdzie przegrali z Hiszpanią. Potem przyszedł 2010 rok, gdzie polegli w finale Ligi Mistrzów z Interem Mediolan, a kilkanaście tygodni później musieli pogodzić się tylko z trzecim miejscem na Mistrzostwach Świata. W RPA ekipa Loewa grała doskonale, ale została powstrzymana, znów przez Hiszpanię. Podobny los Niemców czekał w 2012 roku. Porażka w finale Ligi Mistrzów z Chelsea i bardzo rozczarowujące odpadnięcie z EURO po półfinale w Włochami.
Największym szokiem dla "Bastiego" i Philippa było przeżycie z finału Ligi Mistrzów w Monachium. To miał być dzień w którym mieli udowodnić całemu światu, że oni, wielkie gwiazdy nie tylko niemieckiej, ale i europejskiej piłki, też potrafią wygrywać. Tak jak w przeszłości Beckenbauer, Maier, Kahn, czy Effenberg. Przegrany w dramatycznych okolicznościach finał z Chelsea na własnym stadionie, w mieście z którym związani są niemal przez całe życie, miał być ciosem po którym według wielu mieli się już nigdy nie podnieść.
Największym szokiem dla "Bastiego" i Philippa było przeżycie z finału Ligi Mistrzów w Monachium. To miał być dzień w którym mieli udowodnić całemu światu, że oni, wielkie gwiazdy nie tylko niemieckiej, ale i europejskiej piłki, też potrafią wygrywać. Tak jak w przeszłości Beckenbauer, Maier, Kahn, czy Effenberg. Przegrany w dramatycznych okolicznościach finał z Chelsea na własnym stadionie, w mieście z którym związani są niemal przez całe życie, miał być ciosem po którym według wielu mieli się już nigdy nie podnieść.
Wnioski po porażce z Chelsea wśród niemieckich ekspertów, dziennikarzy i kibiców były jasne - Bayernowi nie zabrakło umiejętności, ale charakteru. Największa odpowiedzialność spadła na dwóch kapitanów - Philipp Lahma i Bastiana Schweinsteigera. Po tym meczu bawarskie fora zdominował wówczas legendarny wywiad Olivera Kahna w którym niemiecki bramkarz dosadnie ocenił postawę swojej drużyny: "Jaj, potrzebujemy jaj! Tego też potrzebowali Bayern i Lahm i Schweinsteiger w sierpniu 2012 roku, kiedy przygotowywali się do najlepszego sezonu w swoim życiu.
Bayern Juppa Heynckesa z sezonu 2012/2013 każdy pamięta. To jedna z najlepszych drużyn w historii futbolu, a jej czołowymi postaciami byli właśnie dwaj kapitanowie bawarskiego klubu. Podnieśli się i zdobyli wszystko o czym tylko w klubowej piłce można marzyć. Po wielkim zwycięstwie na Wembley nad Borussią Dortmund obaj byli zgodni - teraz czas na wielki sukces z reprezentacją. Wielki sukces, czyli mistrzostwo świata w Brazylii.
Niedzielny finał w Rio de Janeiro to kolejny bardzo trudny sprawdzian nie tylko umiejętności, ale i charakterów, które zostały wykształcone przez wiele lat ogromnych rozczarowań. Pierwszy egzamin "Basti" i Phlipp już zdali, w 2013 roku w Londynie. Teraz walczą o coś jeszcze większego, o mistrzostwo świata, które na dobre pozwoli im się zapisać w bogatej historii niemieckiej piłki.