Odsłaniamy tajemnice finansów PSG
2017-09-21 23:39:42; Aktualizacja: 7 lat temu Fot. Transfery.info
Najzagorzalsi krytycy polityki transferowej Paris Saint-Germain twierdzą, że klub nie jest w stanie udźwignąć transakcji z udziałem Neymara i Kyliana Mbappe w zgodzie z przepisami finansowego fair play.
Dowiemy się zatem czy Paryż bezmyślnie wydaje kwoty przyprawiające o zawrót głowy, nie martwiąc się o rachunkowość? Wszak niektórzy przeznaczenie tak ogromnych pieniędzy na piłkarzy określają mianem zamachu na moralność, obrazą dla najuboższych czy wreszcie aktem desperacji.
Przede wszystkim trzeba zrozumieć, że realia ekonomiczne w piłce nożnej drastycznie się zmieniają. Kluby notują coraz większe przychody, co wiąże się naturalnie z tym, że mogą coraz więcej wydawać.
Wyznacznikiem tego jest niewątpliwie ranking przychodów klubów piłkarskich przygotowywany przez Deloitte. I tak w sezonie 1996-97 Manchester United, lider owego zestawienia, zanotował przychody w wysokości około 95 milionów euro. Dzisiaj owa kwota nie robi wrażenia. To nawet nie połowa sumy wydanej na Neymara.
W sezonie 2015-16 na czele klasyfikacji ponownie znalazł się angielski gigant, który mógł się tym razem pochwalić przychodami rzędu 689 milionów euro. Mamy zatem do czynienia z ponad 7-krotnym zwiększeniem wpływów. Nie trudno zatem zrozumieć prawidła funkcjonowania rynku, które tym samym oddziaływają na rynek transferowy. Skoro więcej zarabiasz, możesz więcej wydawać.
Przychody Paris Saint-Germain
Katar rękoma holdingu Qatar Sports Investments przejął klub w maju 2011 roku, zatem w zestawieniu z sezonu 2010-11 na próżno poszukiwać ich wśród czołówki ekonomicznych hegemonów. Rok później Paryż pojawił się jednak w owym rankingu z wielkim przytupem. Zakotwiczyli się bowiem na 10 miejscu, odnotowując przychody w wysokości 220 milionów euro.
Kolejne edycje klasyfikacji tylko potwierdzały, że PSG na stałe dołączyło do europejskiej elity. Co więcej w okresie 4-letnim podwoiło swoje przychody, które za sezon 2015-16 wynosiły aż 520 milionów euro (szóste miejsce).
Fenomen finansowy PSG wyjaśnił ostatnio w rozmowie z „The Telegraph” Nasser Al-Khelaifi - Przez ostatnie sześć lat ciężko pracowaliśmy nad budową klubowych przychodów, które m.in. z tytułu sprzedaży biletów, różnego rodzaju sponsoringowi i wprowadzeniu zmian dotyczących praw telewizyjnych, wzrosły z 90 do 500 milionów euro. Planujemy nadal je zwiększać o 20, 40 procent.
Finansowy doping
Złośliwi podkreślają, że Paryż musiał dostać się na bankiet z uczestnictwem największych europejskich klubów tylnymi drzwiami, taranując przy tym ochronę. Mieli to uczynić poprzez „finansowy doping”, bo takie określenie pojawia się w kontekście umów sponsorskich z Katarem.
Aby zrozumieć o co dokładnie chodzi, należy przyjrzeć się temu, jak rozkładają się przychody Paris Saint-Germain, tworzące zawrotną kwotę 520 milionów euro.
Nie trudno zatem zauważyć, że prawie połowę przychodów stanowią kwoty uzyskane z tytułu kontraktów sponsorskich. Ich lwia część pochodzi od „sponsora widmo”, bo tak zwykło nazywać się Qatar Tourism Autorithy, które przelewa co roku 100 milionów euro (spekulowało się, że od czerwca 2016 roku może to być nawet 175 milionów), nie otrzymując w zamian żadnych usług marketingowych. W klubie twierdzą jednak, że ten walnie przyczynia się do promocji Kataru. Nie bez powodu nazywa się samo PSG, jak i Nassera Al.-Khelaifiego wizytówką państwa z Bliskiego Wschodu.
Początkowe porozumienie zakładało wynagrodzenie w wysokości 200 milionów euro, jednak UEFA podczas corocznej kontroli wydatków w 2014 roku uznało, że kontrakt jest przeszacowany i realnie klubową kasę może zasilać „jedynie” wspomniane wcześniej 100 milionów.
Wśród innych podmiotów związanych porozumieniami z Paris Saint-Germain możemy znaleźć chociażby Nike, Qatar National Bank, Fly Emirates oraz Ooredoo.
Przyczyn konieczności wspomagania Paris Saint-Germain przez katarskie petrodolary, by klub mógł stanowić realne zagrożenie dla największych hegemonów, należy jednak poszukiwać gdzie indziej. Paryż cierpi bowiem przede wszystkim ze względu na słabość krajowych rozgrywek. Ligue 1 jest najuboższą ligą z pięciu najlepszych na kontynencie.
Choć klub pożera aż 19% kwot pochodzących praw telewizyjnych wygenerowane przez kluby Ligue 1 to jedynie kropla w morzu potrzeb do walki z największymi. Owa część wynosi zaledwie 130 milionów euro i zawiera również pieniądze wypłacane przez UEFA za udział w Lidze Mistrzów. Z kwoty 695 milionów euro, które dzielą między siebie kluby francuskiej ligi, aż 40% pochodzi od UEFA. Nie trudno zatem dostrzec, że bez swoich możnych właścicieli PSG, jak i cała Francja byłaby skazana na margines.
W kontekście tego, jak PSG odjechało budżetem w stosunku do innych klubów w Ligue 1, który tym samym umożliwia mu walkę o najwyższe laury, wystarczy zobaczyć poniższy wykres.
Efekt Neymara, czyli walka o większe pieniądze
Po transferze Neymara natychmiast pojawiły się spekulacje dotyczące renegocjacji dotychczasowych kontraktów sponsorskich. PSG stara się wyciągnąć z kieszeni partnerów dodatkowe sumy, zaś niepodważalnym argumentem jest w tej sytuacji Brazylijczyk. W kuluarach mówiło się, że negocjacje z Nike trwały już od kwietnia tego roku. Co więcej do mediów przedarła się plotka, jakoby amerykański gigant miał wspierać finansowo Paryż w pozyskaniu Mbappe.
Producent odzieży uznał bowiem, że Paris Saint-Germain stanie się jego flagową marką na świecie przed Mistrzostwami Świata w 2018 roku. Ogromne wpływy na rynku Ameryki Południowej ma zapewniać Edinson Cavani, w Europie i Francji mają to być z kolei Marco Verratii oraz Mbappe. Na czele globalnego projektu z kolei ma stanąć gwiazda absolutna, niepodważalny lider – Neymar.
Owocem owych negocjacji ma być nowa umowa sponsorska. Dzięki niej Paryż ma inkasować rocznie aż 75 milionów euro. Oznaczałby to dołączenie do europejskiej elity na kolejnej płaszczyźnie i jednocześnie 3-krotny wzrost uposażenia, bowiem obecnie Nike przelewa na klubowe konta jedynie 25 milionów. Warto przy tej okazji wspomnieć, że jeszcze przed przyjściem Zlatana Ibrahimovicia oraz Davida Beckhama umowa zakładała wpływy w wysokości… 5 milionów euro.
Problemem dla klubowych włodarzy stało się z kolei Fly Emirates, które nie chce zagwarantować wyższych gratyfikacji finansowych niż te, które przelewa obecnie. Tajemnicą Poliszynela jest z kolei to, że w gabinetach Parc des Princes podjęto odważną decyzję o zerwaniu owego porozumienia w 2018 roku. Miejsce linii lotniczych może zająć… sponsor z Kataru w postaci Qatar National Bank, choć sonduje się jeszcze inne opcje.
Właściwy człowiek na właściwym miejscu
Nad finansami Paryżan czuwa Jean-Claude Blanc, który po Nasserze Al-Khelaifim jest najważniejszą osobą w pionie korporacyjnym francuskiego giganta. Współpracownicy nazywają go „Björnem Borgiem zarządzania”. W klubie mówi się, że jeśli z klubowych rachunków bankowych przelewane jest choćby 1 euro to dyrektor generalny albo o nim wie, albo sam zatwierdził operację. Nic nie dzieje się bez jego wiedzy. Jak sam siebie określa w „Financial Times” – Jeśli ktoś spadnie ze schodów na Parc des Princes, osobą odpowiedzialną za to będę ja.
W związku z tym sfinalizowanie transakcji z udziałem Neymara oraz Kyliana Mbappe w zgodzie z finansowym fair play spoczywało głównie na jego barkach. Choć wcześniej powinęła mu się noga, kiedy to UEFA nałożyła pewne kary w związku z przewartościowaniem umowy z Qatar Tourism Autorithy, trudno oczekiwać aby stało się to ponownie. Wszyscy bowiem określają Blanca jako wybitnego fachowca, który dba o najmniejsze detale i zawsze wyciąga właściwe wnioski, zwłaszcza z porażek.
W głównej mierze to właśnie on odpowiada za wzrost przychodów PSG i wszelkie wewnętrzne przedsięwzięcia finansowe, które stworzyły z francuskiego klubu światową markę i korporacyjnego potwora. W jednym z wywiadów dla „Financial Times” wyjaśnił politykę Paryża – Ambicją naszego projektu nie jest dołączyć do Realu, Manchesteru United, czy Barcelony. Historycznie to niemożliwe. Chcemy stworzyć pierwszy wielki klub epoki cyfrowej. Mamy szczęście, że jesteśmy w erze social media, gdzie globalizacja informacji jest chwilowa.
Francuz uważa, że dzięki tym narzędziom Paris Saint-Germain jest w stanie zbudować swoje szerokie grono kibiców na świecie znacznie szybciej niż uczynił to Real Madryt przez blisko sto lat.
Liga Mistrzów bez Neymara?
UEFA doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak monetyzować rynek Ligi Mistrzów. Kibice z zapartym tchem czekają na pojedynki nie tylko najlepszych klubów, ale i ich liderów. Czy zatem UEFA jest zdecydowana poświęcić wartość marketingową Neymara, jak i całego Paris Saint-Germain w myśl wyższych ideałów? Wydaje się to trudne do wyobrażenia, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że wykluczenie mogłoby stanowić krok do utworzenia Superligi. Dotychczas kluby nieśmiało o niej wspominały, ale kto wie? Być może w razie usunięcia z Champions League to włodarze Paryża staną na czele tego rewolucyjnego pomysłu?
PATRYK ŚWIĘCICKI