Postecoglou poprowadzi Australię w Brazylii - była tiki-taka w lidze, będzie w kadrze?

2013-10-23 15:10:42; Aktualizacja: 11 lat temu
Postecoglou poprowadzi Australię w Brazylii - była tiki-taka w lidze, będzie w kadrze? Fot. Transfery.info
Paweł Machitko
Paweł Machitko Źródło: Transfery.info

Australijska federacja piłkarska dokonała odważnego wyboru. Na kilka miesięcy przed mundialem zmieniła trenera – z Niemca Osiecka na Australijczyka Postecoglou, co oznacza także bardzo wyraźne przeobrażenie stylu gry „Socceroos”.

Australijczycy niedawno pożegnali się z obcokrajowcem - Holgerem Osieckem, którego zwolnienie ponoć „wisiało w powietrzu” już od dobrych kilku miesięcy. Brakowało jednak wyraźnej przyczyny, którą można by decyzję uzasadnić. W końcu zespół awansował na Mistrzostwa Świata, a w obronę trenera wziął nawet gwiazdor Tim Cahill. Na szczęście dla działaczy swoje zrobili silni przeciwnicy w meczach towarzyskich – klęski 0-6 z Brazylią i Francją były więcej niż wystarczającym powodem do przemeblowania sztabu szkoleniowego.

Kadra Osiecka nie zachwycała na tle bardzo średnich rywali - w kluczowych momentach jednak zaprezentowała skuteczny futbol, tym samym gwarantując sobie bilety na brazylijski mundial. Styl Osiecka, oparty raczej na prostocie i dalekich wykopach, pasujący do przeciętniaków, a nie drużyny marzącej o roli lidera regionu. A trzeba jeszcze pamiętać, że Australijczycy zaraz goszczą Puchar Azji, w którym cel ogranicza się do jednego – triumfu.

Osieck spakował się więc bez większego sukcesu na koncie, oprócz awansu do Brazylii. Pozytywów kariery Niemca należy szukać przede wszystkim podczas jego pracy z reprezentacją Kanady. W latach 1998-2003 Niemiec dokonał rzeczy iście niebywałych. W 2000 roku wywalczył tytuł najlepszej drużyny strefy CONCACAF - wyczyn tym bardziej godny podkreślenia, że w całej historii turnieju triumfowały w nim, poza tym wyjątkiem, tylko dwie kadry - Stany Zjednoczone oraz Meksyk. Wówczas jednak forma Kanadyjczyków pozwoliła na pokonanie w ćwierćfinale Meksykanów, natomiast w finale słabsza okazała się gościnnie grająca w turnieju reprezentacja Kolumbii, która zresztą wcześniej wyeliminowała "Jankesów". Dwa lata później Kanada poradziła sobie niewiele słabiej - trzecie miejsce to również ogromny sukces dla państwa, któremu obce są tradycje piłkarskie. Po osiągnięciu maksimum w strefie CONCACAF, po czterech latach odpoczynku od trenerki (był w tym czasie dyrektorem technicznym w FIFA), Niemiec postanowił sprawdzić się w Azji. W Urawie Red Diamonds wytrzymał ponad rok, w lidze spisując się poniżej oczekiwań, jednak wywalczając bardzo ważne trofeum - Puchar Azjatyckiej Ligi Mistrzów. Sukces ten pozwolił mu na podjęcie w 2010 roku pracy w Australiii.

Teraz federacja zdecydowała się nie szukać daleko – w Melbourne pracuje Ange Postecoglou, jeden z najlepszych australijskich trenerów. Urodzony w Atenach szkoleniowiec kojarzony jest przede wszystkim z sukcesem Brisbane Roar, mistrza Australii w sezonach 2010/11 i 2011/12. Wykreowany przezeń zespół nie tylko wygrywał, czasem w bardzo dramatycznych okolicznościach (poniżej wideo), ale też zachwycał wszystkich niespotykanym wcześniej w Australii stylem. Brisbane przez pełne 90 minut grało wysokim pressingiem, wymuszając bardzo szybką stratę piłki przez rywala, stąd też statystyki posiadania piłki, od razu przywołujące na myśl Barcelonę. Przy taktyce 4-3-3 i obrońcach w zasadzie grających na skrzydle większość australijskich zespołów nie była nawet w stanie podjąć walki, nie wspominając o korzystnym rezultacie.

Niewątpliwie, sporo wzorów zostało z Hiszpanii przejętych. Można się wręcz pokusić o stwierdzenie, że trudno o lepszy przykład skopiowania tiki-taki na lokalny grunt, aniżeli właśnie ten z A-League.

Przychodzi na myśl Barcelona, i takie najczęściej zdarzały się porównania w lokalnej prasie, ale korzeni filozofii Postecoglou należy szukać gdzie indziej - też w Europie, ale kilkaset kilometrów na północ, na Wyspach Brytyjskich. Grecki Australijczyk w 2003 i 2004 roku pobierał nauki w Londynie u samego Arsene'a Wengera. Postecoglou zaimponowało nie tylko profesjonalne podejście Francuza, czy styl gry jego zespołu, ale też kompleksowość działań i bogactwo obiektów treningowych.

- Spędziłem tam trochę czasu. To nie jest tak, że znam faceta, ale kiedy mówi, widzisz rozwiązania. Jest w tym rodzaj współdziałania, z tym co sam myślę, ponieważ dla mnie również nie chodzi jedynie o wyniki, albo po prostu o wygranie czy przegranie meczu, ale to, jak do tego dojdziesz - opowiadał Postecoglou.

- To co robię, musi coś znaczyć. Ewentualny tytuł mistrzowski musi odzwierciedlać sposób gry, a także zachowania na boisku i poza nim. Kiedy ludzie przychodzili na Brisbane Roar, wiedzieli, jak ten zespół będzie starał się grać, zachowywać, niezależnie od wyniku - streszczał swoją filozofię przed podjęciem pracy w Victory.

Przed Postecoglou wcale niełatwe zadanie połączenia swojej ofensywnej filozofii, narzucania przeciwnikowi stylu gry, ze specyficznym rodzajem pracy szkoleniowej w kadrze, gdzie nie ma przez cały czas zawodników do dyspozycji, a jedynie na maksymalnie kilkutygodniowych zgrupowaniach. Trudno spodziewać się, że Ange zrezygnuje z taktyki, która pozwoliła mu zaistnieć w historii australijskiego futbolu.

Jedno wiadomo na pewno - na początku będzie mógł liczyć na bardzo szerokie poparcie zarówno mediów, jak i kibiców, cierpliwie czekających na reprezentację, która nie tylko osiągnie pozytywne rezultaty, ale też jej gra będzie po prostu przyjemna dla oka, wreszcie.

W piątek przyszłego selekcjonera reprezentacji Australii czeka ostatni mecz w roli menadżera Melbourne Victory. Los okazał się łaskawy i za przeciwnika obrał Brisbane Roar. Godne pożegnanie z A-League człowieka, który odmienił oblicze ligi.

Wielki finał A-League 2010/11:

Więcej na ten temat: Australia Ange Postecoglou