Poznańska ewolucja, czyli jak może wyglądać kadra Lecha w sezonie 2023/2024
2023-06-02 14:15:58; Aktualizacja: 1 rok temuLech Poznań na finiszu sezonu 2022/2023 ostatecznie wywalczył miejsce na podium Ekstraklasy. W gabinetach jeszcze w trakcie rozgrywek rozpoczęło się planowanie kadry na kolejną kampanię. Jak może być od lipca skonstruowany skład „Kolejorza” i ile transferów muszą dokonać jego szefowie?
Zakończony sezon poznaniacy mogą z czystym sumieniem zaliczyć do udanych. W końcu ćwierćfinał Ligi Konferencji Europy oraz trzecie miejsce w Ekstraklasie to dobre połączenie, a jedynym wyraźnym minusem pozostaje odpadnięcie już w 1/16 finału Pucharu Polski. W nowej kampanii oczekiwania w Wielkopolsce będą jednak jeszcze większe. Aby zadowolić kibiców, należy ponownie zagrać na wiosnę w Europie, dłużej utrzymywać się w walce o mistrzostwo kraju czy wreszcie wygrać mecz na Stadionie Narodowym.
Kadra „Kolejorza” przejdzie latem niezbyt dużą ewolucję, ponieważ na pewno opuści ją kilku graczy, a obecna kampania pokazała pewne niedostatki w konstrukcji aktualnej. Oto, co wiemy o składzie ustępujących mistrzów Polski na kolejny sezon.
BramkarzePopularne
Na tej pozycji sytuacja wydaje się być dość klarowna. Klub opuszczą, wypożyczeni, Artur Rudko oraz Dominik Holec. Żaden z nich nie napisał pozytywnej historii w niebiesko-białych barwach, a wręcz przeciwnie, bo obaj nie uniknęli występów wręcz kompromitujących. W przypadku Ukraińca należy wymienić przede wszystkim rewanżowe starcie z Qarabagem, a także potyczkę ze Śląskiem w Pucharze Polski. Z kolei Słowak również bardzo słabo spisał się przeciwko wrocławianom, tyle że w lidze.
Natomiast na Bułgarską po owocnym dla siebie pobycie w Stali Mielec powróci Bartosz Mrozek. Zagrał on we wszystkich, trzydziestu czterech ligowych meczach, notując aż dwanaście czystych kont, co w drużynie tego pokroju musi robić wrażenie. Wytknąć należy mu tylko jeden poważny błąd ze starcia z Górnikiem Zabrze, który kosztował mielczan dwa punkty. Pomimo tego jego brak wśród nominowanych do tytułu bramkarza sezonu budził ogromne kontrowersje. W końcu to do niego należy pierwsze miejsce w liczbie spektakularnych interwencji (tzw. supersaves). W Poznaniu nikt się nie zdziwi, jeśli latem wygryzie z bramki Filipa Bednarka, bo potencjał wydaje się mieć większy.
Z kolei funkcja trzeciego golkipera prawdopodobnie przypadnie Mateuszowi Mędrali z rocznika 2006. W tym sezonie ma on na swoim koncie osiem występów w drugoligowych rezerwach i znajdował się już w kadrze meczowej w europejskich pucharach, gdy John van den Brom wolał mieć na ławce dwóch bramkarzy.
Warto również pamiętać o, przebywającym na wypożyczeniu w Stali Rzeszów, Krzysztofie Bąkowskim (do tej pory dwanaście meczów). Być może jeszcze przez rok będzie on zbierać na Podkarpaciu niezbędne doświadczenie albo nowy sezon spędzi w jeszcze innym klubie, bo według portalu „Meczyki” pojawiło się zainteresowanie jego osobą ze strony ekstraklasowej Warty Poznań. Należy traktować je jednak z pewną rezerwą, wiedząc jakie relacje łączą władze obu sąsiadów.
Obrońcy
Całkowicie przejrzyście przedstawia się kwestia obsady prawej obrony. Tam bezsprzecznym wyborem numer jeden jest Joel Pereira, a funkcję jego zmiennika i uniwersalnego żołnierza pełni Alan Czerwiński. W końcu ten drugi na przestrzeni całego sezonu występował także na: stoperze, lewej stronie defensywy, środku pomocy oraz skrzydle. To wyliczenie pokazuje, jak ważne było przedłużenie z nim zimą kontraktu do 30 czerwca 2025 roku. Do tej pary dołączy, powracający z półtorarocznego wypożyczenia do Zagłębia Sosnowiec, Filip Borowski. Urodzony w 2003 roku zawodnik w tym czasie na poziomie I ligi uzbierał trzydzieści dziewięć występów, notując przy okazji osiem asyst. W związku z tym konkurencja na tej pozycji w stolicy Wielkopolski wydaje się być naprawdę spora i ciekawe, czy obiecujący wychowanek nie wyprzedzi w hierarchii Johna van den Broma Alana Czerwińskiego.
W nowej kampanii przy Bułgarskiej nie zagra już, tylko wypożyczony z Rangers FC, Mateusz Żukowski. Okazał się on ogromnym rozczarowaniem, rozgrywając w pierwszym zespole tylko trzy mecze (łącznie sześćdziesiąt dziewięć minut). Ostatni raz można go było zobaczyć na boisku dwudziestego trzeciego października, po czym często nie łapał się do kadry meczowej i podtrzymywał formę w rezerwach, dla których zaliczył trzynaście spotkań. Stanowi on kolejny dowód na to, że transfery czasowe last minute po awansie do fazy grupowej europejskich pucharów nie mają w przypadku Lecha racji bytu, bo zawsze okazują się wtopą. Tak też było w przypadku, sprowadzonych we wrześniu 2020 roku: Mohammada Awwada, Niki Kaczarawy oraz Wasyla Krawecia.
W zeszłym tygodniu po części rozjaśniła się sytuacja na środku obrony. Tam duet podstawowych stoperów w przyszłym sezonie powinni tworzyć Antonio Milić i Filip Dagerstål. Lech w poprzednią środę ogłosił, że ten drugi pozostanie przy Bułgarskiej już na stałe, czyli zapewne najpierw na zasadzie wypożyczenia z Chimki, co umożliwia podtrzymanie ważności przepisów FIFA, dotyczących piłkarzy mających ważne kontrakty (podpisane jeszcze przed wybuchem wojny) w Rosji lub na Ukrainie, a potem oficjalnie jako wolny gracz przejdzie do zespołu, w którym cały czas będzie występować. W związku z tymi komplikacjami poznaniacy nie podali, jak długą umowę podpisał z nimi Szwed.
Spory znak zapytania należy postawić przy przyszłości, zawieszonego za doping (na razie tylko na trzy miesiące), Bartosza Salamona, a przesądzone jest odejście Lubomira Šatki. Gdy cała wymieniona wyżej czwórka była do dyspozycji Johna van den Broma, to posiadał on najlepszy zestaw stoperów w Ekstraklasie. Niestety taki luksus miewał rzadko.
Po zatrzymaniu Dagerståla Lech prawdopodobnie ściągnie jeszcze jednego stopera. W ostatnich tygodniach „Meczyki” podały informację o zainteresowaniu ze strony poznaniaków Michałem Nalepą, ale trudno uwierzyć, aby w tym przypadku coś rzeczywiście było na rzeczy. W końcu mowa o zawodniku, który ma za sobą w barwach Lechii fatalną kampanię. Szefował drugiej najgorszej defensywie w lidze (pięćdziesiąt trzy stracone gole), a także sam nie ustrzegł się indywidualnych błędów. W dodatku nawet w formie nigdy nie był to obrońca pasujący stylem gry do „Kolejorza”, bo kojarzony z dobrą grą głową, nieustępliwością i twardością w pojedynkach, a nie z dobrym wprowadzeniem futbolówki, na co w Lechu szczególnie zwraca się uwagę.
Wszystko wskazuje na to, że w przyszłym sezonie w centrum defensywy ustępującego mistrza Polski będą występować Milić, Dagerstål, piłkarz sprowadzony z zewnątrz, oraz Maksymilian Pingot. Ten ostatni ubiegłej jesień wobec ogromnych problemów kadrowych na pozycji stopera zaliczył w niebiesko-białych barwach aż dziesięć meczów, a wiosnę spędza na wypożyczeniu w Odrze Opole, gdzie ma na swoim koncie już dziesięc występów pod rząd w pierwszej „jedenastce”. Co prawda umowa jego transferu czasowego wygasa dopiero latem 2024 roku, lecz poznaniacy w każdym okienku mogą ściągnąć go do siebie i latem z tej opcji skorzystają, a jeśli także w przyszłej kampanii będą występować długo w europejskich pucharach, to 20-latek swoich szans się doczeka.
Z kolei na wypożyczenia mogą powędrować Michał Gurgul (trzy spotkania w pierwszym zespole) czy Bartosz Tomaszewski (jeszcze czeka na debiut), chyba że klub postanowi pozostawić ich w drugoligowych rezerwach.
Wzmocnienia wymaga także lewa strona defensywy. „Kolejorz” już oficjalnie poinformował, że latem Bułgarską opuści Pedro Rebocho, co rodzi spore wyzwanie przed pionem sportowym w postaci znalezienia następcy, który z marszu wskoczy do wyjściowej „jedenastki”. W zeszłą środę o rok swój kontrakt przedłużył, najstarszy wiekiem w obecnej kadrze, Barry Douglas. W idealnym dla kibiców Lecha świecie, to Szkot po sezonie pożegnałby się z klubem, a zostałby w nim Rebocho, a szefostwo ściągnęłoby mu do rywalizacji kogoś z jeszcze wyższej półki. Tak się jednak nie stanie. Taki ruch byłby logiczny, ponieważ rozwijając kadrę, należy usuwać z niej słabsze ogniwa i w ich miejsce dokładać bardziej jakościowe. Władze Lecha nie są widocznie na tego typu działania gotowe finansowo albo mentalnościowo. Trzeba brać też pod uwagę, że sam Portugalczyk nie miał pełnego przekonania, czy chce pozostać w stolicy Wielkopolski, a zapewne nie zamierzał też siedzieć na ławce. Z kolei Douglas posiada bardzo dobry wpływ na szatnię i bez problemu godzi się z rolą rezerwowego.
Trudno na dzisiaj powiedzieć, kogo w takim razie Szkot dostanie do rywalizacji, bo prawdopodobnie nie będzie to Kamil Pestka, który według portalu „Meczyki” dogadał się już z Rakowem Częstochowa, a wcześniej wymieniano go w kontekście poznaniaków Wcześniej media informowały o zainteresowaniu Lecha Florianem Miguelem z hiszpańskiej Hueski, ale niedawno sam piłkarz zaprzeczył na Twitterze, jakoby miał podpisać z ustępującym mistrzem Polski przedwstępna umowę.
Za to na wypożyczeniu do Sandecji Nowy Sącz do końca przyszłej kampanii znajduje się Krystian Palacz (osiem spotkań w tej rundzie). Pytanie, co w jego sprawie zadecyduje klub po spadku „Sączersów” do II ligi, ale na pewno nie rozważa go w kolejnych rozgrywkach jako członka kadry pierwszej drużyny.
Pomocnicy
Dla przypomnienia, Lech na co dzień prezentuje się w ustawieniu 1-4-2-3-1, więc teraz pora przejść do pary środkowych pomocników, grających przed obrońcami. Tutaj na pewno ugruntowaną pozycję w zespole mają: Radosław Murawski, Jesper Karlström oraz Nika Kvekveskiri. W trakcie sezonu było jednak widać, że przy napiętym terminarzu brakowało Johnowi van den Bromowi jeszcze jednego zawodnika do rotacji z tymi wyżej wymienionymi. W związku z tym na przykład z Zagłębiem Lubin po fatalnej pierwszej połowie w wykonaniu, pozbawionej Murawskiego i Karlströma, drugiej linii musiał do niej zostać przesunięty Filip Dagerstål. Nie zanosi się jednak, aby transfer na tę pozycję stanowił priorytet dla władz „Kolejorza”.
Z pewnością rywalizacji w tym miejscu na boisku nie wzmocni, powracający z półrocznego wypożyczenie do GKS-u Katowice, Antoni Kozubal (w ostatnich czterech meczach pierwszej ligi wychodził w podstawowym składzie swojego zespołu). To dla niego drugi pobyt na zapleczu Ekstraklasy, po tym jak wiosną ubiegłego roku występował w Górniku Polkowice. Wiadomo już, że w następnej kampanii także będzie zbierał doświadczenie poza Poznaniem.
Jeśli zaś chodzi o pozycję numer dziesięć, to tutaj rywalizacja o miejsce w wyjściowej „jedenastce” będzie toczyła się między Afonso Sousą a Filipem Marchwińskim. Ten pierwszy nie pokazał jeszcze pełni swoich możliwości (siedem goli i trzy asysty we wszystkich rozgrywkach), lecz przy Bułgarskiej wyglądają wobec niego na cierpliwych i pewnych jego niemałych umiejętności. Takiego przekonania nie zabrakło również wobec młodzieżowego reprezentanta Polski, który ma za sobą rundę życia (na wiosnę siedem goli i dwie asysty), choć zimą po raz kolejny w oczach wielu fanów został skreślony. John van den Brom jednak na każdym kroku podkreślał swoją wiarę w umiejętności Marchwińskiego, a ten zaczął mu się za to odpłacać. Z kolei na listę transferową władze „Kolejorza” wystawiły Joao Amaral, czyli jedną z gwiazd zeszłego sezonu Ekstraklasy. Sam zawodnik zamierzał pożegnać się z klubem już zimą, lecz wówczas nie pojawiła się satysfakcjonująca dla Lecha oferta. Na wiosnę jego rola została zmarginalizowana do zaledwie ośmiu występów i 119 minut (w tym czasie jedna asysta). Dłuższe pobyty na murawie zaliczał w zespole rezerw, gdzie w trzech meczach uzbierał 215 minut. Z pewnością po takiej kampanii w jego wykonaniu nikt po nim w Poznaniu nie zamierza płakać.
Pora przejść do tematu skrzydłowych, czyli ulubionej pozycji Johna van den Broma, który często powtarza, że piłkarze grający na tej pozycji w jego zespole odgrywają zawsze specjalne role, a i bywają bardzo specyficzni. Latem Bułgarską na pewno opuszczą, sprzedany za około siedem milionów euro do Club Brugge, Michał Skóraś, a także będący ogromnym rozczarowaniem Gio Tsitaishvili. Temu ostatniemu kończy się wypożyczenie z Dynama Kijów, a „Kolejorz” z pewnością nie zdecyduje się na jego wykup. Warto przypomnieć, że po, fatalnym w wykonaniu Ukraińca, spotkaniu ze Śląskiem Wrocław (26.02) został on odstawiony na boczny tor przez holenderskiego szkoleniowca i nie otrzymał od niego ani minuty.
Liderem na tej pozycji od nowego sezonu ma być, zaliczający kapitalną końcówkę obecnej kampanii, Kristoffer Velde (ostatnie cztery mecze w jego wykonaniu to cztery gole i trzy asysty). Poza nim w klubie pozostanie zapewne, zawodzący na całej linii Adriel Ba Loua (tylko jedno ostatnie podanie na przestrzeni całej kampanii). Z pewnością na tę pozycję szefowie „Kolejorza” sprowadzą co najmniej jednego zawodnika, mającego z miejsca wejść do podstawowego składu. Oczywiście, idealnie byłoby sprowadzić takich dwóch, a w dodatku pozbyć się Iworyjczyka, lecz to raczej się nie wydarzy. Kibice z Wielkopolski życzyliby sobie, aby lukę na skrzydle wypełnił ktoś z duetu, Kajetan Szmyt-John Yeboah. Obaj z bardzo dobrej strony spisali się w sezonie 2022/2023, jednak prawdopodobnie Lech sięgnie po jakiegoś obcokrajowca, płacąc za niego niemałą sumę pieniędzy.
Można przypuszczać, że rola skrzydłowego numer cztery (za Velde, Ba Louą oraz kimś nowym) przypadnie jednemu z wychowanków: Jakubowi Antczakowi lub Filipowi Wilakowi. Za to drugi z nich mógłby udać się na wypożyczenie do I ligi albo dalej wspierać zespół rezerw. Na dzisiaj bardziej gotowy do seniorskiego futbolu wydaje się być Wilak (12 goli i dwie asysty w tym sezonie na poziomie II ligi vs bramka i sześć ostatnich podań Antczaka), choć z drugiej strony i jemu przydałoby się zdobycie doświadczenia poza stolicą Wielkopolski. Warto pamiętać, że na tej pozycji John van den Brom w kończącym się sezonie nie raz stawiał na, nominalnego napastnika, Filipa Szymczaka, co stanowiło pewne wotum nieufności wobec znajdujących się w kadrze klasycznych skrzydłowych.
Napastnicy
Pora właśnie przejść do snajperów. Tutaj niepodważalną pozycję zapewne nadal będzie miał Mikael Ishak, jeśli oczywiście upora się z boreliozą. W końcu to przy Bułgarskiej postać już wręcz pomnikowa, strzelająca ważne bramki i ciężko harująca na rzecz drużyny, a w dodatku kapitan. Miejsce numer dwa w hierarchii na tej pozycji powinien zachować Filip Szymczak, z którego usług pod koniec kampani 2022/2023 także nie mógł korzystać John van den Brom. W tym przypadku na przeszkodzie również stanęły problemy zdrowotne. Na początku kwietnia przeszedł on zabieg artroskopii kolana, lecz ma być gotowy na start przygotowań do kolejnej kampanii.
Znakiem zapytania pozostaje rola trzeciego napastnika. W obecnym sezonie pełnił ją Artur Sobiech, ale nikt nie był zadowolony z jego dyspozycji. Dostał on co prawda propozycję przedłużenia, wygasającej latem umowy, jednak na dużo gorszych dla siebie warunkach finansowych, więc prawdopodobnie z niej nie skorzysta i opuści Bułgarską. W jego miejsce Lech powinien sprowadzić jakiegoś zawodnika, zwłaszcza biorąc pod uwagę niepewność co do tego, kiedy do pełni sił wróci Ishak, lecz nie wiadomo, czy tak się stanie. W związku z tym prawdopodobne jest to, że alternatywę na pozycji numer dziewięć dla Johna van den Broma będzie stanowić, dobrze spisujący się tam w meczach z Rakowem Częstochowa i Koroną Kielce, Filip Marchwiński.
Podsumowanie
Lecha latem opuści co najmniej dziewięciu zawodników, a w dodatku nie wiadomo, jak długo ostatecznie będzie musiał pauzować Bartosz Salamon. W zamian do klubu powinno przyjść od trzech do sześciu graczy (w pierwszej kolejności stoper, lewy defensor, skrzydłowy, a w dalszej jeszcze może napastnik, środkowy pomocnik czy kolejny skrzydłowy), nie licząc Dagerståla i piłkarzy wracających z wypożyczeń. Wśród nowych nabytków powinny być przynajmniej dwa (skrzydłowy i lewy obrońca), które z miejsca wskoczą do wyjściowej „jedenastki”, a pozostali mieliby podnieść rywalizację w zespole. Ciekawe także, co John van den Brom wraz ze swoimi przełożonymi zdecydują w kwestii kilku, pukających do kadry pierwszej drużyny, wychowanków, czy któryś z nich dostanie od nowego sezonu poważniejszą szansę.
Nie da się ukryć, że „Kolejorz” dysponuje obecnie najwyższym budżetem transferowym w lidze i jako jedyny może sobie pozwolić na wydanie na pojedynczego piłkarza ponad miliona euro i zapewne jednego za taką sumę sprowadzi (skrzydłowego). Na więcej kibice w Poznaniu raczej nie liczą, mimo dobrego stanu konta przy Bułgarskiej.
Warto na koniec wspomnieć o limicie obcokrajowców, jaki klub w Polsce może zgłosić do ligowych rozgrywek, bo ostatnimi laty poznaniacy miewali z nim problemy. Górna granica w kwestii zawodników z zagranicy została ustalona na liczbie siedemnaście. Na rundę wiosenną Lech posiadał u siebie szesnastu takich graczy, lecz w kontekście następnych rozgrywek to zestawienie wygląda dla niego optymistycznie. Latem prawdopodobnie opuści go aż sześciu obcokrajowców (Rudko, Holec, Rebocho, Šatka, Tsitaishvili, Amaral), więc pozostanie na nich w kadrze aż siedem wolnych miejsc, co powinno w zupełności wystarczyć. Z drugiej strony klub powinien dbać też o to, aby zachować pewną równowagę między piłkarzami z zagranicy a tymi z Polski, co korzystnie wpływa na atmosferę w szatni. Właśnie chociażby ten aspekt stał za zaproponowaniem przedłużenia umowy Arturowi Sobiechowi.
KACPER ADAMCZYK