Prawdziwych zawodowców poznaje się w biedzie

2014-08-23 16:38:26; Aktualizacja: 10 lat temu
Prawdziwych zawodowców poznaje się w biedzie Fot. Transfery.info
Szymon Podstufka
Szymon Podstufka Źródło: Transfery.info

- Nie oddamy cię WBA, jesteś nam potrzebny. Mniej więcej coś takiego przed sezonem usłyszał od menedżera Paula Lamberta Alan Hutton. Obrońca, który od dwóch lat nie dostał od swojego rodaka ani jednej szansy gry.

Hutton miał prawo być skonsternowany. Wydawało się, że na Villa Park odetchną z ulgą, bowiem do klubu wpłynęła oferta za ostatniego z zarabiającego krocie "Bomb Squadu", który wciąż trzymał się w zespole. West Brom chciał uwolnić Aston Villę od ciężaru kontraktu prawego obrońcy, który według różnych źródeł ma opiewać na sumę pomiędzy 32 a 40 tysiącami funtów tygodniowo. Wydawało się, że Szkot, będący w świetnym dla piłkarza wieku 29 lat, wreszcie znów będzie regularnie grał, nie tułając się po wypożyczeniach.
 
Menedżer jednak postawił weto. Ten, który nie zdecydował się sięgnąć po Huttona w żadnym momencie poprzedniego sezonu, tak jak i dwa sezony temu. Ten sam, u którego Szkot nie zagrał ani razu, od początku jego kariery na Villa Park. W klubie doszło do zmian, które zmusiły go do zmiany myślenia. Właściciel Randy Lerner wystawił Aston Villę na sprzedaż, a od Lamberta zaczęto wymagać nie pracy nad długofalowym rozwojem, a nad wynikami tu i teraz. Okazało się, że Hutton może być brakującym ogniwem defensywy, gościem, który da w tyłach wymagane doświadczenie.
 
Patrząc na linię obrony Aston Villi na pierwszy mecz Premier League mieliśmy ogromne wątpliwości, czy to faktycznie jest obrona, gwarantująca poprawę względem poprzedniego sezonu. Mała gwiazda mistrzostw świata, Ron Vlaar, a obok niego Aly Cissokho, Philippe Senderos i wspomniany Hutton. Nie, to nie mogło wypalić. A może?
 
Wypaliło. Dwa mecze w Premier League to dwa czyste konta i cztery zdobyte punkty. A Hutton? Dwa razy po 90 minut, dwa razy wymieniany zgodnie przez komentatorów wśród najlepszych zawodników na boisku. Prezentujący to, czego oczekuje się po zawodniku mającym jeden z najwyższych kontraktów w klubie. Dość aktywny w ofensywie, ale - co najważniejsze dla "The Villans" w położeniu, w jakim się znajdują, bezbłędny w defensywie.
 
 
Jak na zawodnika, którego chciano za wszelką cenę wypchnąć z klubu - aż dziwne. Przecież takie traktowanie przez bite dwa lata, rzucanie: a to do Middlesbrough, a to do Mallorki, a to do Boltonu. W dodatku nie po to, by grał, by wrócił jako zawodnik zdolny dać coś zespołowi. Li tylko po to, by zaoszczędzić na jego wynagrodzeniu. Byle tylko choć część, choć pewien procent przerzucić na inny klub. Spekulacje na temat swojej motywacji uciął jednak bardzo szybko sam zawodnik.
 
- Wiadomo, że piłkarz najlepiej się czuje, gdy jest doceniany przez trenera, gdy dostaje minuty na boisku, gdy po prostu gra. Ale ja po prostu chcę pokazać, że nadal potrafię grać w piłkę, niezależnie od tego, co było przez ostatnie dwa lata. Co do Paula Lamberta, to przez cały ten czas byłem z nim w dobrych stosunkach, pomagał mi jak mógł, wspierał dobrym słowem na wypożyczeniach - mówił niedawno Hutton dla Daily Mirror. - Czy byłem ofiarą polityki klubu? Tak. Ale koniec końców piłka nożna jest biznesem, a decyzje z góry trzeba akceptować. Zamiast nad tym rozmyślać, skupiłem się na sobie i zasuwałem na całego.
 
Oczywiście mimo tych zapewnień ze strony zawodnika, Lambert sporo ryzykował, posyłając do boju odkurzonego 29-latka. Hutton bowiem jeszcze jako zawodnik Tottenhamu nie był szczególnie poważany przez kibiców, którzy przed pierwszą kolejką urządzili sobie nawet małą ankietę: gdybyś musiał wybierać między dwoma beznadziejnymi obrońcami, wziąłbyś Naughtona czy Huttona? Z tego co widzimy, wygrywał Naughton. 
 
Ta cała sytuacja mówi nam jednak przede wszystkim o podejściu do zawodu Huttona. Godnym podziwu, bo przez cały czas robił najlepiej jak potrafił to, za co mu się płaci i czekał na szansę, bądź na to, aż zostanie sprzedany. Nie bojkotował treningów, nie zapuścił się, tylko zagryzł zęby i w stu procentach zasłużył na powrót. I chociaż pewnie w minutę każdy z was wypisałby bez problemu setkę lepszych, bardziej efektownych zawodników z ligi angielskiej, to i tak będziemy ściskać kciuki za tego zawziętego Szkota. Szacunek się należy.