Przed finałem: Marzenie czy obowiązek?
2014-05-24 17:45:58; Aktualizacja: 10 lat temuJeśli ktoś zastanawia się, kim na kilka godzin przed finałem Ligi Mistrzów są najbardziej zapracowani ludzie na świecie, rozwiewam wątpliwości, to fizjoterapeuci madryckich drużyn.
Real i Atlético przed finałem Ligi Mistrzów łączy niewiele, raptem miasto, kraj, wspólny cel, lecz także ten sam nurt przewodni przygotowań do lizbońskiego spektaklu. Postawienie na nogi czołowych piłkarzy to cel, który sztaby medyczne obu ekip realizowaly przez ostatnie tygodnie i, patrząc na ostatnie raporty, najprawpodobniej z sukcesem. To sprawia, że wybory personalne obu trenerów nie powinny zaskoczyć nikogo, zarówno Simeone jak i Ancelotti wystawią do boju najcięższe działa.
Oba kluby zdecydowanie więcej dzieli, a że do portfela zaglądać nie wypada, ominiemy kwestie ekonomiczne. Najważniejszym aspektem, będącym równiecześnie ogromną przewagą "Królewskich" jest doświadczenie. Oprócz zawodników, którzy w swoim życiu zagrali tyle spotkań o stawkę, że ich rywale musieliby przynajmniej pięć lat z rzędu powtarzać osiągnięcia z obecnego sezonu, by ich piłkarskie CV można było w ogóle porównywać, należy wspomnieć Carlo Ancelottiego, który w finale Ligi Mistrzów doświadczył zarówno smaku zwycięstwa, jak i traumatycznej porażki.
Na wszystko należy jednak patrzeć także z drugiej strony, gdyż to, co teoretycznie powinno być przewagą Realu, może zmienić się w atut podopiecznych Simeone. Wszystko przez obsesję, jaka panuje w białej części stolicy Hiszpanii. Choć obie drużyny marzą o zdobyciu trofeum, w szeregach dziewięciokrotnego triumfatora tych rozgrywek wszyscy zdają sobie sprawę, że wygranie tego finału to bez wątpienia pragnienie, ale przede wszystkim obowiązek. Wiedzą to kibice, piłkarze, działacze, a nawet facet podlewający trawę na Santiago Bernabeu.Popularne
Wolne głowy i wciąż trwający sen sprawia, że piłkarze Atlético nie powinni czuć większej presji. Wciąż głodni sukcesów, choć syci bardziej niż rok temu, mając na koncie nie tylko Puchar i Superpuchar Hiszpanii, ale także ligowy tytuł, są nieobliczalni. Kolektyw, będący największą siłą tej drużyny, sprawia, że gdy któryś z zawodników będzie miał gorszy dzień, kolega z zespołu będzie harował za dwóch. W Realu tego nie ma, choć z kolei Atlético brakuje ludzi, którzy mogliby zmienić wynik jedną akcją.
Torreador Simeone wie, że na przedmeczowej odprawie nie musi używać żadnych słów, by poziom motywacji jego rozwścieczonych byków był wysoki. Wie, że jego wybrańcy zostawią na boisku serce i zrobią wszystko, by nie powtórzyć wyczynu Borussii sprzed roku, która do finału przystępowała z identycznej pozycji.
Argentyński szkoleniowiec musi być jednak świadomy, że na papierze to rywale są drużyną silniejszą i jeśli zagrają na miarę swojego potencjału, co w tym sezonie miało już miejsce, zwłaszcza jeżeli mówimy o Lidze Mistrzów, to poświęcenie i hektolitry wylanego potu mogą zdać się na marne.