RAPORT: Obcokrajowca sprzedać - jak to łatwo powiedzieć
2014-01-07 17:31:03; Aktualizacja: 10 lat temu Fot. Transfery.info
"Tanio kupić, drogo sprzedać" - to motto klubów, które nie mogą zaliczać się do europejskiej czołówki i najwięcej zyskują, gdy... tracą. Najlepszych piłkarzy. Sprawdziliśmy, jak to jest w Ekstraklasie.
Sprawdziliśmy tę tezę pod kątem obcokrajowców, jako że ostatnio znajomy menedżer powiedział nam, że wcale nie wygląda to u nas tak różowo. Że łatwo jest powiedzieć, że wybijającego się w naszej lidze obcokrajowca można dobrze i z zyskiem wytransferować, bo tak działa rynek. Ale gdy przychodzi do praktyki, to zagraniczne kluby na piłkarzy spoza Polski ściągniętych wcześniej do nas patrzą bardzo podejrzliwie. Bo takich zawodników od razu szufladkuje się jako tych, którzy błyszczą, bo trafili do słabej ligi.
Pogrzebaliśmy, ustalając sobie miarodajne ramy czasowe - ostatnie pięć lat, od zimowego okienka transferowego 2009. I choć zdarzyło się kilka wysokich transferów (chapeau bas dla Lecha Poznań, który zarobił w tym czasie rekordowe 7,7 miliona euro, a także dla Wisły z zarobkiem rzędu 6 milionów), w większości obcokrajowcy odchodzili za darmo, gdy skończył im się kontrakt. Taka przyszłość czeka Manuela Arboledę, którego przecież podobno podczas gry w Lechu chciało trochę klubów, ale jednak żaden nie zapłacił tyle, ile było trzeba. To samo z Semirem Stiliciem. Zacierano sobie ręce na grube miliony z Celtiku, skończyło się na odejściu za darmo do Karpat Lwów. Jan Mucha? Jeden z najlepszych bramkarzy, jakich widziały w ostatnich latach polskie boiska? Za darmo do Evertonu.
Niewiele jest liczących się w Europie klubów, które zaryzykują wydanie sumy liczonej w milionach euro za człowieka, który do wybicia się potrzebował wcześniej transferu do polskiej ligi. Bo jeśli rzekomo ma spory talent, a jest - na przykład - z Brazylii, to jakim cudem wymknął się skautingowi FC Porto czy Benfiki Lizbona? Przejęcie takiego zawodnika za darmo jest obarczone znacznie mniejszym ryzykiem.
Poza dwoma transferami z Lecha (Tonev i Rudnevs) i jednym z Wisły (Marcelo), na przestrzeni pięciu lat nie było żadnego kolejnego, w którym padła suma powyżej miliona euro. Statystyka poszczególnych okienek bez Bułgara, Łotysza i Brazylijczyka byłaby żałosna. To oni znacząco zawyżają sumy z transferów w trzech najlepszych dla "naszych" obcokrajowców okienkach.
Prawda jest więc bardzo bolesna. W Polsce obcokrajowiec ma szansę wybić się do lepszego zespołu, któremu będzie na nim zależało na tyle, by wpłacić polskiemu klubowi poważną sumkę (naciągnijmy jej dolny pułap aż do 250 tysięcy euro - w przybliżeniu miliona złotych) równą mniej więcej 6-7%. Dlatego tym większy szacunek dla tych, którzy stali na przykład za transferem Toneva do Aston Villi. Bułgar kosztował Anglików 3,2 milion euro, a przecież statystyk - nawet jak na naszą ligę - wcale nie miał powalających. Wypada zadać sobie pytanie: ilu skrzydłowych z lepszymi statystykami w ligach o większej renomie od polskiej "The Villans" znaleźliby za taką sumkę? Pewnie co najmniej kilkunastu.
23 zagranicznych piłkarzy sprzedanych w ostatnich pięciu latach z Ekstraklasy w ramach transferu pieniężnego (kwoty wg. Transfermarkt)