Reprezentant Anglii na zakręcie [FOTO, WIDEO]

2014-09-25 00:59:40; Aktualizacja: 10 lat temu
Reprezentant Anglii na zakręcie [FOTO, WIDEO] Fot. Transfery.info
Mateusz Jaworski
Mateusz Jaworski Źródło: Transfery.info

Jeszcze niedawno Phil Jagielka był pewniakiem w środku obrony u Roy'a Hodgsona. Nie inaczej było w Evertonie – filar defensywy najpierw u Davida Moyesa, następnie u Roberto Martineza. Lider. Kapitan.

Ale to już było. Kilka ostatnich miesięcy to dla Jagielki jazda po równi pochyłej. Anglik zjechał szybko, efektownie i, co bodaj najistotniejsze, dosyć niespodziewanie. Nic bowiem nie zwiastowało tak słabej serii występów, jaką aktualnie notuje 32-latek. A sięga ona jeszcze końcówki poprzedniego sezonu, rozciąga się na brazylijski mundial i zahacza o początek obecnej kampanii. Ze wszystkich powyższych przymiotów, Jagielce została jedynie opaska kapitańska.
 
Postanowiliśmy się więc przyjrzeć, jak dołek (dół?) formy Jagielki prezentuje  się od strony statystycznej.
 
Era Moyesa, czyli jak budowałem własną markę
 
Po transferze z występującego w Championship Sheffield United – za sporą kwotę, jak na drugoligowca, bo aż 4 miliony funtów – Jagielka początkowo był u Davida Moyesa jedynie rezerwowym. Stan ten nie trwał jednak długo – w miarę szybko przekonał do siebie szkockiego menadżera, stając się ważnym graczem pierwszego zespołu. 
 
Everton Moyesa był przede wszystkim drużyną bardzo dobrą w defensywie. Linia obrony była znakomicie zorganizowana, co w połączeniu ze znakomitymi w destrukcji środkowymi pomocnikami czyniło liverpoolczyków ekipą, którą niełatwo było sforsować. Dodać trzeba, że sam Moyes jest szkoleniowcem ostrożnym, priorytetowo traktującym defensywę. I właśnie za tę zbytnią zachowawczość, obsesyjną wręcz obawę przed straceniem bramki, zwłaszcza w spotkaniach wyjazdowych, był w Liverpoolu krytykowany.
 
Kolejno liczba bramek straconych w Premier League oraz pozycja w lidze pod tym względem, za kadencji Moyesa w sezonach 2007/2008-2012/2013: 33 (5), 37 (6), 49 (11), 45 (7), 40 (3), 40 (4). 
 
Zwraca uwagę liczba bramek straconych w sezonach 2009/2010 oraz 2010/2011, odpowiednio 49 i 45. Pierwszy z nich Jagielka w większości stracił z powodu zerwania więzadeł krzyżowych – urazu, którego doznał w spotkaniu z Manchesterem City w końcówce poprzednich rozgrywek i eliminującego go z finału Pucharu Anglii (porażka 1:2 z Chelsea). Jagielka wystąpił ledwie w 12 spotkaniach sezonu 2009/2010 (w tym raz wchodząc z ławki), co przełożyło się na wzrost liczby straconych bramek aż o 32% w stosunku do rozgrywek 2008/2009. Sezon 2010/2011 to już 33 występy Anglika (w tym dwa z ławki) i spadek liczby straconych bramek o 8%. 
 
Przejdźmy teraz do statystyk indywidualnych Jagielki. Sezon 2010/2011 był bodaj najlepszym w karierze obrońcy (bierzemy pod uwagę okres od 2010 r. do chwili obecnej) – najwyższe w karierze średnie odbiorów (2,4 na mecz, lepszy w Evertonie był tylko Marouane Fellaini) oraz zablokowanych strzałów (1,0, najlepszy w drużynie i trzynasty w całej Premier League). Poza tym, bardzo dobre 2,0 przechwytu (najlepszy w drużynie) oraz 7,6 wybić (w drużynie lepszy tylko Sylvain Distin).
 
 
Kolejne dwa sezony to stabilizacja formy na dosyć solidnym poziomie, jaki Jagielka osiągnął w rozgrywkach 2010/2011. Przełożyło się to na dyspozycję całego bloku obronnego Evertonu – zespół w sezonach 2011/2012 oraz 2012/2013 Everton tracił tyle samo, bo po 40 goli. Wynik ten dał podopiecznym Moyesa odpowiednio trzecie oraz czwarte miejsce pod względem liczby straconych bramek. Statystyki Jagielki oscylowały na podobnym poziomie, warto jednak odnotować istotny spadek średniej odbiorów (z 2,4 do 1,8) oraz wybić (z 7,6 do 7,0). Po spadku średniej zablokowanych uderzeń o połowę, wskaźnik ten wrócił niemalże do poziomu z sezonu 10/11 (0,9).
 
Od sezonu 2012/2013 – czyli ostatniego Moyesa na Goodison Park – możemy posiłkować się danymi Squawki. Odnotujmy więc średnio 10 akcji w obronie, 4 błędy ogółem i 64% wygranych pojedynków o górne piłki.
 
Era Martineza (1), czyli miłe zaskoczenie
 
Pojawienie się w Evertonie Roberto Martineza pociągnęło za sobą szereg pytań o to, co – poza kilkoma zawodnikami – hiszpański menadżer przyniesienie ze sobą z Wigan. Dwoma najpopularniejszymi odpowiedziami było: atrakcyjny dla oka, efektowny i ofensywny styl (na plus) oraz problemy w defensywie  (na minus). Pierwszy sezon Martineza obie je zweryfikował – pierwszą pozytywnie, drugą negatywnie. Liverpoolczycy stracili bowiem zaledwie 39 bramek, lepsze były jedynie Chelsea (27) i Manchester City (37). Obawy dotyczące powtórki z Wigan okazały się niepotrzebne.
 
Aż nadszedł nowy sezon, a jeszcze zanim – mundial. O tym jednak za moment.
 
Co do Jagielki, największa zmiana w stosunku do poprzedniego menadżera wiązała się z fazą wyprowadzania piłki. W ostatnim sezonie Moyesa średnia długość podania wynosiła 27 metrów, podczas gdy rozgrywkach 13/14 24 metry. Wynikało to oczywiście ze stylu preferowanego przez Martineza, a wymagającego od środkowych obrońców angażowania się we wprowadzanie piłki na połowę przeciwnika, a także kładącego nacisk na grę krótkimi podania po ziemi, w tym na własnej połowie i w okolicach własnego pola karnego.
 
Statystyki Jagielki w sezonie 13/14 są doprawdy interesujące. Spadły bowiem średnie liczby: odbiorów, przechwytów oraz zablokowanych strzałów (do najniższej w badanym okresie – 0,4), a także odsetek wygranych pojedynków w powietrzu, wzrosły natomiast średnie liczby: wybić, fauli i interwencji w obronie. Ogólna nota 7,26, najwyższa w karierze. 
 
Przyczyny? Po pierwsze, świetny sezon duetu Gareth Barry-James McCarthy. Obaj ustawieni głęboko, tuż przed linią obrony w systemie 1-4-2-3-1, mieli za zadanie czyścić przedpole i przerywać ataki rywali jeszcze zanim zbliżą się do pola karnego Evertonu. Obaj zanotowali wysoką średnią odbiorów (odpowiednio 2,7 oraz 3,2), przechwytów (odpowiednio 1,6 i 1,5) i akcji w obronie (odpowiednio 5 i 4). Jagielka nie musiał zatem aż tak często, jak w poprzednich sezonach, pozbawiać rywali piłki w bezpośrednich pojedynkach lub przecinać podań przez linię obrony. Obaj pomocnicy zapewniali także niezbędną asekurację dla ofensywnie grających bocznych obrońców.
 
Istotny wzrost średniej liczby zablokowanych strzałów jest także z tym niejako powiązany – gdy bowiem Everton zepchnięty jest do defensywy, broni głęboko i zagęszcza pas środkowy. Wówczas przeciwnicy próbują uderzeń z dystansu (Tim Howard z kolei ma tendencję do wychodzenia zbyt daleko przed linię bramkową), także po uprzednim rozegraniu piłki do skrzydła. 
 
Po drugie, znakomita dyspozycja Tima Howarda. Howard wystrzegał się wpadek – można jedynie przypomnieć porażkę z Sunderlandem w Boxing Day – za to kilkukrotnie w pojedynkę zadbał o to, by Everton zakończył mecz z czystym kontem (np. wyjazdowa wygrana z Aston Villą).
 
Po trzecie, wpływ na wysoką nota Jagielki miał wspomniany wzrost liczby oraz celności podań.
 
 
Na powyższej infografice, na przykładzie derbów Liverpoolu, widać, jak zmieniła się rola środkowego obrońcy w Evertonie. Zawodnik grający na tej pozycji odpowiada za wstępną fazę rozegrania, przekazanie piłki za pomocą krótkich podań do linii pomocy. Gdy w danym momencie nie jest to możliwe, obrońcy rozgrywają piłkę między sobą, aż nadarzy się okazja, by oddać ją pomocnikom. Widzimy zatem większą liczbę podań ogółem, więcej krótkich podań, a mniej długich, jak również większą liczbę celnych zagrań.
 
Mistrzostwa świata, czyli kiepski prognostyk
 
Jakie były mistrzostwa świata dla reprezentacji Anglii, każdy widział. Środkiem obrony mieli zawiadywać Jagielka wraz z Garym Cahillem. W obu porażkach – z Włochami i z Urugwajem – podopieczni Hodgsona tracili po dwie bramki. 
 
Włochy.
 
Urugwaj.
 
Jagielce szczególnie oberwało się za spotkanie z Urugwajem, kiedy to miał bezpośredni udział przy obu bramkach strzelonych przez Luisa Suareza. Bardzo słaby występ kapitana Evertonu w Brazylii potwierdzają statystyki: średnio jeden odbiór, pół przechwytu, 7,5 wybić oraz jeden zablokowany strzał. Nota: 6,69.
 
Era Martineza (2), czyli here we go again
 
Choć za nami tylko pięć spotkań obecnego sezonu, defensywa Evertonu dała już powody do sporego niepokoju. W tychże pięciu meczach nikt nie stracił więcej bramek niż podopieczni Martineza (aż 13). W tym zaś: 2 z beniaminkiem z Leicester, 3 u siebie z Crystal Palace i, również na Goodison Park, 6 z Chelsea.
 
Everton przestał bronić. Jagielka również.
 
 
Statystyki obecnych rozgrywek są dlań fatalne – najmniej odbiorów, przechwytów, najniższa średnia wygranych pojedynków w powietrzu, do tego największa liczba akcji w obronie, fauli oraz zatrważająca liczba błędów (3, podczas gdy w obu poprzednich sezonach Jagielka notował po... 4).
 
Jagielka, choć ewidentnie w dołku – w którym nota bene siedzi od końcówki poprzedniego sezonu, gdy na ostatnie trzy mecze, w których grał, Everton dwukrotnie przegrał, tracąc po trzy bramki,  tylko na zakończenie, z Hull, zachowując czyste konto – nie jest rzecz jasna jedynym winowajcą zaistniałej sytuacji. Słabiej gra duet Barry-McCarthy, więcej „klopsów” przydarza również się Howardowi. W kiepskiej formie jest Distin (otarł się o spektakularnego swojaka w meczu ze Swansea). Tym niemniej, od kapitana i lidera defensywy, Martinez musi wymagać zdecydowanie więcej. Prawdopodobnie po raz pierwszy, odkąd Jagielka przeniósł się do Evertonu – a minęło przeszło siedem lat – jego pozycja jest w zespole jest tak słaba.
 
- Bycie kapitanem to ogromnie ważna rola, jednak samo to niczego nie gwarantuje, jeśli idzie o występy na boisku. Od początku byłem zdania, że Phil, jak każdy inny piłkarz wracający po mundialu, będzie potrzebował czasu, by wrócić do swej optymalnej dyspozycji. (…) Phil jest prawdziwym przywódcą [drużyny], kimś, na kim można polegać i komu najmocniej zależy na tym, by wrócić do swojej, wysokiej, dyspozycji – stwierdził Martinez.
 
Jak natomiast Hiszpan tłumaczy taka istotną obniżkę formy całego bloku obronnego? - Niewykluczone, że późno stracona bramka z Leicester wpłynęła negatywnie na naszą pewność siebie. (…) Sądzę, że problem tkwi w nas samych.
 
Postawa Evertonu w defensywie jest jednym z największych rozczarowań początku obecnego sezonu. O ile pewna poprawa w tym elemencie jest konieczna i dosyć prawdopodobna, pozostaje pytanie o trwałość tej poprawy. A to za sprawą kolegów Jagielki w środku obrony: Distin liczy sobie już 37 lat i pomimo świetnego przygotowania fizycznego, jego forma również pikuje; John Stones ma dopiero 20 lat – jego bolączką są wahania formy, a nadto gdzieś musi nabierać doświadczenia (czytaj: popełniać błędy); w odwodzie pozostaje jeszcze tylko „szklany” i awaryjny (vide mecze z Manchesterem City i Southamptonem) Antolin Alcaraz. Niewykluczone też, w zimowym okienku transferowym Martinez zdecyduje się na transfer właśnie środkowego obrońcy.
 
Na ten moment ma bowiem poważny problem. Dotychczasowy pewniak, kapitan i etatowy reprezentant kraju, zasługuje na to, by posadzić go na ławce. A pole manewru? Niewielkie. Tymczasem już w sobotę derby Liverpoolu, które ostatnim razem dla Jagielki i jego kolegów skończyły się tak...
 
 
 
MATEUSZ JAWORSKI
 
Więcej na ten temat: Anglia Everton FC Premier League