Sekret piłki nożnej, czyli o czym musi przypominać trener

2021-11-16 00:09:28; Aktualizacja: 3 lata temu
Sekret piłki nożnej, czyli o czym musi przypominać trener Fot. Shutterstock
Redakcja
Redakcja Źródło: Transfery.info

Choć trenerzy w niemal każdej wypowiedzi podkreślają wagę mentalności w piłce nożnej, wciąż dyskutuje się o wielu innych kwestiach. Nawet jeśli często to właśnie psychika decyduje o wyniku meczów.

Sekret koszykówki polega na tym, że wcale nie chodzi w nim o koszykówkę. Tak zaczyna się jedna z lepszych sportowych książek - „Wielka księga koszykówki” autorstwa amerykańskiego dziennikarza Billa Simmonsa.

Dlaczego wcale nie chodzi o koszykówkę?

Drużyny, owszem, wygrywają, bo mają utalentowanych graczy, ale „wcale nie było to głównym powodem ich zwycięstw. Wygrywali, bo się nawzajem lubili, bo rozumieli swoje role w drużynie, bo ignorowali statystyki, bo zwycięstwo było dla nich ważniejsze niż cokolwiek innego”.

Czy zatem w piłce nożnej tak samo nie chodzi o piłkę nożną?

Mentalność złotej rybki

Julian Nagelsmann, trener Bayernu Monachium, choć uchodzi za taktycznego geniusza, sam mówi, że taktyka to ledwie 30% jego pracy. Reszta to praca z ludźmi.

Przed jednym z meczów Ligi Mistrzów Zinedine Zidane na pytanie o ustawienie taktyczne powiedział, że to „nastawienie jest ważniejsze od ustawienia”. To, czy drużyna zagra z trzema, czy dwoma napastnikami, nie jest tak istotne jak odpowiednia mentalność.

To słowo - mentalność - jak mantrę wbija do głów dziennikarzom, kibicom i przede wszystkim piłkarzom selekcjoner reprezentacji Polski Paulo Sousa.&

- Drużyna z ambicją i mentalnością zwycięzców, która chce kontrolować mecz. Taka, która rośnie razem, z kibicami na trybunach - podsumował stan zespołu po wrześniowym zgrupowaniu kadry, zakończonym remisem z Anglikami, Sousa.

Portugalczyk zamieścił tam zdjęcie radości polskich piłkarzy, a obok kadr z serialu „Ted Lasso”.

Kiedyś, gdy trenerzy chcieli zmotywować piłkarzy, puszczali swojej drużynie „Gladiatora” albo „Bravehearta”.

Dziś większą inspiracją dla trenerów jest właśnie „Ted Lasso”.

To serial o tym, że trener futbolu amerykańskiego, kompletnie zielony w temacie piłki nożnej, przejmuje klub w Premier League. I pierwsze, co robi po przyjściu do Richmond AFC, to przykleja w szatni kartkę z prostym hasłem: “Wiara”.

W jednym z pierwszych odcinków trener Lasso dostrzega, że na treningu pewien piłkarz popełnia prosty błąd. Bierze go na stronę i tłumaczy, że powinien być jak złota rybka - zapomnieć wszystko w dziesięć sekund. Jeśli to zrobi, ma większe szanse na to, by następne zagranie było już udane.


W jednej, 20-sekundowej scenie zawarła się być może jedna z ważniejszych prawd o piłce nożnej.

Jak naukowo wytłumaczyć comeback Liverpoolu?

Lasso nie skupił się na piłkarskich technikaliach - zresztą nie ma o nich pojęcia - ale przemówił do zawodnika jak do człowieka. Choć trenerzy często po meczach zwracają uwagę na mentalność, pewność siebie, nastawienie i tym tłumaczą wygrane bądź przegrane swoich drużyn, to w rozmowach o piłce psychologia rzadko jest brana pod uwagę.

Częściej tematem są taktyka, statystyki czy - oczywiście - przygotowanie fizyczne, które decyduje o wyniku. Rozmawiamy o tym, co widać.

Jednak tego, co dzieje się w głowach piłkarzy i trenerów, nie widać. Idąc za Nagelsmannem, nie widać 70% piłki nożnej.

Z próbą opisu tego, czego nie widać, zmierzył się świetny kanał YouTube’owy Tifo Football. W materiale „Co mówi nauka o comebackach w sporcie?” autorzy tłumaczyli, jak doszło do tego, że Liverpool w słynnym finale Ligi Mistrzów w 2005 roku odrobił trzybramkową stratę i wygrał całe spotkanie.


Nie byłoby tego powrotu, gdyby Liverpool nie wierzył w swoje umiejętności. 

Złożyły się na to kolejno: 
- świadomość własnych sukcesów w odrabianiu strat (słynny mecz z Olympiakosem)
- świadomość tego, że inni to już kiedyś wykonali (Manchester United z Bayernem Monachium)
- wpływ trenera i kibiców, ich pozytywna motywacja
- napędzanie się dobrą grą

Z perspektywy Milanu zaś doszło do szeregu negatywnych reakcji. 

Prowadzące zespoły - słyszymy w materiale - albo mogą poczuć większą pewność siebie, albo mogą stracić koncentrację. To drugie zaszło u zawodników Carlo Ancelottiego. 

Drużyny, które myślą, że mecz się już wygrał, zaczynają po prostu słabnąć. Nie ma już komunikacji między piłkarzami. Nie słuchają też już trenera. 

Ten efekt napędza skupienie się na samym wyniku. Jeśli to wynik jest najważniejszy, każde negatywne wydarzenie może pobudzić strach przed porażką.

Tak, jak na przykład utrata gola na 3:1. Potem wszystko dzieje się szybko. Piłkarze ze sobą się nie komunikują, zarażają się negatywnymi emocjami i strachem. A jeśli ten wchodzi w całą drużynę, pojawia się paraliż. Tymczasem przeciwników to jedynie napędza.

A reszta jest historią.

To być może najbardziej jaskrawy przykład comebacku w sporcie, bo przecież w meczu o najwyższą stawkę, ale pewne jego elementy widzimy na każdym boisku - od finałów turniejów po zwykłą grę na orliku.

I dlatego każdy może wyciągnąć z tego lekcje.

Skąd bierze się pewność siebie?

- Trener powinien przygotowywać drużynę na złe momenty - mówi Transfery.info Łukasz Smolarow, asystent Piotra Stokowca w klubach Ekstraklasy, a także współautor suplementu do Narodowego Modelu Gry o przygotowaniu psychologicznym.

- Zdarza się, że są przesądni. Nie zastanawiają się z drużyną, co zrobić, gdy ta straci bramkę, a co gdy dostanie czerwoną kartkę. Jak na to zareagować. A to przecież w meczach się zdarza, więc dobrze mieć na to plan - dodaje.

Smolarow: - Warto zwrócić uwagę na mowę ciała piłkarzy. Jak reagują, jak się zachowują w obliczu niepowodzenia. Mecz jest za krótki, by jeszcze na boisku się kłócić i rozliczać. To generuje dodatkowe problemy. 

Każdy piłkarz reaguje inaczej. Bardziej doświadczony nie zwróci uwagi na niepowodzenie. Młodszy zacznie się przejmować, zacznie grać bardzo bezpiecznie, bez ryzyka. Mimo poleceń trenera, by tego ryzyka się nie bać. 

Specjalizujący się w piłce nożnej psycholog Dan Abrahams zwraca uwagę, że zamiast myśleć o wyniku, zawodnik powinien skupić się przede wszystkim na swoich zadaniach. Tylko to drugie kontroluje, pierwszego nie jest w stanie.

„Jesteś napastnikiem? Po pierwsze skup się na ruchu bez piłki. Szukaj wolnego miejsca. Po drugie, patrz dookoła siebie. Co się dzieje na boisku? Po trzecie, agresywnie wbiegaj w pole karne. Może gdy skupisz się na takich zadaniach, zamiast na wyniku… może wtedy zamiast zdenerwowania poczujesz pewność?” - pisze Abrahams na swoim blogu.

Smolarow uważa, że pewność siebie piłkarz czerpie przede wszystkim z boiska treningowego. 

- Pewność siebie opiera się na umiejętnościach. Zawodnicy niby wiedzą, że je posiadają ale czasem mogą o tym zapominać, szczególnie przy okazji niepowodzeń. Rolą trenera w takich momentach jest przypominanie im o ich wartości, wzmacnianie ich - mówi trener.

Asystent Stokowca zdradza też, że niekiedy trenerzy tak układają treningi, by piłkarzom było łatwiej wykonać określone zagrania. Dzięki temu nabywają pewność siebie, której im brakuje i w następnym meczu mogą próbować nawet bardziej ryzykownych zagrań. 

Wszystko bierze się z wiary

Przed tegorocznym finałem Ligi Mistrzów, Thomas Tuchel zamiast mocniejszych treningów przygotowujących Chelsea na starcie z Manchesterem City, dał piłkarzom wolne na początku tygodnia poprzedzającego finał. I to mimo trudnej końcówki sezonu i porażki w finale Pucharu Anglii.

Nawet po przylocie do Porto ważniejsza była regeneracja niż schematy taktyczne.

„Widać było na ostatnim treningu, że niemal wszyscy się śmieją. Nie powiedziałbyś, że mają przed sobą tak ważny mecz. Oni przyjechali się z tego cieszyć, a nie ulec ciężarowi tego spotkania” - czytamy w artykule „The Athletic” o szczegółach pracy Thomasa Tuchela w Chelsea. 

- Trener musi wierzyć w zawodników, inaczej oni nie uwierzą w siebie - podsumowuje Smolarow.

I Tuchel w umiejętności swojej drużyny po prostu, tak jak Ted Lasso, wierzył. Nie potrzebował dodatkowych treningów. Wiedział, że lepsza będzie regeneracja i uśmiech niż siódme poty i presja.

Pewność siebie zespołu chyba najlepiej widać wtedy, gdy u rywala jej brakuje.

Rzuty karne w półfinale mistrzostw Europy to jedna z tych sytuacji, gdy nerwy powinny udzielać się każdemu.

Tymczasem podczas losowania stron przez konkursem jedenastek Giorgio Chiellini, kapitan włoskiej drużyny nie dość, że był cały w skowronkach, to jeszcze łobuzersko szturchał Jordiego Albę, kapitana Hiszpanów, a nawet na końcu go podniósł.

Nie trzeba bardzo wnikać w głowy obydwu piłkarzy, by zobaczyć, kto czuł się bardziej pewnie w tej sytuacji. I przeczuwać kto zaraz uniesie ręce w geście zwycięstwa.

Chwilę później proroctwo się spełniło. To Włosi awansowali do finału.

Cytowany przez „The Athletic” psycholog Martin Perry mówi: - Trudno powiedzieć, że ta sytuacja wygrała karne dla Włochów. Ale to był dowód na to, jaką mentalność mieli Włosi na tym turnieju. To esencja ich morale, wiary, podejścia i ducha drużyny. Widać było, jaką kulturę stworzył w zespole Roberto Mancini.

Być może więc Włosi wygrali tamten półfinał i cały turniej, bo się nawzajem lubili, rozumieli swoje role w drużynie, ignorowali statystyki, a zwycięstwo było dla nich ważniejsze niż cokolwiek innego.

Sekret piłki nożnej polega więc na tym, że wcale nie chodzi w nim o piłkę nożną.

JACEK STASZAK

Więcej na ten temat: Mentalność