Sprawa Krzywickiego. „Przez medialność rozmywa się fakt, że drużyna jest najważniejsza”
2016-10-21 13:54:08; Aktualizacja: 8 lat temuMarcin Krzywicki ma świetne poczucie humoru i dystans do własnej osoby, ale w ostatnich tygodniach nie było mu do śmiechu, a to dlatego, że został przesunięty do IV-ligowych rezerw GKS-u Bełchatów.
30 lipiec, 2016. Pierwsza kolejka II ligi polskiej. GKS Bełchatów podejmuje na własnym stadionie Olimpię Zambrów. Jest 57.minuta spotkania i na boisko wchodzi Marcin Krzywicki. Oczekiwania wobec niego są duże. Popularny, doświadczony i pewny siebie. Kibice się ożywiają i słusznie, bo za chwilę jest już 2:0 dla gospodarzy. Oba gole autorstwa 29-latka.
- Mam nadzieję, że teraz będę nie tylko królem Twittera, ale również królem strzelców - zapowiada na gorąco po ostatnim gwizdku.
Później nie było już jednak tak miło. W trzeciej kolejce kolejne trafienie, a później dłuższy przestój i jeszcze jeden, ale już mało istotny gol. Statystyka: 10 meczów, 4 bramki. Bez szału, ale przyzwoicie. Najlepszy strzelec ówczesnej "czerwonej latarni" ligi. Z pozoru w kwestiach indywidualnej formy wszystko w porządku, ale w rzeczywistości jego notowania wcale nie są wysokie. Popularne
- Od całego zespołu oczekuję pełnego zaangażowania w swoją pracę w trakcie meczu i każdego treningu. Od Marcina szczególnie, bo jest zawodnikiem doświadczonym i powinien być przykładem dla młodszych piłkarzy. Tak nie było w ostatnim czasie. Odnosiłem wrażenie, że stać go na trochę więcej niż cztery gole w dziesięciu meczach - mówi Andrzej Konwiński, trener GKS Bełchatów.
W konsekwencji decyzją sztabu szkoleniowego snajper ekipy z Bełchatowa został przesunięty do czwartoligowych rezerw. Bezpośrednią przyczyną jest fakt, że Krzywicki dalej nie może pogodzić się z faktem, że występuje w drugiej lidze. Ten poziom znajduje się znacznie poniżej jego własnych oczekiwań. W związku z tym nie starał się. Wyrażał lekceważący stosunek do zajęć, nie był entuzjastą sposobu ćwiczeń, zdarzało mu się spóźniać na jednostki treningowe, a uczucie frustracji potęgowała beznadziejna forma GKS-u Bełchatów.
- Przecież jego postawa to również jego sportowa przyszłość, Marcin nie przyszedł do nas odcinać kuponów od przeszłości. Sam przecież deklaruje, że chciałby wrócić na wyższy poziom rozgrywkowy, ale przecież samo się nie zrobi. Musi działać sam - ciągnie Konwiński.
Wbrew temu, co się może wydawać 29-latek nie rozsadza szatni od środka. Raczej chodzi o jego indywidualne podejście do pracy.
- Nie było i nie ma konfliktu między mną a Krzywym. Niesubordynacja kojarzy mi się z problemami dyscyplinarnymi. Nie było takich sytuacji. Myślę, że nieodpowiednia postawa jest bliższa prawdy. Druga liga jest naprawdę bardzo trudna, sporo w niej czystej fizycznej walki i zawodnik który przychodzi z ligi wyższej musi się szybko do niej przyzwyczaić. My walczymy o życie. Cały zespół i klub. Chcę widzieć, że jemu też zależy - tłumaczy szkoleniowiec i zaraz dodaje:
- To sympatyczny człowiek, a niestety ze względu na jego medialną popularność rozmywa się kluczowa sprawa, że to drużyna jest najważniejsza - przekonuje 45 latek.
Pytanie o zsyłkę kierujemy również do samego Marcina Krzywickiego, który odpisuje stosunkowo szybko i zdaje się być w dobrym humorze.
- Z wiadomych powodów nie będę przedstawiał mojego zdania na ten temat. Nie chcę sobie zaszkodzić. Nie zamierzam dyskwalifikować się jeszcze w blokach, więc uniknę komentarza. Pokażę, na co mnie stać. Mam nadzieję, że nie tylko w czwartej lidze, ale też w drugiej. Wiem, że jesteście ciekawi kuchni, ale spokojnie… wszystko opiszę w książce - odpowiada pół żartem, pół serio "Krzywy".
Po dwóch tygodniach sztab szkoleniowy zdecydował się przywrócić Marcina Krzywickiego do pierwszego składu, a ten zdążył już rozegrać 18. minut przeciwko Siarce Tarnobrzeg, który zakończył się zwycięstwem GKS-u Bełchatów 2:1. Po tej wygranej „Brunatni” awansowali na 12. miejsce w tabeli drugiej ligi.
JAN MAZUREK