Środa pod znakiem towarzyskich niespodzianek [WIDEO]

Środowe mecze międzynarodowe dostarczyły bowiem wielu wyników, których ciężko się było spodziewać. Co ważne - padło w nich też bardzo wiele bramek co sprawiło, że nie czuło się upływającego przed ekranem telewizora czasu. Przyłapaliśmy się nawet na tym, że właściwie jedyną czynnością absorbującą nas wczorajszego wieczora było branie pilota (ewentualnie myszki) w dłoń i skakanie między kanałami, bądź streamami.

 

Największą niespodziankę sprawiła swoim i brazylijskim kibicom Szwajcaria. Helweci zagrali z zębem, bez jakiegokolwiek respektu dla renomowanego rywala, a bramkę na wagę ich zwycięstwa zdobył piękną, precyzyjną główką... Dani Alves. Strzał nie do obrony dla Jeffersona. Brazylia wraca więc do punktu wyjścia sprzed Pucharu Konfederacji - kadra znów wzbudza wątpliwości, których miało przecież nie być, które miały zniknąć po wygranym turnieju i finałowej masakrze dokonanej na Hiszpanach.

 

 

Niemiłe zaskoczenie przeżyli też wczoraj niemieccy kibice, którzy jeszcze nie zdążyli wypić pierwszego piwa, a ich drużyna już przegrywała na Fritz-Walter-Stadion z Paragwajem 0:2. I to wcale nie drugi czy trzeci garnitur, a skład złożony z zawodników, których spodziewamy się oglądać w pierwszej jedenastce na World Cup 2014. Z Neuerem w bramce, Lahmem, Hummelsem czy Schmelzerem w obronie, Gundoganem, Ozilem, Reusem, Mullerem i Khedirą w pomocy i Klose w ataku. Jeszcze większym zaskoczeniem było, że to nie koniec... strzelania Paragwaju. Przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę na 3:2 dla zespołu z Ameryki Południowej trafił Samudio i tylko bramka z 75. minuty autorstwa rezerwowego Larsa Bendera uratowała honor niemieckiej drużyny, która popełniała takie błędy, że kibice i trener z niedowierzaniem kręcili głowami. Najgorzej zaprezentował się Mats Hummels, który w niczym nie przypominał siebie ze swoich najlepszych spotkań.

 

 

Blisko kompromitacji była też Anglia, która dwukrotnie przegrywała w wyspiarskich derbach z reprezentacją Szkocji. Najpierw po błędzie Joe Harta, który wpuścił piłkę lecącą prosto w niego do bramki, później po strzale Kenny'ego Millera, który urwał się kryjącemu go Gary'emu Cahillowi i uderzył bardzo precyzyjnie, przy samym słupku bramki Harta. Gole Walcotta, Welbecka i debiutanta Lamberta dały jednak Anglii względny spokój i uratowały honor tej drużyny w starciu z rywalem z Wysp. 

 

 

Postrzelali sobie też Bośniacy i Amerykanie w meczu bez jakichkolwiek hamulców, ale też... bez linii defensywnych. Gdy Dzeko i koledzy prowadzili już 2:0 ze zdziesiątkowaną kadrą USA (bez Dempseya, Donovana czy Onyewu), wydawało się, że nic nie może już zmienić kierunku wyniku. Mogło. Hat-trick Altidore'a, który rozegrał wczoraj niesamowite spotkanie, w cień usuwając między innymi wspomnianego Dzeko, który trafił "tylko" dwukrotnie.

 

 

Bezbramkowo było natomiast w spotkaniu, które zapowiadane było jako jeden z hitów wieczoru. Belgowie atakowali Francuzów z wielką zaciekłością, a Kevin de Bruyne rozgrywał mecz na miarę swojego talentu, rozprowadzając większość piłek w ataku. To jednak nie wystarczyło, bo zabrakło skuteczności i umiejętności wykorzystywania błędów rywala, które zdarzały się Francuzom nazbyt często. Bezbramkowy remis to jednak nie powód do rozpaczy dla "Czerwonych Diabłów". W przeciwieństwie do Francuzów, którzy w międzynarodowym meczu nie potrafią pokonać bramkarza rywali od ponad sześciu godzin.

 

 

W innym hicie, Argentyna poradziła sobie z próbami comebacku Włochów i pokonała Italię 2:1 na Stadio Olimpico w Rzymie. Bardzo słaby mecz rozegrała dziesiątka w zespole Włochów, Marco Verratti, którego chyba jeszcze przerasta ten numer na plecach w dorosłej reprezentacji. Argentyna natomiast imponowała wysokim pressingiem i po prostu ładną grą. I to mimo braku swojego największego asa, Lionela Messiego, który - jak się okazuje - wcale tej kadrze nie jes taki niezbędny.

 

 

W ciekawszych spotkaniach, na Estadio Olímpico Atahualpa położonym na wysokości 2800 metrów, Hiszpania nie dała się Ekwadorowi, spokojnie ogrywając gospodarzy 2:0 po bramkach Negredo i Cazorli, Portugalia zremisowała 1:1 z Holandią po golu Cristiano Ronaldo w samej końcówce spotkania, Węgry w tym samym stosunku bramek zagrały na remis z Czechami, natomiast po arcyciekawym spotkaniu, Szwecja dowodzona przez - jakżeby inaczej - Zlatana Ibrahimovicia (hat-trick "Ibrakadabry") nie pozostawiła Norwegom złudzeń, który zespół ze Skandynawii jest obecnie mocniejszy.

 

***

 

A tak grali rywale Polski w eliminacjach MŚ:

 

Anglia - Szkocja 3:2 (Walcott, Welbeck, Lambert)

Ukraina - Izrael 2:0 (Rotan, Seleznyov)

Białoruś - Czarnogóra 1:1 (Vucinić)

Mołdawia - Andora 1:1 (Dedov)