Szczeciński paprykarz nietknięty. Bezbramkowy remis w Białymstoku
2016-03-02 22:17:08; Aktualizacja: 8 lat temuŚwietnie przygotowane boisko i kibice oczekujący na genialne widowisko okraszone wieloma bramkami. Czego chcieć więcej? Ano, emocji. Niestety, dziś w Białymstoku zamiast wojny na bramki oglądaliśmy nudną wojnę taktyczną.
Pochwała gry w defensywie
25. kolejka Ekstraklasy była tak potrzebna naszym ligowcom, jak mieszkańcom Los Angeles potrzebny jest śnieg. Granie co trzy dni przystoi tylko najlepszym zachodnim klubom, a częstych odwiedzin piłkarzy (i obfitych opadów śniegu) nie wytrzymywały - jak zwykle zadbane o tej porze roku - polskie murawy. Dlatego przynajmniej przed środowym spotkaniem w Białymstoku panował spokój odnośnie stanu boiska. Jedna z najlepszych muraw w Polsce w bardzo dobrym stanie oczekiwała na przyjazd drużyn.
A do stolicy Podlasia przyjechał zespół, który w tym sezonie bardzo przypomina Jagiellonię sprzed roku. I nie świadczy o tym jedynie trzecie miejsce w tabeli, ale takie cechy jak gra w defensywie, kilka wariantów zdobywania bramek i konsekwencja taktyczna całego zespołu. Szczecinianie szczególnie imponują obroną: Jarosław Fojut z Jakubem Czerwińskim zasłużenie zostali okrzyknięci najlepszymi obrońcami rundy jesiennej, a cała Pogoń straciła najmniej bramek spośród wszystkich drużyn Ekstraklasy. Bezsprzecznie wpłynął na to styl bronienia drużyny: defensorzy Czesława Michniewicza bardzo wysoko podchodzą całą linią pod pomocników, a duża liczba zawodników utrudnia rozgrywanie piłki przeciwnikowi.Popularne
W Białymstoku zapowiadała się prawdziwa piłkarska uczta: forma piłkarzy Jagiellonii (dwie wygrane z rzędu, tylko jedna stracona bramka), pogoń rywali z tabeli i powroty Czesława Michniewicza oraz Jakuba Słowika.
Herbata, bułka i kiełbasa
Jednak nadzieje kibiców zgromadzonych na stadionie przy ulicy Słonecznej wyparowały dosyć szybko. Piłkarze Pogoni od pierwszego gwizdka sędziego ustawili się na własnej połowie boiska, całkowicie oddali inicjatywę gospodarzom i czekali na ataki białostoczan. Chociaż zawodnicy Michała Probierza mogli być na to przygotowani, to z każdym atakiem kibicowi Jagiellonii mogła powoli zapalać się lampka ostrzegawcza. „Żółto-Czerwoni” są bardziej skuteczni w grze z drużynami, które preferują ofensywny styl gry. Atak pozycyjny „Jagi” to nie jest piękna bajka, dlatego zakończenie również nie mogło być miłe.
Takie nastawienie piłkarzy gości nie było przypadkowe. Trener Michniewicz na pomeczowej konferencji prasowej przyznał, że bał się bezpośredniej konfrontacji z drużyną, która ma serię dwóch meczów z rzędu i rozegrała „imponujące spotkanie” w Poznaniu. Obaj szkoleniowcy i ich podopieczni postawili na wojnę czysto taktyczną i chociaż to Jagiellonia miała swoje sytuacje, to kibice przez 90 minut bardziej mogli skupić się na jedzeniu bułki z kiełbasą niż wydarzeniach boiskowych. Szczeciński paprykarz pozostał nietknięty. Piłkarze Jagiellonii tylko odbijali się od zamkniętej konserwy, dając gościom osiągnąć swój cel. A szkoda.