Szekspir pisze szczęśliwe zakończenie
2017-04-12 11:40:49; Aktualizacja: 7 lat temu Fot. Transfery.info
Długo włodarze Leicester City liczyli, że drużyna Claudio Ranierego podniesie się z kryzysu i spotkania przeciętne przeplatane ze słabymi zamieni na powrót do zwycięskiej formy z ubiegłego sezonu.
Zespół grał jednak wciąż poniżej możliwości i uznano, że najrozsądniej będzie dokonać roszady trenerskiej, by uratować klub przed spadkiem, dlatego Włocha na stanowisku trenera zastąpił Craig Shakespeare. I co jak co, ale dotychczasowemu asystentowi trzeba przyznać – od tej pory mistrzowie Anglii zaczęli grać jak z nut.
***
- Rozmawiałem z nim po meczu z Liverpoolem, był akurat na spacerze z psem. Desperacko próbował przywrócić sobie odrobinę normalności – ujawnił Tommy Coakley, wieloletni przyjaciel Shakespeare'a i jego menadżer z Walsall.
***
Shakespeare chciał być profesjonalnym piłkarzem i celu dopiął, ale talentu wystarczyło mu jedynie na grę w niższych ligach w Anglii. Nim został trenerem piłkarskim, wystąpił ponad 350 razy w barwach Walsall i odegrał mniejsze lub większe epizody w West Bromwich Albion, Sheffield Wednesday i Grimsby. W tym ostatnim klubie miał miejsce jeden z najjaśniejszych momentów w jego karierze piłkarskiej. Podczas dwumeczu Pucharu Anglii zaprezentował się tak dobrze, że w obu spotkaniach wyłączył kompletnie z gry wielkiego Ruuda Gullita, co do dzisiaj jest z rozrzewnieniem wspominane przez oddanych sympatyków Grimsby.
Obecna dyspozycja Leicester pod teoretycznie tymczasowym menadżerem jest zaskakująca. W latach swojej kariery piłkarskiej „Shakey” był cichym facetem. Mimo tego, zawsze otrzymywał szacunek, na który zasługiwał. Nigdy nie uchodził za osobę charyzmatyczną, przebojową. Nie był człowiekiem, o którym, rozglądając się po szatni, można by pomyśleć: „On będzie menadżerem”. Jego osobowość pasowała raczej do bycia zwykłym trenerem.
Po zakończeniu kariery, nadszedł czas na kolejne wyzwania. Nie rzucił się na głęboką wodę, rozpoczął pracę w West Bromie od funkcji ambasadora piłki wśród lokalnej społeczności. Co ważne – pozwoliło mu to na powolne stawanie się zintegrowaną częścią ośrodków treningowych „The Baggies” i spokojny awans w klubowej hierarchii.
Na początku obecnego stulecia w Albionie naprawdę się nie przelewało i pracowało tam niewielu trenerów. Większość pracy w szkoleniu młodzieży wykonywał Shakespeare wraz z Danem Ashworthem, obecnie dyrektorem technicznym FA. To tam szkoleniowiec Leicester udowodnił swoją pracowitość. Dał się poznać jako osoba nigdy nie odmawiająca pomocy. Jak go wspominają, był przede wszystkim człowiekiem o genialnym poczuciu humoru, lojalności, szczerości i miał tę zdolność do szybkiego skracania dystansu – niezależnie od tego czy rozmawiał z prezesem klubu, czy z rodzicem jednego z trampkarzy.
***
- Nigel to najlepszy kapitan, z którym miałem okazję grać – Shakespeare o Nigelu Pearsonie.
***
Po raz pierwszy drogi Nigela Pearsona i „Shakey’ego” skrzyżowały się jeszcze w czasach ich kariery piłkarskiej, gdy obaj spotkali się w zespole Sheffield Wednesday. Po raz drugi trafili na siebie, kiedy to Nigel został zatrudniony w 2004 roku w roli asystenta Bryana Robsona. Już kilka lat później mieli spotykać się każdym kolejnym klubie, w którym pracowali.
Gdy Robson odchodził z West Bromu, jego tymczasowym następcą został mianowany Nigel Pearson, od razu odnosząc zwycięstwa w trzech spośród czterech spotkań i w jednym z nich remisując. Niestety dla siebie, nie miał tyle szczęścia, co ostatnio Shakespeare i, mimo obiecujących wyników, został zastąpiony przez Tony’ego Mowbraya. Dzień po zatrudnieniu nowego szkoleniowca, WBA grało wyjazdowy mecz z Crystal Palace, w którym awaryjnie zespół poprowadził „Shakey” i wygrał. Było to do obecnego sezonu jego jedynym doświadczeniem z prowadzeniem samodzielnie seniorskiego zespołu.
Wkrótce przypomniał sobie o nim Nigel Pearson, który po kilku latach w roli tymczasowego menadżera i asystenta, dostał ofertę z Leicester i chciał widzieć w swoim sztabie szkoleniowym na stanowisku asystenta właśnie Shakespeare'a. Zaczął się kolejny etap rozwoju. Podążał za szkoleniowcem jeszcze dwukrotnie, gdy został zatrudniony w Hull i ponownie, gdy znowu zaoferowano mu posadę w Leicester City.
Zwycięstwo w Championship? Ucieczka przed spadkiem z Premier League w 2015 roku? King Power Stadium na pewno docenia ten duet, który przyniósł Leicester wspomniane sukcesy. Największy szacunek i splendor jest jednak zarezerwowany dla kogoś innego. Nigel Pearson dorównywał Ranieremu pod względem budowania zespołu, trenerskiej jakości i obrotności na rynku transferowym, ale nie potrafił lub nie zdążył, z taką regularnością jak Claudio, zdobywać punktów i w efekcie mistrzostwa Anglii. To musi tkwić w nich zadrą, tym bardziej, że duże zasługi w zdobyciu tytułu przypisuje się poprzednikom byłego szkoleniowca Juventusu.
Gdy Włoch pojawił się w klubie, spodziewano się, że Shakespeare jako pozostałość po sztabie Pearsona, zostanie zwolniony z klubu. Nic bardziej mylnego, nowy menadżer wstawił się za nim, choć nigdy wcześniej się nie spotkali. Dotychczasowy asystent był potrzebny Ranieremu do zdobycia szatni i poznania zespołu. Duet był często widywany w sali konferencyjnej, gdy naradzał się w gorącej atmosferze marszu po tytuł mistrzowski.
Craig odgrywał w tym czasie kluczową rolę dla zespołu „Lisów” i co niektórzy uważali nawet, że gdyby nie wyszło mu w piłce nożnej, powinien zostać stand-uperem lub komikiem. Prawdą jest jednak, że gdy dochodziło w drużynie do konfliktów lub nieporozumień, on miał niezwykłą moc do poprawiania atmosfery. Nawiązywał do sytuacji i przywracał dobry humor, przełamując zły nastrój żartem sytuacyjnym. Nie chciał wcale zamiatać sprawy pod dywan lub oddalać, tylko pozwolić zawodnikom na rozluźnienie, kiedy to dochodziło do tych małych wojenek w szatni.
Nie można jednak sprowadzać roli „Shakey’ego” do bycia naczelnym żartownisiem klubu, bowiem również bardzo głęboko analizuje on ćwiczenia, jakie zadaje drużynie na treningach. Swoim profesjonalizmem i lekkością w sposobie bycia potrafi z łatwością zjednać sobie szatnię i kierownictwo klubu.
Podczas krótkiej współpracy ze względu na zwolnieniem w atmosferze skandalu selekcjonera Sama Allardyce’a, Craig Shakespeare wypracował sobie bardzo szybko szacunek u reprezentantów Anglii. Został wprowadzony do „Synów Albionu”, gdy poszukiwano osobowości w rodzaju Gary’ego Neville’a, współpracującego przez kilka lat z kadrą. Mimo podobieństwa charakteru, okazał się lepszym menadżerem od byłego gracza „Czerwonych Diabłów”, który nie poradził sobie zupełnie w Valencii.
***
- Dziwnie bym się czuł, zastępując go bezpośrednio po jego zwolnieniu, ale po takim czasie to na pewno nie jest to niezręczne dla żadnej ze stron – Shakespeare o zastąpieniu Nigela Pearsona.
***
Po zwolnieniu Ranierego, Craig poprowadził zespół do zwycięstwa z Liverpoolem, a później do czterech kolejnych z Hull City, West Hamem, Stoke i Sunderlandem. Pięć zwycięstw z rzędu po kompromitujących dla mistrza Anglii wynikach za czasów włoskiego menadżera, lepszy debiut w Premier League zaliczył jedynie Pep Guardiola, który wygrał sześć razy, zanim stracił punkty po raz pierwszy. Szkoleniowiec Leicester nie dorówna Hiszpanowi, bowiem w swoim szóstym ligowym spotkaniu przegrał z Evertonem.
Udało mu się jednak odwrócić losy dwumeczu i w rewanżu pokonał Sevillę 2-0, zapewniając „Lisom” awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, gdzie zmierzą się 12 kwietnia z Atlético. W międzyczasie zaprzestano dalszych rozmów z bezrobotnymi szkoleniowcami, mającymi dołączyć do klubu w roli strażaka, wśród których byli Guus Hiddink, Roy Hodgson, Michael O’Neill i Gary Rowet. Początkowo powstała teoria, że skoro dwóch pierwszych jest branych pod uwagę na to stanowisko, to tajscy właściciele, będą chcieli pozyskać menadżera o podobnym międzynarodowym doświadczeniu do Ranierego.
Jak się szybko okazało Craig Shakespeare to najlepszy wybór dla będącej w kryzysie szatni Leicester i właściciel Vichai Srivaddhanaprabha postanowił pozostawić go na stanowisku szkoleniowca przynajmniej do końca sezonu, zauważając że drużyna wierzy i szanuje jego metody.
Obecny menadżer klubu z King Power Stadium jest na tym stanowisku zatrudniony tymczasowo i wciąż zastanawia się czy jest lepszym asystentem, czy „Bossem”. Prawdopodobnie latem stanie przed szansą podpisania kilkuletniej umowy z wciąż panującym mistrzem Anglii i chyba coraz bardziej skłania się ku temu, że chciałby z takiej szansy skorzystać. Doradza mu to również Nigel Pearson, który w ich rozmowie na ten temat namawiał swojego wieloletniego asystenta, by ten śmiało skorzystał, gdy już dostanie propozycję.