They Call Me Szczesny, Fellaini na ratuszu, Aguero Potter - imprezy świąteczne w Premier League

2012-12-24 19:58:52; Aktualizacja: 11 lat temu
They Call Me Szczesny, Fellaini na ratuszu, Aguero Potter - imprezy świąteczne w Premier League Fot. Transfery.info
Szymon Podstufka
Szymon Podstufka Źródło: Transfery.info

Jedni powodów do świętowania maja więcej, inni znacznie mniej - jest jednak coś, co pozostaje niezmienne. Imprezy świąteczne w Premier League bardzo rzadko bywają nudne.

Co najmniej dwie (o innych nic nam nie wiadomo) zakończyły się nawet na... policji. Tragicznie było w Reading, gdzie 22-letnią kobietę znaleziono martwą na schodach przeciwpożarowych, po upadku ze znacznej wysokości. Jak twierdzi policja, okoliczności śmierci wciąż nie są znane, ale prawdopodobnie był to po prostu nieszczęśliwy wypadek.

Dużo mniej tragicznie było na zabawie Evertonu, choć sytuacja, w której trener z młodzieżowej akademii The Toffees, Mick O'Brien pobił drugą bramkarkę kobiecej drużyny Evertonu do chlubnych nie należy. Sprawa przeciwko O'Brienowi, któremu najwidoczniej na świątecznej imprezie w Blue Barze w Albert Dock zabrakło mocnych wrażeń jest już skierowana do sądu.
 
To zdarzenie nie może jednak przyćmić bardzo oryginalnej akcji zespołu z Goodison Park. Przez ostatnie dwanaście dni, a właściwie nocy, dwanaście charakterystycznych dla miasta Beatlesów miejsc było ozdobionych animacjami Evertonu. Przedstawiały one kreskówkowe wcielenie Marouane'a Fellainiego, ubranego w czapkę Mikołaja (oczywiście w kolorze niebieskim) i życzył mieszkańcom Liverpoolu wesołych świąt. Robił to między innymi z Anglican Cathedral, Liverpool ECHO Arena, St George's Hall, Rupert's Tower i oczywiście ze ścian Goodison Park. Ostatnia, wigilijna animacja miała miejsce na ratuszu.
 
 
 
A że piłkarze Liverpoolu nie mogli pozostać dłużni? No to uznali, że zrobią jednemu z kibiców bardzo nietypowy prezent. Do leżącego w łóżku szpitalnym dzieciaka przyszli w odwiedziny, z gadżetami Liverpoolu FC w prezencie. Szkopuł w tym, że chłopiec, którego odwiedzili jest wiernym fanem... Evertonu. Mina tego dzieciaka - bezcenna.
 
 
Dużo bardziej ucieszyć musiały się dzieci, które w Mikołajki wybrały się na zwiedzanie Ettihad Stadium. Do 11- i 12-latków w pewnym momencie dołączyły cztery gwiazdy The Citizens, w tym nasz ulubieniec, Mario Balotelli. Tym razem jednak nie rzucał w nikogo funtami, a zaprowadził młodych fanów City do szatni, gdzie wraz z między innymi Jamesem Milnerem, przebrali się w specjalnie przygotowane stroje z własnymi imionami. Oprócz tego, każde z nich mogło podtrzymać i podnieść trofeum za zdobycie Premier League. Trofeum, którego bez zrywu w ostatnich sekundach pamiętnego meczu z QPR i gola Sergio Aguero, godnego najbardziej pamiętnych "buzzer beaterów" z parkietów NBA po prostu by nie było.
 
To zresztą The Citizens bardzo wysoko zawiesili poprzeczkę wszystkim imprezom świątecznym w Premier League. Czym? Oczywiście zeszłorocznych balem przebierańców, podczas którego Mario Balotelli wcielił się w szeryfa prosto z Dzikiego Zachodu, David Silva w postać z Avatara, Joe Hart w zawodnika futbolu amerykańskiego, a Sergio Aguero w Harry'ego Pottera. Kilka z zeszłorocznych kreacji możecie zobaczyć poniżej (fot. Daily Mirror):
 
 
 
 
Piłkarze United także gorsi nie byli, choć niebieski makijaż i stroje czarodziejów zastąpiły gustowne garnitury od najlepszych projektantów. Wszystkich zaprosił do swojej restauracji Rosso Rio Ferdinand. Była droga wódka, drogie szampany i... karaoke. I choć normalnie hitem byłby występ Shinjiego Kagawy, który zaprezentował swoją wersję Gangnam Style, to jednak najwięcej mówiło się o Robinie van Persie, który pół roku po odejściu z Arsenalu nie miał problemu z tym, by śpiewać Glory Glory Man United. Choć oczywiście dla Holendra to występ Kagawy był wydarzeniem imprezy. Tutaj można posłuchać wokalnych występów Holendra i Japończyka:
 
 
 
O kolędowaniu Wojtka Szczęsnego z kolegami z Arsenalu napisano już chyba wszystko, dlatego na ten temat dużo pisać nie będziemy. Kto jeszcze nie widział, niech koniecznie zobaczy:
 
 
Dużo smutniejsze nastroje były w Newcastle i Queens Park Rangers, gdzie klubowe Wigilie... odwołano. Zarówno Harry Redknapp, jak i Alan Padrew uznali, że powodów do świętowania nie mają żadnych. Szkoleniowiec Newcastle powiedział dziennikarzom, że jego zespół w tym roku nie zrobił dość wiele w tym roku i stąd ta decyzja. Redknapp zaś, który już rok temu w Tottenhamie przypuścił atak na tradycyjną imprezę świąteczną, na pytanie jednego z przedstawicieli mediów, dlaczego zdecydował się na taki krok odpowiedział zdawkowo: - A widział pan ligową tabelę?
 
Już niedługo przekonamy się, czyj sposób świętowania (albo i nie świętowania) będzie mieć najlepszy wpływ na morale zawodników. Czy Harry'emu Houdini uda się w inny sposób zjednoczyć rozbitą mozaikę wielonarodowościową? Czy RvP będzie zostawiać na boisku jeszcze więcej serca, niż przed imprezą u Rio? Czy SuperMario wytrzyma z rozdawaniem prezentów do kolejnych świąt? 
 
Te pytania jednak usuwa w cień inne, to najważniejsze. Kto w nadchodzącym Nowym Roku (z którym przywitamy się już przecież za tydzień) - wzorem dzieciaków z Ettihad Stadium Tour - wzniesie w górę trofeum za zwycięstwo w Premier League?
Więcej na ten temat: Anglia Premier League Wigilia