TOP 10 najgorszych transferów w Premier League w sezonie 2014/2015
2015-05-28 19:18:29; Aktualizacja: 9 lat temuSezon Premier League dobiegł końca, nadszedł więc czas na rozliczenia.
Aspekty taktyczne, sędziowskie i wszelkie inne, prócz transferowych, zostawimy ekspertom w danych dziedzinach. Sami przyjrzymy się wyłącznie zakupom, tym nieudanym, nie wyzbywając się szydery. Mimo że latem w Anglii było ciekawie, mimo że ruchy Chelsea naprawdę wyglądały na jedną z najbardziej przemyślanych strategii w ostatnim roku, to przecież błyskotliwych wpadek nie brakowało. Zwłaszcza na Anfield Road, gdzie nieodpowiednia osoba dostała nieadekwatnie ogromne pole do popisu.
10.Sandro (QPR)
Miłość to piękne uczucie, które czasem przynosi jednak opłakane konsekwencje. Harry Redknapp w swoim stylu sięgnął po byłego podopiecznego, a ten zachował się jak stereotypowa małżonka po 10 latach współżycia - uszczuplił budżet o kilka dobrych milionów i nie dał tego, czego należało oczekiwać. Popularne
9.Danny Welbeck (Arsenal)
Transfer dla wielu niezrozumiały, choć niektórzy doszukiwali się w przeprowadzce napastnika United na Emirates jakiegoś głębszego planu. Nawet jeśli takowy był, okazał się równie słaby, jak statystyki reprezentanta Anglii. Raptem 27 spotkań w Premier League i cztery bramki. Oliver Giroud mógłby nawet pomyśleć, że wciąż rywalizuje o miejsce w składzie z Yaya Sanogo.
8. Abel Hernandez (Hull)
Rekordowy transfer, który dziś może odbijać się czkawką. Miał prowadzić "Tygrysy" w stronę środka tabeli, a razem z nimi zawędrował na dno. 10 milionów funtów, za piłkarza który zagrał dobry sezon w barwach drugoligowego jeszcze Palermo, to delikatnie mówiąc - zła decyzja. Za wysokie progi dla Urugwajczyka.
7. Robert Snodgrass (Hull)
Ściągnięcie go przez Hull wydawało się strzałem w dziesiątkę. Skończyło się jednak na jedynce, a konkretniej na pierwszej połowie inaugurującej sezon kolejki. Kontuzja kolana, konkretniej rzepki, potem fatalna diagnoza - rok bez piłki - w efekcie do finansowych strat można dopisać kolejne sześć milionów funtów.
6. Siem de Jong (Newcastle)
Oglądając mecze Newcastle, można było odnieść nieodparte wrażenie, że tej drużynie brakuje napastnika. Jeden zawodził, drugi szukał formy, a Holender spędzał czas głównie w lekarskich gabinetach. Trzy kontuzje w jednym sezonie, łącznie ponad 40 spotkań opuszczonych wskutek urazów. Żeby było śmieszniej, kosztował tyle co poprzednik. Przeklęta kwota.
5. Ben Davies (Tottenham)
Kibice Tottenhamu zapewne z ogromnym pesymizmem podchodzą do najbliższego okna. Niezależnie czy ich ukochany klub wyda fortunę na wzmocnienia, czy podejdzie do całej sprawy bardzo ekonomicznie, efekt w większości przypadków jest opłakany. 10 milionów za 22-latka i rezerwowego bramkarza Michela Vorma to pieniądze wydane w błoto. Wspomnienie o tym, że w ramach tej transakcji do Swansea przeniósł się Gylfi Sigurdsson, mający za sobą udane miesiące, to już pastwienie się nad "Kogutami".
4. Lazar Marković (Liverpool)
Zagwarantowanie Brendanowi Rodgersowi wielkich pieniędzy do wydania w jednym okienku można porównać z wysłaniem pięciolatka do supermarketu po tygodniowe zaopatrzenie lodówki. Właściwe w miejscu Serba mogło wylądować kilku jego innych kolegów, ale przyjmijmy tezę, że to głównie ofensywni piłkarze odpowiadają za słabe wyniki Liverpoolu. Wydanie 20 milionów funtów na 21-letniego skrzydłowego śmiało można porównać z kupieniem batonów na obiad.
3. Angel Di Maria (Manchester United)
Najdroższy transfer w historii ligi początkowo rokował optymistycznie. Niezłe wejście do drużny, a potem absolutny zjazd. Jak nie kontuzja, to idiotyczna czerwona kartka. Argentyńczyk w pewnym momencie totalnie się zagubił i jego przyszłość to jedna wielka niewiadoma. Działacze United mają przynajmniej ten komfort, że zainwestowane pieniądze z łatwością da się odzyskać. W razie czego pozostaje nadzieja, w pewnym sensie uzasadniona, że były pomocnik Realu drugi sezon będzie miał znacznie lepszy.
2. Radamel Falcao (Manchester United)
Wypożyczenie to na ogół bezpieczna transakcja... No chyba, że trzeba komuś płacić miesięcznie 265 tysięcy funtów. Należy oddać Kolumbijczykowi, że miewał przebłyski i naprawdę bardzo chciał, ale zdecydowanie liczono, że chociaż tych kilkanaście bramek strzeli. "El Tigre" zdobył ich natomiast mniej niż naprawdę fatalnie grający Robin van Persie, dlatego trudno się dziwić, że wrócił do Monaco ze spuszczoną głową.
1. Mario Balotelli (Liverpool)
Tutaj po części rozumiemy Rodgersa. "Super Mario" umiejętności odmówić nie można - gdyby nie jego styl życia i podejście do treningów, zapewne dziś należałby do grona najdroższych piłkarzy świata. Zapłacone za niego 16 milionów funtów trudno uznać za większe ryzyko, zwłaszcza że na szrot zaciąg z Southampton wydano dużo więcej. Nie zmienia to faktu, że tym razem Włoch wrócił do Anglii bez fajerwerków, przynajmniej na boisku.
Brani także pod uwagę: Filipe Luis (Chelsea), Juan Cuadrado (Chelsea), Dejan Lovren (Liverpool), Brown Ideye (WBA), Mauro Zarate (West Ham), Mathieu Debuchy (Arsenal), Emmanuel Riviere (Newcastle), Eliaquim Mangala (Manchester City)