Vassiljev otwiera nowe drzwi przed Piastem [ANALIZA]
2014-11-04 18:51:28; Aktualizacja: 10 lat temu Fot. Transfery.info
„Zagrajcie jak Piast Gliwice!” Wyobrażacie sobie reakcję piłkarzy na takie słowa trenera wypowiedziane w szatni przed ważnym meczem? A jednak, w ostatnich dniach gliwiczanie zdają się grać najlepszy futbol w kraju.
Pal licho statystyki, choć już one są miażdżące - 9 bramek strzelonych i tylko 2 stracone w 2 meczach. Piast gra po prostu ładnie. Jak to się stało? Jakim cudem ekipa grająca do niedawna raczej toporny futbol, popełniająca masę błędów w obronie, nagle zaskoczyła i w przeciągu kilku dni rozbiła dwie wyżej w lidze notowane drużyny?
Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na wypracowywane przez nią schematy, które owszem - na początku sezonu przyprawiały kibiców o ból głowy, ale teraz zdają egzamin. Trener Angel Perez Garcia wymagał bowiem od swoich piłkarzy grania do oporu po ziemi, krótkimi podaniami. Efektem były tracone gole po zabawach przy linii bocznej w okolicach własnego pola karnego i nie sposób nie dostrzec tutaj znaczącej poprawy. Czy to zbiegający w boczne strefy stoperzy, czy występujący na flankach Klepczyński i Brożek coraz lepiej czują, kiedy można próbować kombinować, a kiedy wybić piłkę byle dalej. To wyprowadzenie jeszcze czasami kuleje, ale jeśli chcecie zweryfikować ten element, odpalcie sobie spotkanie 1. kolejki z Lechem i ostatnie z Podbeskidziem. Jest spora różnica.
Rozwiązaniem okazały się przeprowadzone na ostatnią chwilę transfery. No bo o ile Armando Nieves, Amine Hadj Said czy Paweł Moskwik, mimo przepracowania okresu przygotowawczego, nie wnieśli do drużyny absolutnie nic, o tyle sprowadzony później duet Vassiljev-Żivec dało Piastowi to, czego brakowało od początku rozgrywek.
Skrzydłowy ze Słowenii wniósł na Okrzei swoją wszechstronność, przyspieszenie i drybling, który komentator NC+, Wojciech Jagoda określił mianem „nie do porównania z jakimkolwiek innym piłkarzem w lidze”. I trzeba przyznać, że na razie defensorzy, którym przychodziło się z Żivcem mierzyć, nie potrafili odnaleźć recepty na mieszankę szybkości i świetnego balansu ciała skrzydłowego. Choć patrząc na statystyki z Prvej Ligi musimy przyznać, że spodziewaliśmy się po nim czegoś na plus. Wydaje nam się, że w takiej formie Słoweniec na długo usadzi kapitana „Piastunek”, Tomasza Podgórskiego na ławce. Różnicę jakościową między tymi dwoma widać bowiem obecnie gołym okiem - o ile były piłkarz NK Domżale potrafi napędzić akcję jak francuskie TGV, o tyle wychowanek klubu z Gliwic robi ostatnio raczej za frustrującego hamulcowego, który zdecydowanie za wolno podejmuje boiskowe decyzje.
Absolutnie kluczowy jednak jest Estończyk Vassiljev. Pierwsze, czym rzucił nam się w oczy, był specyficzny sposób poruszania się po boisku, który nazwalibyśmy raczej „anemicznym truchtem” niż „biegiem”, a także postura zdradzająca lekką nadwagę. I o ile w pierwszym swoim meczu szybko doznał urazu, nie rozgrywając nawet 45 minut, o tyle w kolejnym podejściu z miejsca stał się ważną postacią Piasta.
Vassiljev daje bowiem bardzo dużo doświadczenia i spokoju w rozegraniu. Widać, że to piłkarz otrzaskany w lidze lepszej od naszej, że wie gdzie szukać wolnych przestrzeni i jak wykorzystywać miejsce, które pozostawią mu rywale. Potrafi znakomicie bić stałe fragmenty gry, a że uderzenie z dystansu należy do jego największych atutów nie będzie już musiał udowadniać po tym, jak skompromitował najpierw Emiliusa Zubasa, a dosłownie pięć dni później Michala Peskovicia.
Przyjrzeliśmy się więc dokładniej jego statystykom z meczu z Podbeskidziem, w którym rozegrał nieco ponad godzinę. Gdy na placu gry zastępował go Łukasz Hanzel, na tablicy wyników widniał wynik 3:0 dla Piasta.
Na pierwszy rzut oka widać, że Vassiljev próbował trudnych rozwiązań, bo niemal połowa jego podań kierowana była do przodu. Liczby w tym wypadku nie kłamią - kilka z nich faktycznie napędziło akcje Piasta, a po dwóch z nich piłkarze gliwickiego klubu oddawali groźne uderzenia na bramkę Peskovicia. Co ciekawe, obydwa kluczowe podania Vassiljev zaliczył w ciągu swoich ostatnich pięciu minut na boisku.
Na zielono podania celne, na czerwono podania niecelne, na niebiesko kluczowe podania, na żółto strzały na bramkę
Co jednak ważne i o czym wspominaliśmy wcześniej, Vassiljev często pokazywał się w przestrzeni, jaką zostawiały formacje pomocy i ataku Podbeskidzia, starając się zawsze być blisko partnera z piłką. Jedyne, co można mu zarzucić, to że w odbiorze pozostaje raczej bierny oraz że przy kontrach, które stają się silną bronią Piasta, nie zawsze nadążał za ruchliwymi Badią, Szeligą, Wilczkiem i Żivcem. Ale gdy trzeba było konstruować atak przez środek, Vassiljev okazywał się być niezastąpiony. Kogoś o dokładnie takiej charakterystyce potrzebował Angel Perez Garcia, by jego Piast grał tak, jak sobie wymarzył. Nadużyciem będzie jeszcze sformułowanie „po hiszpańsku”, ale na pewno ze staromodnym rozgrywającym o charakterystyce - zachowując wszelkie proporcje - Juana Romana Riquelme, będzie o to łatwiej. Z Rosji przybył do Gliwic estoński klucznik i praktycznie z miejsca otworzył przed Piastem moc nowych możliwości w rozegraniu.
Pojawia się jednak pytanie, które pojawić się musi - skoro tak, to kto będzie najlepszym partnerem dla Vassiljeva, gdy zdrowi będą zarówno Radosław Murawski, jak i Carles Martinez. Pytanie, które na razie pozostawimy otwarte, szczególnie że ci dwaj grają bardzo, ale to bardzo podobnie. Zapewne w spotkaniach z bardziej ofensywnie nastawionymi rywalami, Vassiljev zajmie miejsce ofensywnego pomocnika, a na „szóstce” i „ósemce” zagrają obaj, natomiast w starciach z rywalami usposobionymi tak, jak wczoraj Podbeskidzie, pozostanie zagwozdka. No bo kwartet ofensywny spisał się na tyle dobrze, że grzechem byłoby cokolwiek w nim mieszać.
Nie podejrzewalibyśmy się o to, że w tym sezonie wystosujemy do ligowców podobny apel. Ale gliwiczanom na ten moment po prostu się to należy. Panowie - zagrajcie jak Piast!