W Krakowie nie doświadczyliśmy nawet mikroskopijnego dreszczyku emocji. Cracovia w pucharach!
2016-05-15 20:06:20; Aktualizacja: 8 lat temuLechia z wielkim optymizmem przyjeżdżała do Krakowa i pragnęła w ostatniej kolejce wywalczyć sobie prawo do gry w pucharach, jednak dzisiejszego popołudnia zespół znad morza ani przez moment nie mógł na dłużej dojść do głosu.
Robota błyskawiczna
Gdańszczanie by osiągnąć upragniony cel, musieli pokonać przy Kałuży Cracovię. Piotr Nowak w swoim stylu nie zamierzał się patyczkować i już od pierwszych minut wypuścił na murawę swoją całą ofensywną śmietankę. Znalazło się na niej miejsce dla Kuświka, Peszki, Flavio Paixao, Krasicia, Chrapka i Mili. Po tym, jak Nowak wrócił do Polski, konsekwentnie stawia na jak najbardziej ofensywny futbol, jednak trzeba również zauważyć, że w meczach wyjazdowych rzadko przynosiło to pożądany skutek. Lechia w rundzie wiosennej wywiozła pełną pulą z zaledwie jednej z siedmiu delegacji.
Jeszcze parę tygodni temu sporym echem odbiły się słowa Jacka Zielińskiego, który na łamach Canal+ stwierdził, że jego zespół nie jest obecnie gotowy na Ligę Europy. Początek spotkania pokazał jednak, że rzeczywistość jest zgoła inna. Już w 9. minucie gospodarze mogli cieszyć się z prowadzenia, gdy bramkę z rzutu wolnego po „centrostrzale”, którego nie powstydziłby się Willian i paru innych ekspertów z tej materii.
Dzięki szybko strzelonemu golowi Cracovia z czystym sumieniem mogła przyjąć bierną postawę i oddać inicjatywę przyjezdnym. Tak też postąpili. Lechia próbowała konstruować atak pozycyjny, jednak robiła to z wyjątkowo marnym skutkiem. Podobnie kończył się pressing zakładany przez „Lechistów”. W ich szeregach ze świecą można było szukać woli walki i determinacji i przez to, zamiast odrabiać straty, to raz po raz narażali się na kontratak gospodarzy. Przede wszystkim sporą bolączką „Biało-Zielonych” było zbyt duża roztropność w środkowej strefie boiska. Przed szesnastką Milinkovicia-Savicia spokojnie dałoby radę zrobić piknik i mieć w trakcie niego stosunkowo dużo spokoju.
Nie do końca motywujące powołania
Oprócz tego niezbyt pochlebne słowa należą się dwóm reprezentantom Polski występującym na co dzień w Lechii. Zarówno Peszko, jak i Wawrzyniak byli dzisiaj cieniami samych siebie i raczej nie poprawili swoich szans na zaistnienie podczas Euro. Natomiast trzeba wyróżnić Bartosza Kapustkę, który oprócz tego, że w drugiej połowie nieco zagotował się w starciu z Pawłem Stolarskim, to zagrał kolejne porządne spotkanie na pozycji środkowego pomocnika. Bardzo dużo biegał i nie było dla niego kłopotem, by wyprowadzić kontratak lub posłać prostopadłą piłkę za linię obrony gdańszczan.
Po przerwie „Pasy” podwyższyły swoje prowadzenie. Po zupełnie nijakim dośrodkowaniu Wójcickiego, w którym brakowało zarówno precyzji, jak i mocy piłkę do własnej siatki wpakował Janicki, który wcześniej zmienił wspomnianego Wawrzyniaka. Cracovia miała wiele okazji na to, by nadać jeszcze większej renomy dzisiejszemu rezultatowi, jednak rażąca nieskuteczność Vestenicky'ego nie sprzyjała w realizacji tego zadania. Poza tym bardzo dobre 90 minut rozegrał Milinković-Savić i w końcowych minutach obronił nawet jedenastkę wykonywaną przez Cetnarskiego.
Cracovia pewnie wygrywa z Lechią i dzięki temu dostanie to, na co dokładnie zasłużyła na przestrzeni całego sezonu. Europejskie puchary. W „pasiastej” części Krakowa świętowanie dopiero się zaczyna i możecie być pewni, że zbyt szybko się nie zakończy.