Wąsacz, rudzielec, elegancik i ich ekstraklasowe grzeszki

2013-12-04 18:27:36; Aktualizacja: 10 lat temu
Wąsacz, rudzielec, elegancik i ich ekstraklasowe grzeszki Fot. Transfery.info
Szymon Podstufka
Szymon Podstufka Źródło: Transfery.info

Po każdym z nich spodziewano się więcej. Każdy z nich personalnie ma skład na górną połówkę tabeli, choćby porównując do zespołów, które w tej ósemce są. A jednak - coś cały czas tam nie gra.

Mowa oczywiście o Stanislavie Levym (wąsacz ze Śląska), Piotrze Stokowcu (rudzielec z Jagiellonii) i Michale Probierzu (elegancik z Lechii). Wszyscy trzej w poprzednim sezonie, a także na starcie obecnego zapowiadali się na kandydatów do walki o czołową trójkę. W zasadzie może być i tak - tyle że gra będzie o czołową trójkę grupy "spadkowej", a więc wśród najgorszych ośmiu drużyn sezonu zasadniczego.
 
Kończy się runda, nie można więc już zasłonić się ciężkim startem sezonu, cyklem treningowym przewidującym "wystrzelenie" w połowie rundy, czy chwilowym brakiem szczęścia. Rozliczamy więc. Rozliczamy za wyniki i wyliczamy najpoważniejsze grzechy tej trójce. A trochę im się ich nazbierało, w konfesjonale mogliby dostać całkiem surową pokutę.
 
MICHAŁ PROBIERZ (LECHIA) - 1 PUNKT W DWÓCH MECZACH Z PODBESKIDZIEM, PORAŻKA Z WIDZEWEM
 
Trzy mecze z dwoma największymi outsiderami ligi, a więc Podbeskidziem bez napastnika i Widzewem z napastnikiem, za to właściwie bez zespołu, Lechia zakończyła z kompromitującym bilansem. Jeden punkt na dziewięć możliwych. Jeśli o awansie do grupy mistrzowskiej bądź jego braku zadecyduje jeden czy dwa punkty, a ktokolwiek w Gdańsku pomyśli o narzekaniu na los, na brak szczęścia - niech najpierw zadzwoni do Canal+ i poprosi o nagranie na DVD tych trzech spotkań. 270 minut z Podbeskidziem i Widzewem, strzelającym Lechii 9 bramek ostudzi każdą gorącą głowę.
 
MICHAŁ PROBIERZ (LECHIA) - ZACHŁYŚNIĘCIE SIĘ (?) ZWYCIĘSTWEM NA ŁAZIENKOWSKIEJ
 
Dobry trener to nie taki, który po porażce podniesie zespół. Dobry to taki, który po zwycięstwie nie zgasi swoich piłkarzy, ale też nie pozwoli, by sodówka uderzyła im do głowy. Probierzowi wyszło to fatalnie. Po świetnym początku sezonu (11 punktów, zwycięstwa kolejno z Jagiellonią, Cracovią i Legią... a, no i jeszcze przecież wcześniej przypominany do dziś "zwycięski remis" z Barceloną), zwieńczonym ograniem Legii na Łazienkowskiej, na kolejne zwycięstwo trzeba było czekać 2 miesiące i 6 dni. W międzyczasie nie udało się ograć: Górnika, Pogoni, Zawiszy, Wisły, Korony, Widzewa, Lecha i Piasta.
 
PIOTR STOKOWIEC (JAGIELLONIA) - ZMARNOWANIE ATUTU WŁASNEGO BOISKA
 
Na Podlasie nikt nie lubił nigdy przyjeżdżać, bo o ile Jagiellonia "on tour" bywała w ostatnich latach bardzo słaba, o tyle u siebie zwykle udawało się większość rywali odsyłać z kwitkiem. Stokowiec natomiast w domu przyjął gościnnie już w pierwszym meczu sezonu u siebie Pogoń (porażka 2:3) i choć później udało się pogromić Ruch 6:0, na kolejne zwycięstwo trzeba było czekać aż osiem tygodni - do spotkania z Lechem. Brakuje przede wszystkim równej dyspozycji na stadionie przy Słonecznej - ostatnio było 5:2 z Wisłą, w 7. kolejce było 6:0 z Ruchem, Lecha też udało się ograć, a z pustymi rękami "Jaga" została choćby po meczach z Cracovią czy Lechią.
 
PIOTR STOKOWIEC (JAGIELLONIA) - ŻONGLERKA ZAMIAST STABILIZACJI W ATAKU
 
Doskonale pamiętamy, że na początku sezonu wersja z Balajem superrezerwowym sprawdzała się świetnie, ale dla Albańczyka sytuacja, w której co chwila strzela bramkę, a i tak w kolejnym meczu siada na ławce, na pewno nie mogła być komfortowa. Trener Stokowiec miotał się tutaj bardzo widocznie, bo czasami jednak dawał Balajowi szansę od pierwszej minuty, ale zwykle w jednym meczu, później wracając do wersji z Balajem na ławce. Zresztą - Albańczyk tylko raz po strzeleniu gola zagrał w podstawowym składzie. Mateusz Piątkowski aż tak narzekać nie mógł, choć gdy trafił po raz pierwszy, w dwóch kolejnych meczach trener nie dał mu pozostać na boisku do samego końca. A i zdarzało się tak, że na szpicy wystąpił Plizga... I gdzie tu logika? Stabilizacja?
 
STANISLAV LEVY (ŚLĄSK) - FATALNE DECYZJE PERSONALNE
 
Szczyt mieliśmy w ostatnim meczu Śląska, z Pogonią Szczecin. O Jakubie Więziku można mówić wiele różnych rzeczy, ale na pewno nie to, że potrafi grać w piłkę. A jeśli przegrywając 0:1, wprowadza się takiego piłkarza za Sebastiana Milę, mając w pamięci jego "popisy" z Sevillą (3 straty, przegrana głowa, coś więcej tam było?), to trzeba liczyć na cud. Cud się zdarzył, Kaźmierczak kropnął z wolnego tak nieprzyjemnie, że piłka wpadła do siatki. Rozumiemy, że w Śląsku jest wąska ławka. Ale Więzik...
 
STANISLAV LEVY (ŚLĄSK) - NIEUMIEJĘTNOŚĆ ZACHOWANIA KONCENTRACJI
 
Bramka zdobyta na Śląska działa jak lek na bezsenność. Dziesięć razy w tym sezonie T-Mobile Ekstraklasy Śląsk strzelał bramkę jako pierwszy, a zdołał wygrać jedynie cztery z tych spotkań. Może zespół nie był psychicznie gotowy na udźwignięcie prowadzenia i ostateczne dobicie rywala? Jakiś czas temu w wywiadzie dla Transfery.info, ekspert psychologii sportu, Grzegorz Więcław mówił trochę na ten temat:
 
"Myślę, że trenerzy na tym poziomie przygotowują zespoły taktycznie na różne warianty. Jak zagramy, jeśli dostaniemy czerwoną kartkę? A co zrobimy, jeśli to drużyna przeciwna dostanie czerwoną kartkę? Co jeśli dostanie dwie? W jaki sposób przegrupujemy się w danej sytuacji? Co jeśli bramkę stracimy jako pierwsi? A co jeśli to my ją zdobędziemy zaraz na początku meczu? Jak się ustosunkujemy do tego, co się dzieje na boisku? Planowanie jest tu absolutnie kluczowe, bo w trakcie meczu trenerom zostaje niewiele czasu na wprowadzenie czegoś zupełnie nowego. Dlatego to są rzeczy, które trzeba zaplanować na długo przed tym, jak dana sytuacja nastąpi. Myślę, że Liverpool w pamiętnym finale Ligi Mistrzów też miał opracowane różne scenariusze przed meczem, a Rafa Benitez przygotował swoją drużynę jak reagować w danej sytuacji. Bo jeśli nie ma się planu, co zrobić, kiedy znajdzie się pod ścianą to straty są praktycznie niemożliwe do odrobienia przy konsekwentnie grającym przeciwniku."
 
Czyli Stanislav Levy i jego sztab nie są przygotowani na różne warianty, a co za tym idzie - nie prezentują odpowiedniego poziomu do prowadzenia zespołu z takimi aspiracjami jak Śląsk?