Wielki talent, jeszcze większy pechowiec - Abou Diaby kontuzjowany. Po raz 38.

2013-03-31 15:54:00; Aktualizacja: 11 lat temu
Wielki talent, jeszcze większy pechowiec - Abou Diaby kontuzjowany. Po raz 38. Fot. Transfery.info
Szymon Podstufka
Szymon Podstufka Źródło: Transfery.info

Jego obecność na The Emirates miała być gwarantem tego, że nikt po Alexie Songu płakać nie będzie. Abou Diaby ma jednak zwyczajnie pecha. I bardzo wątłe zdrowie.

]Teoretycznie taki Alf Inge Haaland, któremu karierę zakończył brutalnie Roy Keane miał gorzej - do gry w piłkę wrócić już nie mógł. Diaby jednak za każdym razem się po jakimś czasie podnosi i wraca na plac gry. Arsene Wenger zresztą zawsze z niecierpliwością czeka na swojego podopiecznego, bo gdy gra, zwykle jest jednym z najlepszych na boisku. Bo nie dość, że jest pewny w odbiorze, zwykle mało przy tym faulując, to jeszcze jest stworzony do ustalania tempa gry zespołu. Średnio ponad 60% jego podań to zagrania do przodu, a nie wszerz, czy do własnego bramkarza.

Popis jego umiejętności mieliśmy choćby w meczu z Liverpoolem, w trakcie którego sprawozdawcy rozpływali się nad tym, jak Francuz wygrał Arsenalowi ten mecz w środku pola, gdzie przecież The Reds Rodgersa zawsze mają dominować. To był drugi i ostatni pełny mecz Diaby'ego w tym sezonie. Najpierw całą jesień i zimę (od 7. do 21. kolejki) leczył uraz mięśnia uda, a gdy już wydawało się, że wszystko jest ok - dopadła go kolejna kontuzja. Jak wyliczył serwis Injury League, zerwanie więzadeł krzyżowych to 38. przypadek, kiedy przy nazwisku Diaby należy postawić czerwony krzyżyk. Według diagnozy klubowych lekarzy - na osiem, a może nawet dziewięć miesięcy
 
 
Kontrakt Diaby'ego z Arsenalem kończy się w 2015 roku, a więc niemal dziesięć lat po transferze z Auxerre. Od stycznia 2006 roku Francuz tylko 48 razy zagrał pełne 90 minut w barwach Kanonierów, co stanowi ledwie 17,5% meczów od podpisania przez już 26-letniego Diaby'ego. Z jednej strony ciężko oczekiwać w takiej sytuacji nowego kontraktu dla kontuzjogennego piłkarza, z drugiej zaś - wszyscy widzą, jak wielki drzemie w nim potencjał. Ba, choćby we wspomnianym spotkaniu z Liverpoolem pokazał, że porównywanie go do Patricka Vieiry to żadna przesada. Zaryzykujemy nawet stwierdzenie, że przy takiej determinacji mógłby zajść jeszcze wyżej niż mistrz świata i Europy z przełomu wieków. Podniesienie się po tylu urazach i powrót do formy uprawniającej do gry w Premier League zasługuje bezsprzecznie na o wiele większy szacunek, niż przygotowanie zawodnika, który ciągle jest w cyklu treningowym.
 
Tezę tą potwierdzają statystyki dostarczane przez aplikację Opta StatsZone - w 3 wybranych spotkaniach tego sezonu (dwa wspomniane 90-minutowe występy z Liverpoolem i Stoke, a także ostatni mecz przed obecną kontuzją, a więc starcie ze Swansea) Diaby był wyróżniającym się piłkarzem i potwierdzał, że łączy walory stricte defensywne, a więc czytanie gry, ustawianie się, odbiory z ofensywnymi - wizją gry, podaniami, dyktowaniem tempa.
 
 
 
 
Przyczepić się można chyba tylko do ilości strzałów na bramkę pomocnika z Aubervillers. On zamiast na ilość (patrz Gareth Bale, który oddaje kilkanaście nawet prób w meczu), stawia na jakość. A i mimo to udało mu się trafić na przykład w taki sposób:
 
 
Z naszej strony życzymy Diaby'emu oczywiście powrotu do zdrowia i do gry na swoim, wysokim poziomie. Bo oglądanie go na boisku to znacznie większa przyjemność, niż informowanie o kolejnym jego urazie.