Yaya Touré: "I'll be back"? A może już "I am back"?

2014-10-06 13:49:14; Aktualizacja: 10 lat temu
Yaya Touré: "I'll be back"? A może już "I am back"? Fot. Transfery.info
Szymon Podstufka
Szymon Podstufka Źródło: Transfery.info | Statystyki: Opta Stats Zone by Fo

Yaya Touré to zawodnik dość niewdzięczny w ocenie. Nawet, gdy gra dobrze, to wizualnie zawsze wygląda lekko ociężale, jakby grał od niechcenia. Nie trzeba mieć jednak wzroku sokoła by dostrzec, że w tym sezonie jest z nim problem.

Manchester City, ze wszystkimi swoimi gwiazdami, teoretycznie daleki powinien być od jakiejkolwiek „dependencii”. Przeglądając kadrę „The Citizens” właściwie w każdym zawodniku podstawowego składu widzimy gościa, który może przechylić szalę na stronę zespołu z Ettihad Stadium. Nikt jednak nie znaczy dla tej drużyny tyle, co Yaya Touré. Wszechstronny Iworyjczyk, który jednak od początku sezonu poszukiwał zagubionej gdzieś przez wakacje formy.
 
Nie chcemy wnikać w to, czy w głowie zawrócił mu jego agent, Dmitri Seluk, czy może Yaya dalej przeżywa te wszystkie dziwne sytuacje z jego udziałem sprzed kilku miesięcy. Najpierw podobno nie dostał ciasta z okazji urodzin, później padł ofiarą rzekomego rasistowskiego spisku, w myśl którego to nie on, a Luis Suarez zgarniał wyróżnienia dla zawodnika sezonu. A na koniec jeszcze cieniem na jego kondycji psychicznej miała się położyć śmierć brata, z którym nie spędził jego ostatnich dni ze względu na obowiązki wobec swojego pracodawcy.
 
Trochę się tego nazbierało, ale nie nam osądzać, czy Tourégra źle, bo jest bez formy, czy dlatego, że na boisku jego myśli wędrują gdzie indziej.
 
A może powinniśmy powiedzieć: GRAŁ źle?
 
Jeśli oglądaliście spotkanie City z Aston Villą, to na pewno nie wyróżnilibyście Iworyjczyka w jakikolwiek sposób. Gdyby nie bramka, która złamała w końcówce defensywę „The Villans”, byłby to kolejny słaby występ, prawda? Yaya po raz kolejny grał nieco ociężale, w pierwszej połowie w ciągu kilkudziesięciu sekund zaliczył dwie proste straty, znów wizualie nie zachwycił.
 
W porównaniu - bez spoglądania w statystyki - z innym kluczowym pomocnikiem innego klubu z czołówki, Ceskiem Fàbregasem na tle Aston Villi zaprezentował się słabiej. Co do tego także się pewnie z nami zgodzicie. A jednak spójrzmy w liczby określające występy obu tych zawodników z Aston Villą. W zasadzie nie moglibyśmy prosić o bardziej miarodajne porównanie - ten sam rywal, tydzień różnicy, bardzo podobny ciężar rozgrywania spoczywający na barkach zawodnika.
 

Kliknij w obrazek aby powiększyć
 
Zarówno Fàbregas, jak i - co znacznie bardziej zaskakujące - Touré, w meczach z Aston Villą zaliczyli ponad 120 celnych podań. Dzięki temu wyczynowi, Iworyjczyk dołączył do czwórki piłkarzy, którzy najczęściej w ostatnich czterech latach podawali celnie więcej, niż 120 razy w meczu. Towarzystwo prawdziwie doborowe. 
 
 
Reakcje? Fàbregasa nie mogły nachwalić się angielskie media, natomiast słabą formę Touré musiał dzisiaj tłumaczyć między innymi Pablo Zabaleta, twierdzący, że „Yaya w dobrej formie jest im bardzo potrzebny”. Wydaje się jednak, że ten powrót jest już bliżej, niż dalej. Iworyjczyk w końcu się wstrzelił, w końcu - mimo wspomnianych dwóch strat w krótkim odstępie czasu - nie tracił prostych piłek w środku pola, w końcu podawał dokładnie z każdego miejsca na boisku. Ba, poza strefą ataku, a więc w obronie i strefie środkowej, na 99 wykonanych podań, 96 było celnych. A doliczając do tego zagrania ze strefy ataku wychodzi nam ponad 90-procentowa skuteczność. 
 
To co, Yaya Touré wraca na szczyt i znów jest gotowy brać na siebie odpowiedzialność za grę zespołu, czy z Aston Villą trafił mu się jednorazowy wyskok? Na bardziej miarodajny mecz, z mocniejszym rywalem będziemy musieli chwilę poczekać - zaraz po przerwie na mecze międzynarodowe dużo dokładniejszym papierkiem lakmusowym zostaną zawodnicy Tottenhamu.