Skandalista, 23. zawodnik, ale i nowa jakość w sędziowaniu - Howard Webb
2012-11-29 01:10:52; Aktualizacja: 11 lat temu Fot. Transfery.info
By zostać sędzią piłkarskim w Anglii należy mieć najmniej 14 lat, być dość wysportowanym, a także nie mieć kłopotów ze wzrokiem. W opinii wielu kibiców trzeci z warunków dożywotnio dyskwalifikować powinien charyzmatycznego Howarda Webba.
Nasz przesympatyczny znajomy, którego każdy doskonale kojarzy, w ubiegły weekend ostro dał się we znaki kibicom Reading FC, a jego decyzje (między innymi o nie przyznaniu rzutu karnego RFC) nie spodobały się nawet Gary'emu Linekerowi. Były angielski napastnik skrytykował 41-letniego arbitra na Twitterze tymi słowami:
"Okropna decyzja Howarda Webba. Nie, nie na Old Trafford, a w Wigan, gdzie nie przyznał oczywistego karnego dla Wigan."
Wpis co prawda zniknął z konta Linekera, jednak przezornie - nauczeni casusem PSG i transferu Ashley'a Cole'a - zachowaliśmy go sobie na dysku, by nikt nie posądzał nas o naciąganie rzeczywistości:
A że Internet jest kopalnią ciekawostek, to tych dotyczących Howarda Webba nie możemy pominąć. O ile wyśmiewanie się z niego w stylu starych (dobrych?) żartów z Chuckiem Norrisem typu: "jeśli masz pięć funtów i Webb ma pięć funtów, to on zawsze ma więcej pieniędzy niż ty" czy "na klawiaturze Howarda Webba nie ma przycisku 'ctrl', Webb ma zawsze wszystko pod kontrolą" wcale nas nie zdziwiły. O ile wpisy na blogach zatytułowane "kapliczka Howarda Webba", zachęcajace do pozostawiania tam wyrazów miłości i szacunku do arbitra, specjalnie nas nie zaskoczyły, to jednak znalazło się coś, obok czego nie mogliśmy przejść obojętnie.
Oto Howard Webb, czy raczej profesor Webb zgłasza swoją dostępność dla brytyjskich uczelni i chęć prowadzenia tam specjalnych wykładów. W treści ogłoszenia możemy znaleźć między innymi zapewnienie, że "jest fascynującym i motywującym mówcą, któremu pojęcie kontrowersji nie jest obce" (chciałoby się rzec: no co ty nie powiesz?), a także, że "Howard umie opowiadać w bardzo prosty, przyziemny i bezpośredni sposób, co sprawia, że każdy na sali może się poczuć poruszony". Interpretację tej peryfrazy zostawiamy każdemu z Was z osobna.
Jedno jest pewne - na taki wykład każdy (nawet ktoś, kto swojego wykładowcę zwykle poznaje w dniu egzaminu) z chęcią by poszedł. Bo Webb to postać nietuzinkowa, sędzia, którego zapamiętamy na długo po tym, jak ostatni raz zagwiżdże na stadionach świata. To instytucja niemal tak potężna jak bodaj najlepiej rozpoznawalny arbiter w historii - Pierluigi Collina. Tych panów łączy zresztą nie tylko silna osobowość, medialność i umiejętność kreowania własnej osoby, ale także... charakterystyczna łysina.
Łysina, która w połączeniu z potężną, wysportowaną sylwetką, a także wielką charyzmą pozwala mu kontrolować poczynania największych gwiazd - co pytany przez nas o angielskiego arbitra podkreśla dziennikarz Gazety Wyborczej, Rafał Stec. Nie oszukujmy się - w porównaniu z Webbem to tacy sędziowie jak Skomina, Kassai czy Rizzoli wyglądają na bardzo miłych ludzi, którzy mogą mieć problem z uspokojeniem co bardziej krewkich boiskowych zabijaków. Nie mówiąc już o Roelofie Luinge, który zawsze kojarzył nam się z takim sympatycznym, lekko otyłym siwym dziadkiem, który prędzej skwituje coś uśmiechem niż opieprzy.
A Webb lubi sobie i czasem kogoś opieprzyć i coś... spieprzyć. James Daly z Goal.com w tekście poświęconym Anglikowi ujął to chyba najlepiej jak można to był zrobić: "Howard Webb jest typem sędziego, który będzie idealny przez 89 minut, ale zawsze popełni jeden ogromny, decydujący błąd w meczu". A tych błędów nazbierało mu się tyle, że możnaby obdzielić nimi kilku innych znanych sędziów międzynarodowych.
Powyższa grafika ma wymiar jedynie informacyjny - konto i komentarze zostały wygenerowane na potrzeby artykułu (kliknij aby powiększyć)
Jest głośno komplementowany przez Jose Mourinho jako "ten, który rozumie na czym polega gra w piłkę", a także po cichu uwielbiany przez sir Alexa Fergusona, na rzecz którego - według wielu ekspertów - myli się najczęściej. Choć nie raz zdarzało mu się zmieniać barwy - a to na niebieskie (Chelsea, Manchester City), a to znowu na te czerwone, choć mniej diabelsko (Arsenal). Jest nawet nazywany "sędzią wielkiej czwórki", w odniesieniu do gwizdania zawsze tak, by tych najpotężniejszych było na wierzchu.
Widać jednak, że - jakkolwiek by to nie brzmiało w odniesieniu do sędziego - wie za które sznurki pociągnąć, jak swoją władzę wykorzystać. Może i zapamiętamy go za problematycznego karnego dla Austriaków z Euro 2008, kibice Tottenhamu za motor napędowy wielkiego comebacku United z 2009 roku (od 0:2 do 5:2 po niesłusznie podyktowanej jedenastce dla "Czerwonych Diabłów przy stanie 0:2), a Andre Villas-Boas za jeden z powodów swojego zwolnienia (gdyby Chelsea utrzymała 3:0 z United może wcale Portugalczyk nie wyleciałby ze Stamford Bridge). Ale on zapamięta inne wydarzenia ze swojego życia. Jako pierwszy arbiter poprowadził finał Ligi Mistrzów i mistrzostw świata w przeciągu kilkunastu zaledwie tygodni. I to pomimo tego, że w kwietniu tego samego roku popełnił kilka błędów za które miał być zawieszony. Spekuluje się, że nie zostału ukarany przez FA tylko dlatego, że miał szansę poprowadzić pierwszy z wspomnianych finałów. Był także jedynym Anglikiem na placu gry (nie licząc liniowych) na Euro 2008. No i miał okazję oglądać z wysokości murawy największych artystów światowego futbolu.
Który najbardziej zapadł mu w pamięć? - Zdecydowanie Wayne Rooney. Jego nieszablonowość, siła i szybkość sprawiają, że niesamowicie się go ogląda. Dla zawodników drużyny przeciwnej to musi być koszmar, grać przeciw niemu. Nigdy nie wiesz, co zrobi za chwilę. To też powód, dla którego ciężko sędziuje się mecze z jego udziałem - wyznał w jednym z wywiadów Webb.
Wydaje się, że jakkolwiek niezobowiązująca byłaby to wypowiedź, sędzia nie powinien wypowiadać się o piłkarzach, z którymi ma styczność co weekend. Szczególnie, że Rooney'a nie powinien chwalić ktoś posądzany o sympatyzowanie z Manchesterem United. Ale Webb to ktoś więcej niż sędzia. W jego interpretacji arbiter to nie jest osoba sztywno trzymająca się jakichś ram czy norm. Jeśli więc ma ochotę poklepać piłkarza po plecach, przybić mu piątkę czy pogratulować dobrego zagrania - robi to. I choć sporo osób ma o nim złe mniemanie, to generalnie jest osobą za to szanowaną.
Zresztą powiedzcie sami. Gdy dowiadujecie się, że oglądany przez Was mecz - nieważne czy reprezentacji, Ligi Mistrzów, czy Premier League - sędziuje pan Howard Webb, policjant z Rotherham, nie myślicie sobie: "ooo, będzie się działo"?
---
O opinię o Howardzie Webbie zapytaliśmy komentatorów ligi angielskiej w Canal+, Marcina Rosłonia i Rafała Nahornego, a także Rafała Steca z Gazety Wyborczej. TUTAJ możecie zobaczyć, co nam powiedzieli.