Fernando Ricksen. Wielki wojownik, który stawia czoła nieuleczalnej chorobie

Fernando Ricksen. Wielki wojownik, który stawia czoła nieuleczalnej chorobie fot. Transfery.info
Mateusz Michałek
Mateusz Michałek
Źródło: Transfery.info

Na murawie prawdziwy walczak. Wojownik, który nigdy nie odstawiał nogi. Budzący strach, silny, pewny siebie, zwariowany. Jego twarz zmieniła nieuleczalna choroba, ale mimo bólu, nie zatracił siły ducha. Oto smutna historia Fernando Ricksena.

Zadziorny był od najmłodszych lat. Nigdy nie należał do największych wirtuozów, ale kolejni trenerzy widzieli w nim prawdziwego lidera. Kogoś, kto w razie potrzeby zagrzeje kolegów z drużyny do walki. Zdarzało się, że przy okazji wyżywał się trochę na rywalach - a to „sprzedawał” niepotrzebne kopniaki, a to wdawał w bójki - ale taki już miał charakter. Łapał więcej kartek niż notował genialnych zagrań (choć trzeba dodać - kompletnie surowy też nie był), jednak coś za coś. Zawsze dawał z siebie wszystko. Rywale autentycznie się go bali.

Wszyscy pamiętają Ricksena głównie z występów w barwach Glasgow Rangers. Urodzony w Heerlen zawodnik przeniósł się do Szkocji w 2000 roku po trzech sezonach gry w rodzimym AZ Alkmaar. Ten ostatni był dla niego akurat szczególnie udany, jeśli chodzi o bramki - w samej lidze zanotował ich aż dziewięć. Mniej więcej w tym samym czasie dostał powołanie do reprezentacji, w której ostatecznie zaliczył 12 występów.



Wyspy miały być dla niego idealnym miejscem. I były. W Rangersach spędził sześć długich sezonów. W sumie rozegrał ponad 180 spotkań. Czasami naprawdę wyglądał na gościa, któremu wyłączało się myślenie, ale innym razem zaskakiwał ładnym uderzeniem z dystansu. Koniec końców, dwukrotnie pomógł „The Gers” zdobyć mistrzostwo Szkocji. I to on - uwielbiany przez kibiców kapitan - wznosił puchar do góry jako pierwszy.


Po jeszcze bardziej prestiżowe trofea sięgał grając w Zenicie Sankt Petersburg. Z rosyjskim klubem, oprócz mistrzostwa kraju, zdobył bowiem Puchar i Superpuchar UEFA. Za naszą wschodnią granicą grał już jednak zdecydowanie rzadziej. Wielu tamtejszych kibiców zapamiętała go głównie ze scysji Władisławem Radimowem. Tak, „szalony Holender” chciał przylać w trakcie meczu kapitanowi własnej drużyny. Ale to był właśnie cały Ricksen.



Rosjanie go zawiesili, on nie chciał rozwiązać kontraktu, ale ostatecznie wrócił do ojczyzny. Do 2013 roku występował w Fortunie Sittard - klubie, w którym stawiał pierwsze kroki w dorosłym futbolu. Prawdopodobnie kochają go tam jeszcze bardziej niż na Ibrox Park, gdzie już po całkowitym zawieszeniu butów na kołku został włączony do „Galerii Sław”.


Prawdopodobnie do dzisiaj kopałby piłkę na niższym poziomie. Niestety, rok 2013 przyniósł tragiczne wieści.


W jednym z rodzimych programów telewizyjnych Ricksen wyznał, że choruje na ALS - obrzydliwą neurologiczną chorobę, która upośledza komórki nerwowe mózgu oraz rdzenia kręgowego, co prowadzi do zatrzymania pracy wszystkich mięśni. Jest okrutna i z każdym miesiącem niszczy człowieka coraz bardziej, o czym mogliśmy się przekonać, śledząc choćby losy Krzysztofa Nowaka. Holender już w trakcie tamtego programu wyglądał źle. Był wychudzony i miał problemy z mówieniem, z trudem powstrzymywał łzy. Cierpiał. Straszny widok.

Ricksen zagrał w otwarte karty, bo przyznał się również do tego, że jest alkoholikiem. Pił w zasadzie przez całą karierę. - Po meczach nie było spania, tylko picie do samego rana. I tak w kółko. W taki sposób żyje zdecydowana większość zawodowych piłkarzy - wyznał, przyznając się do kilkukrotnego leczenia w ośrodkach specjalnych. Trzeba dodać, że w trakcie grania w piłkę Holender parokrotnie wpadał przez alkohol w dość poważne kłopoty. W Szkocji zabierano mu prawko za jazdę pod wpływem, było też kilka innych incydentów. Nikt jednak wtedy nie przypuszczał, że ma z tym aż takie problemy.



Wsparcie zaczęło napływać z każdej strony. - Będziemy wspierać go i całą jego rodzinę. Oddaję im moje serce. Nawet nie potrafię wyobrazić sobie, przez co on przechodzi. Nasi fani muszą dać mu to zrozumienia, że jest dla nich ważny - przyznał w zasadzie zaraz po emisji programu ówczesny szkoleniowiec Rangersów, Ally McCoist. Sam zakończył grę na Ibrox Stadium chwilę przed tym, jak trafił tam Ricksen.


W Glasgow co jakiś czas organizowane są specjalne zbiórki dla Holendra. Na początku 2015 roku rozegrano fantastyczne spotkanie pomiędzy Fernando's All Stars i Rangers Select, z którego zysk został przekazany na jego leczenie. Ricksen pojawił się na murawie. To on kopnął piłkę jako pierwszy, a schodząc z niej - płakał. Ostatnio również spotkał się z byłymi kolegami z „The Gers”.


Wspierają go również inni. Wśród pomagających nie brakuje tych, z którymi swego czasu najmocniej rywalizował, a więc Celtiku. W zeszłym sezonie „The Boys” zaprosili go na jedno ze swoich spotkań w Lidze Europy. Wspaniały gest. Wcześniej Holender był m.in. honorowym gościem gali, na której wręczono Złotą Piłkę FIFA. W ogóle dużo podróżuje. Czasami ma z tym spore problemy, jak ostatnio, gdy z powodów bezpieczeństwa nie chciano mu zezwolić na lot, ale nie poddaje się.


Ciężko pisać, że walczy, patrząc okiem realisty - z tym cholerstwem nie da się walczyć. Ale jak na dramatyczną sytuację, w której się znalazł, z całą pewnością nie wywiesił białej flagi. - Lekarze dawali mi rok, może pół roku życia. Tymczasem żyję już prawie trzy lata. Przez ten czas przekonałem się, co to znaczy egzystować z ALS. Codziennie, o każdej porze, dzielę to doświadczenie z moimi najbliższymi. Robimy wszystko, żeby stawiać czoła temu demonowi - przyznał jakiś czas temu.

Największe oparcie Ricksen ma w swojej żonie, Veronice. Jest przy nim w zasadzie na każdym kroku. Jak sama podkreśla, ich miłość nigdy nie była tak wielka jak teraz. Z poprzednią żoną - Gracielą L'Ami - Holender ma fatalne stosunki. Oboje wielokrotnie obrzucali się wzajemnie błotem w mediach. L'Ami wydała nawet książkę, w której dała wyraz temu, jak fatalnie żyło jej się z piłkarzem. Chyba jednak nie wszystko, co do tej pory mówiła i napisała jest prawdą. Ostatnio sąd orzekł, że musi oddać swojemu byłemu mężowi 370 tysięcy funtów. W tym momencie mogą mu się przydać jak nigdy wcześniej.

Będąc jeszcze przy partnerkach Holendra... Swego czasu do sądu pozwać go chciała modelka Katie Price, z którą jak sam przyznał - wyprawiał niesamowite rzeczy w łóżku. Z planów zrezygnowała, gdy Ricksen poinformował o swojej chorobie.

Kilka miesięcy temu Holender założył fundację. Pieniądze zbiera dla wielu chorujących na ALS. Jak podkreśla, będą one trafiać bezpośrednio do pacjentów i ich rodzin, a nie na konto niekończących się badań. On sam najlepiej wie, czego tak naprawdę potrzebują chorzy, żeby poczuć się komfortowo.




Ktoś zapyta - po co? „Przecież i tak nie da się z tym wygrać”. Być może. Ricksen pokazuje jednak wszystkim, że nie warto tracić ducha i podobnie jak na murawie - nie można przestawać walczyć i wierzyć. - Miewam gorsze dni, ale to naturalne. Ja po prostu chcę żyć, patrzeć jak moja córka dorasta. Na tym nie koniec. Planuję wiele rzeczy - mówi. Całkiem niedawno Holender zaczął wydawać swój magazyn, w którym będzie dzielił się swoimi przeżyciami z szerszym gronem odbiorców. Powstaje też film. „Fernando Ricksen: Ostatnia walka”. Do ukończenia projektu brakuje 20 tysięcy funtów. Jesteśmy przekonani, że obraz prędzej czy później ujrzy światło dzienne. Trailer robi piorunujące wrażenie. To zresztą nie pierwszy film, bo jakiś czas temu dokument o Ricksenie nakręciła telewizja Sky Sports.

Wychudzone obecnie ciało Holendra zdobi cała masa tatuaży. „Jestem wojownikiem. Nigdy się nie poddaje” - to jeden z nich. Ten sam zwrot można przeczytać na stronie jego fundacji, gdzie został nieco rozszerzony. „Zawsze mówiłem, że któregoś dnia pewien człowiek pokona tę chorobę. Pozwólcie mi nim być, pozwólcie powalić tę bestię na kolana. Potrzebuję waszego wsparcia. Tylko razem możemy kopnąć ALS prosto w jaja”.


Pobożne, kompletnie nierealne życzenie? Być może, choć tak naprawdę nie wiemy, co Ricksen uważa za ów kopnięcie w jaja. Jedno jest pewne - były piłkarz podnosi wiele osób na duchu, pokazuje, że mimo wszystko trzeba walczyć.

Dalej jest prawdziwym wojownikiem.  

Zobacz również

Relacje transferowe na żywo [LINK] Relacje transferowe na żywo [LINK] Dawid Szulczek: To jedyny klub, z którym rozmawiałem Dawid Szulczek: To jedyny klub, z którym rozmawiałem Xabi Alonso zdecydował. Jeszcze dziś konferencja prasowa Xabi Alonso zdecydował. Jeszcze dziś konferencja prasowa L'Equipe: Reprezentacja Polski zainteresowana znanym selekcjonerem L'Equipe: Reprezentacja Polski zainteresowana znanym selekcjonerem Robert Lewandowski za 500 tysięcy euro?! Znany klub przegapił życiową okazję Robert Lewandowski za 500 tysięcy euro?! Znany klub przegapił życiową okazję „Erik Expósito był jedną nogą w nowym klubie” „Erik Expósito był jedną nogą w nowym klubie” Waldemar Sobota ponownie w reprezentacji Polski? Była gwiazda Śląska Wrocław radzi sobie w nowej dyscyplinie Waldemar Sobota ponownie w reprezentacji Polski? Była gwiazda Śląska Wrocław radzi sobie w nowej dyscyplinie Napastnik odejdzie z Legii Warszawa?! Napastnik odejdzie z Legii Warszawa?! Transfery - Relacja na żywo [29/03/2024] Transfery - Relacja na żywo [29/03/2024]

Najnowsze informacje

Ekstra

Ekstra

Nasi autorzy