Boenisch o grze dla reprezentacji Polski: Czułem się źle! Niekomfortowo

Boczny obrońca zapowiadał się swego czasu na bardzo utalentowanego zawodnika i z powodzeniem występował w barwach między innymi młodzieżowej reprezentacji Niemiec, z którą sięgnął po Mistrzostwo Europy U-21 w 2009 roku.

Niedługo później Sebastian Boenisch zaczął borykać się z szeregiem problemów zdrowotnych, co w efekcie nie pozwoliło mu w pełni rozwinąć drzemiących w nim umiejętności.

Mimo to Franciszek Smuda otworzył przed nim drzwi kadry „Biało-Czerwonych”, z którą wystąpił na nieudanym w naszym wykonaniu EURO 2012. Wielu ekspertów, dziennikarzy oraz kibiców obwiniało za ten stan rzeczy między innymi 33-letniego defensora, ponieważ nie przypadła im do gustu obecność w reprezentacji naturalizowanych osób ze względu na posiadane polskie korzenie.

Doświadczony zawodnik przyznał w wywiadzie udzielonym Piotrowi Koźmińskiego z „WP SportoweFakty”, że cała ta otoczka wokół drużyny narodowej sprawiała, że nie czuł się w niej zbyt dobrze, ale mimo to był zaszczycony za każdym razem, kiedy mógł przywdziać koszulkę „Biało-Czerwonych”.

- Przez 75 procent czasu gry dla Polski czułem się źle! Niekomfortowo. Zawsze jeździłem, i mówię to z ręką na sercu, bardzo chętnie na kadrę, nawet gdy byłem kontuzjowany. Ale zawsze też miałem z tyłu głowy, że jak coś nie pójdzie, jak przegramy, to winny będzie „ten z Niemiec”. Nie ukrywajmy, taka była otoczka, takie było nastawienie również wielu mediów, wielu dziennikarzy. Ja, Adam Matuszczyk, Eugen Polanski, Ludovic Obraniak - zawsze byliśmy pierwsi, żeby nas wskazać jako winowajców. Mnie zarzucano, że zamieniłem Niemcy na Polskę, bo nie miałem zaproszenia do niemieckiej kadry. Otóż miałem. Wybrałem jednak Polskę - przyznał Boenisch.

- Czy teraz żałuję? Nie! Ta atmosfera wokół nas była kiepska, ale gra dla reprezentacji była dla mnie honorem. Nigdy nie zapomnę debiutu, nie zapomnę mojego występu na EURO. OK, na turnieju zagrałem słabo, jako zespół zagraliśmy słabo, ale udziału w historycznej imprezie nikt mi nie odbierze. I nikt też nie może mi zarzucić, że mi nie zależało. Czasem, gdy nie byłem powoływany, kupowałem za własne pieniądze bilety lotnicze i przylatywałem z tatą dopingować kolegów. Czy tak robiłby ktoś, komu nie zależy na zespole?! No nie sądzę. Na boisku też zawsze dawałem z siebie dla kadry sto procent. Nie zawsze wychodziło, ale nigdy nie odpuszczałem - dodał boczny obrońca, który ze względu na panującą pandemię może wkrótce zdecydować się na definitywne zakończenie kariery po tym, jak przymusowo musiał zostać rozwiązany jego kontrakt z austriackim Wiener Neustadt.

- Mamy teraz w Austrii, gdzie mieszkam, trzeci lockdown, 90 procent czasu spędzam więc w domu. Po pierwszej fali trzecioligowy klub, w którym grałem, musiał skasować nasze kontrakty, bo nie wiadomo było, co dalej będzie. Przez ostatnie miesiące nie miałem więc okazji do gry i nie wiem, czy się jeszcze taka nadarzy. W lutym skończę 34 lata, więc na pewno mam już dalej do końca niż bliżej. A może ten koniec już nastąpił? To też możliwe - stwierdził były gracz takich ekip jak Schalke 04, Werder Brema, Bayer Leverkusen czy TSV 1860 Monachium.

Cały wywiad Piotra Koźmińskiego z Sebastianem Boenischem możecie przeczytać na stronie SportoweFakty.wp.pl.