Boniek przeprasza i nie zgadza się z szefem sędziów po meczu Lechii z Legią

2019-04-28 20:53:45; Aktualizacja: 5 lat temu
Boniek przeprasza i nie zgadza się z szefem sędziów po meczu Lechii z Legią Fot. FotoPyk
Norbert Bożejewicz
Norbert Bożejewicz Źródło: Prawda Futbolu | Przegląd Sportowy | Onet

Kontrowersyjne decyzje podjęte przez sędziego Daniela Stefańskiego w trakcie spotkania Lechii Gdańsk z Legią Warszawa (1:3) wciąż są elementem żywiołowej dyskusji w polski światku piłkarskim.

Mecz dwóch drużyn walczących o tytuł mistrzowski przyniósł wiele emocji nie tylko sympatykom obu ekip, ale także bezstronnym obserwatorom wspomnianego widowiska, a wszystko przez decyzję podjętą przez arbitra, który w początkowej fazie pojedynku nie podyktował rzutu karnego dla „Biało-Zielonych” po zagraniu piłki ręką przez Artura Jędrzejczyka.

Przypominamy, że reprezentant Polski starał się wślizgiem zatrzymać futbolówkę zmierzającą do pustej bramki po uderzeniu Artura Sobiecha. Doświadczony defensor zdołał ją najpierw odbić klatką piersiową, ale później został trafiony w rękę.

Początkowo Daniel Stefański zdecydował się na podyktowanie jedenastki. Inne spojrzenie na zaistniałą sytuację miał jednak Zbigniew Dobrynin zasiadający na VAR-ze i zasugerował głównemu ponowną ocenę zdarzenia. Główny sędzia przystał na jego sugestię i po obejrzeniu akcji na powtórce zdecydował się anulować rzut karny oraz nakazał wznowienie gry po rzucie sędziowskim.

Werdykt 41-letniego arbitra jest szeroko komentowany w środowisku, w którym nie brakuje głosów mówiących o tym, że popełnił on niewybaczalny błąd. W tym gronie znajduje się między innymi Zbigniew Boniek.

Prezes Polskiego Związku Piłkarskiego w „Prawdzie Futbolu” emitowanej na YouTube'ie przez Romana Kołtonia otwarcie przeprosił wszystkie osoby związane z Lechią Gdańsk, ponieważ w jego opinii pierwsza decyzja podjęta przez sędziego była słuszna i nie powinna zostać zmieniona.

- To ostatni raz, gdy komentuję decyzję sędziego, ale zrobię to ze względu na ciężar wydarzeń. Sytuacja wyglądała tak, że była akcja i sędzia boczny nie podniósł chorągiewki, chociaż wydawało się, że jest spalony. Wiemy, że krzyknął do głównego, bo mamy czarną skrzynkę, którą możemy odsłuchać, że  „opóźniam, opóźniam”. I do końca nic nie zrobił, a Stefański gwizdnął rzut karny - zaczął Boniek.

- Słyszałem narrację, że Stefański podjął dobrą decyzję, bo piłka najpierw dotknęła klatki, a dopiero później ręki Jędrzejczyka i nie powinno być karnego. To są totalne głupoty, które wygadują ludzie! Gdyby tak było, to ja, jako piłkarz, stanąłbym na linii i bronił strzał tak, żeby piłka odbiłaby się najpierw od mojej nogi, a później od dłoni i nic by nie było. W tym przypadku mówię jasno, że Stefański popełnił błąd. Nie jest to błąd techniczny, ale interpretacyjny. Sędzia najpierw podyktował karnego, sędzia boczny podniósł chorągiewkę, więc Stefański powiedział, żeby sprawdzić spalonego i jeżeli go nie będzie, to podyktuje rzut karny. Wiem to. Wydawało mi się, że Stefański sprawdzi tylko jedno, czy dać Jędrzejczykowi żółtą czy czerwoną kartkę. Ale zrobił inaczej - stwierdził prezes PZPN-u.

- Dlaczego pan Stefański zmienił decyzję, kiedy obejrzał, że Artur najpierw dostał piłką w bark, a później w biodro? Nie wiem. Dla mnie powinna być żółta kartka, ale to moja interpretacja. Najlepszym wyjściem z tej sytuacji byłoby to, co zrobił pan Marciniak po meczu Portugalia – Serbia. Wtedy też podjął decyzję, a po meczu przeprosił za błąd. Ja też mogę przeprosić trenera Stokowca, piłkarzy Lechii, kibiców. Podkreślam jednak, że nie była to decyzja, która zdecydowała o wyniku. Rzut karny musieliby strzelić - dodał Boniek.

Zupełnie inny pogląd na wspomnianą sytuację ma z kolei Zbigniew Przesmycki, który pełni funkcję przewodniczącego Kolegium Sędziów PZPN.

- W tej konkretnej sytuacji zawodnik Legii w trakcie próby zablokowania strzału na bramkę dostał piłką w okolice talii na wysokości żeber. Futbolówka została więc zatrzymana ciałem, a nie ręką. Jeżeli nawet poruszała się, to już w kierunku środka boiska. Ręka miała kontakt z piłką później, a stało to się po wcześniejszym legalnym zatrzymaniu piłki ciałem i w kontakcie tym nie było nic z rozmyślności. Co innego byłoby, gdyby piłka po uderzeniu w ciało dalej poruszała się w kierunku bramki i wtedy byłoby to przewinienie. Nie mam wątpliwości, że w tej sytuacji piłkę zatrzymało ciało zawodnika Legii i nie wykonał on żadnego dodatkowego ruchu ręką, która miała kontakt z piłką. Dodatkowego, to znaczy nie wynikającego ze sposobu interwencji zawodnika Legii. Dlatego takie dotknięcie piłki ręką nie było przewinieniem. Daniel Stefański to bardzo dobrze wyszkolony sędzia. Obejrzał sytuację z kilku ujęć pokazanych mu przez sędziego asystenta wideo (VAR) i podjął dobrą decyzję - ocenił dla Onetu Przesmycki, który odniósł się także do oskarżeń związanych ze stosowaniem odmiennych interpretacji przekazywanych przez UEFA.

- Bzdurą jest to, że jest różna interpretacja zagrań ręką w naszej lidze i w europejskich pucharach. Dwa lata temu wysyłałem pytania do UEFA dotyczące interpretacji jednej sprawy. Chodziło o tzw. „błędy techniczne”, czyli zagrania piłki ręką wynikające z kiksu zawodnika. Dostałem wtedy wiadomość od Pierluigiego Colliny (szefa Komisji Sędziowskiej UEFA – przyp. red.), że w takich sytuacjach nie dyktujemy karnych. Tego się trzymamy. Działamy według wytycznych europejskiej federacji. Jedyna różnica u nas jest taka, że w sytuacjach „realnej szansy na gola”, kiedy zawodnik próbuje wybić piłkę na przykład wślizgiem i w nią nie trafia, faulując rywala, to nie pokazujemy żółtej czy czerwonej kartki, żeby dodatkowo nie karać. Co innego gdy do zagrania futbolówki było daleko i doszło do popchnięcia lub łapania za koszulkę. Wtedy gracze mogą w ekstraklasie wylecieć z boiska - zakończył przewodniczący Kolegium Sędziów PZPN.