Temat Superligi polaryzuje piłkarskie społeczeństwo. Ta, mimo pierwszego poważnego fiaska, nie umarła, przygotowując się do, zdaniem wielu, nieuniknionego startu.
UEFA przystąpiła niedawno po wielu prośbach do rozmów z przedstawicielami kontrowerysjnych rozgrywek, sygnalizując gotowość do dialogu. Oczywiście, ten nie przebiegł w przyjaznej atmosferze. Europejska organizacja w mocnych słowach skrytykowała drugą stronę, bomabardując jej wszelkie pomysły.
W spotkaniach z przedstawicielami Superligi brało udział kilka ważnych postaci, w tym Nasser Al-Khelaifi i Javier Tebas, prezes LaLigi.
60-latek od początku wyraża się o idei tego turnieju niezwykle krytycznie. Hiszpan widzi w nim zagrożenie dla piłki nożnej i nastanie większego monopolu drużyn gigantów.
Urodzony w Kostaryce działacz obwinia szczególnie Real Madryt, którego prezes, Florentino Perez, pełni niejako rolę twarzy całego przedsięwzięcia.
- Superliga to bardzo niebezpieczny pomysł. Martwi nas wszystkich. Kłopot ten nie zniknie jednak szybko. Wielkie kluby chcą rządzić, ponieważ generują najwięcej pieniędzy i wzbogacają się w niebezpieczny sposób. To tak, jakby całą gospodarką zarządzały banki. Społeczeństwo by w takiej sytuacji wymarło. Tak właśnie zaczyna się dziać w piłce. Najbardziej niepokoi mnie fakt, że całą machiną zarządza prezes Realu Madryt - zaczął Tebas.
- Po powstaniu Superligi krajowe kluby straciłyby połowę zysków biznesowych. Piłka daje tysiące miejsc pracy.. W futbolu bardzo ważne jest poczucie przynależności. Real Madryt ma obecnie znacznie mniejszą widownię i coraz mniej ludzi darzy ich sympatią. Oni chcą, by bogacze rządzili piłką. W LaLidze mamy pewne normy, które dbają o równowagę między największymi, średnimi i małymi klubami. Gdybyśmy nie zwracali uwagi na pomysły Realu, dostalibyśmy 60 pozwów. Jeśli chodzi o resztę Europy, jesteśmy spokojniejsi, ponieważ wielu dość jasno stwierdziło, że nie chce takiego modelu rozgrywek. To, o co proszą najpotężniejsze kluby, jest równoznaczne z sytuacją, w której o wszystkim decydować mogą wyłącznie najbogatsi - stwierdził Hiszpan, zasiadający trzecią kadencję na stołku rodzimej ligi.