Jeszcze kilka lat temu Serb uchodził za gigantyczny talent, o którego biło się pół Europy. Ostatecznie, po zaledwie 12 miesiącach spędzonych w Benfice (siedem goli i pięć asyst w 49 występach), walkę o niego wygrał Liverpool.
„The Reds” za wschodzącą gwiazdę bałkańskiego futbolu zapłacili 25 milionów euro i liczyli, że szybko zacznie on decydować o sile zespołu. Tymczasem już po jednym sezonie, w którym otrzymał mnóstwo szans do zaprezentowania swoich umiejętności, wypożyczono go do Fenerbahçe.
I tak zaczęła się seria krótkoterminowych pobytów Lazara Markovicia w innych klubach. Poza stambulczykami były to Sporting, Hull City oraz Anderlechtu. Niestety w żadnym z nich nie potrafił on pokazać pełni swojego potencjału, co finalnie doprowadziło do zakończenia z nim współpracy przez Liverpool.
Wówczas sięgnęło po niego Fulham, w którym rozegrał raptem jedno spotkanie. Mimo to zaufać postanowił mu Partizan, z którego w 2013 roku przybył do Lizbony. Liczono, że w dobrze znanym dla siebie miejscu prędko odbuduje formę, ale mija już drugi sezon i tak się nie dzieje.
Przez belgradzką ekipę przewinęło się dwóch trenerów, graczowi podarowano nawet opaskę kapitańską, a mimo to Marković ani razu nie wspiął się na wyżyny swoich umiejętności. Miał być zatem gwiazdą drużyny, a jest w tej chwili jednym z pierwszych piłkarzy do sprzedaży podczas zimowego okna transferowego, o ile znajdzie się na niego chętny.
Jednocześnie portal Mozzartsport.com pozostawia płomyk nadziei na pozostanie nominalnego prawoskrzydłowego w Belgradzie. Musiałby on pokazać się z jak najlepszej strony w ostatnich trzech meczach w tym roku, a to wydaje się mało prawdopodobne.
W bieżących rozgrywkach Marković zagrał w 12 spotkaniach, strzelił dwa gole i raz asystował. Jego kontrakt, w ramach którego inkasuje ponad 500 tysięcy euro rocznie, obowiązuje do 30 czerwca 2022 roku.
![Relacje transferowe na żywo [LINK]](img/ads/relacje.jpg)
