Marek Papszun po przegranym finale Pucharu Polski. Ma sobie coś do zarzucenia

2023-05-02 20:00:09; Aktualizacja: 1 rok temu
Marek Papszun po przegranym finale Pucharu Polski. Ma sobie coś do zarzucenia Fot. Konrad Swierad / Shutterstock.com
Mateusz Michałek
Mateusz Michałek Źródło: Legionisci.com

Trener Rakowa Częstochowa Marek Papszun skomentował przegrany finał Pucharu Polski z Legią Warszawa.

Piłkarze Legii Warszawa i Rakowa Częstochowa nie potrafili skierować piłki do siatki w trakcie 90 minut. Podobnie wyglądała sytuacja w dogrywce i o triumfie w Pucharze Polski decydował konkurs rzutów karnych. Po pięciu seriach strzałów był remis 5:5. W szóstej Kacper Tobiasz obronił strzał wykonywany przez Mateusza Wdowiaka i to warszawski zespół sięgnął po trofeum. Zrobił to dwudziesty raz w swojej historii.

Co po ostatnim gwizdku powiedział Marek Papszun?

- Po naszej stronie zabrakło jakości w wykańczaniu sytuacji oraz trochę szczęścia, jak to już nieraz bywało. Szczególnie że nie przypominam sobie, żeby Legia stworzyła akcję bramkową. Generalnie sporo działo się w tym meczu, czerwona kartka, potem rzuty karne. I tylko szkoda, że noga nam zadrżała.

- Jeśli chodzi o nas, o trenerów, to chyba wszyscy widzieli, co tam się działo. Nie będę komentować tego zachowania. Później nie widziałem, co się działo. To jest nagrane, można to wszystko odtworzyć.

- Sędzia Lasyk? Trzeba przeanalizować jego postawę. Dziwię się, że nie zauważył ewidentnego faulu na czerwoną kartkę. Tu nie mam nic do powiedzenia.

- Powiedziałem zawodnikom w szatni, że jestem dumny za to, co zrobili do tej pory. Dziś jest smutek, żal, ale taki jest sport. Nie zasłużyliśmy na porażkę, ale tak się stało i musimy to dźwignąć. Nie sądzę, żeby przegrana wpłynęła negatywnie na zespół.

- Czy mam coś sobie do zarzucenia? Piłkarzom nie, ale sobie tak. Mogłem lepiej zarządzać zmianami. To mi nie wyszło. Nie pomogłem do końca zespołowi. Zarówno jeśli chodzi o momenty, jak i o kwestie personalne. Przyznaję - nie popisałem się w tym temacie. Kovačević nie mógł wejść na karne, bo nie jest młodzieżowcem, a nie jestem takim trenerem, żeby kombinować z ewentualną kontuzją Trelowskiego - przyznał opiekun Rakowa (cytaty za: Legionisci.com), podkreślając, że nie zamierza obwiniać o porażkę Wdowiaka.

Teraz częstochowianie mogą skupić się na Ekstraklasie, w której są o krok od zapewnienia sobie tytułu mistrzowskiego. W niedzielę zmierzą się z Koroną Kielce.

***

Skandal po finale Pucharu Polski. Filip Mladenović uderzył dwóch rywali [WIDEO]