Spotkanie na Lusail Stadium rozkręcało się bardzo powoli. Potrzebny był impuls z jednej lub drugiej strony, aby piłka częściej zagrażała bramce rywala. Przełamanie nastąpiło po pół godziny gry, gdy w polu karnym Chorwatów sfaulowany został Julián Álvarez w pojedynku sam na sam z Dominikiem Livakoviciem. „Jedenastkę” na trafienie zamienił Lionel Messi.
Jeszcze przed zejściem do szatni po odważnej szarży bramkę zdobył Álvarez. Wisienką na torcie okazała się akcja w wykonaniu Messiego, który na dwa zamachy sprytnie minął Joško Gvardiola i asystował przy bramce napastnika Manchesteru City.
Pojedynek zakończył się wynikiem 3:0, choć na konferencji prasowej Scaloni nie czuł, że wynik odzwierciedlał przebieg półfinałowej rywalizacji.
– Rezultat w tym przypadku nie oddaje tego, że ktoś był stroną przeważającą. Zasłużyliśmy na zwycięstwo, ale nie w takich rozmiarach. Wiedzieliśmy, że z początku nasz rywal będzie chciał więcej pograć piłką. Ich pomocnicy są bardzo dobrzy. Sami graliśmy piłkę, jaką sobie założyliśmy – tłumaczył Scaloni przed dziennikarzami.
– Teraz świętujemy, bo awans do finału jest czymś naprawdę wyjątkowym. Wiemy, że mamy jeszcze jeden krok do wykonania. Radość jest jednak nieunikniona. Musimy powoli myśleć, co dalej.
– Kiedy reprezentujesz swój kraj i grasz dla niego, ogrom wkładu dokonany przez tych chłopaków jest niemożliwy do wyobrażenia. Kibice także są niesamowici. Kiedy przegraliśmy z Arabią, ludzie byli po naszej stronie. Jesteśmy dobrem powszechnym, nie ma podziału na kluby. Wszyscy jesteśmy Argentyńczykami.
– Pozwólmy nacieszyć się nam wszystkim tym wspaniałym momentem. Argentyna znajduje się na piłkarskim piedestale i w tym wszystkim chodzi o to, aby czuć się szczęśliwym – podsumował.
44-letni trener oddał również cześć kapitanowi zespołu, swojemu imiennikowi z Paris Saint-Germain. Doświadczony zawodnik na tym turnieju zanotował już pięć goli i trzy asysty.
– Niektórym może się wydawać, że mówimy tak na jego temat, bo jesteśmy Argentyńczykami. Nie mam jednak żadnych wątpliwości, że ten piłkarz jest po prostu najlepszy.
– Za każdym razem, gdy dla nas gra, stanowi ogromne źródło motywacji dla swoich kolegów. To przywilej i zaszczyt mieć takiego zawodnika w swoim zespole.
Czy jest jakiś zespół, z którym Scaloni chciałby się zmierzyć w ostatnim 64. meczu na MŚ? Nic z tych rzeczy.
– Nikogo nie preferuję w finale. Nigdy nie dokonuję selekcji pod tym kątem. To dwie świetne drużyny i zobaczymy, z kim przyjdzie nam zagrać.
W drugim półfinale w środę o 20:00 polskiego czasu broniąca tytułu Francja stanie naprzeciw rewelacyjnemu Maroko.