Nicolò Fagioli był piłkarzem, od którego zaczęła się afera bukmacherska we Włoszech. Szybko okazało się, że to był tylko wierzchołek góry lodowej - w sprawę zamieszani są również Sandro Tonali, Nicolò Zaniolo, a także reprezentant Polski - Nicola Zalewski.
Pierwszy z nich postawił na kompletną szczerość i pełną współpracę ze służbami w celu zmniejszenia kary, dwaj następni częściowo przyznali się do stawianych im zarzutów, a zawodnik Romy konsekwentnie wszystkiemu zaprzecza.
Dowiedzieliśmy się już, że Fagioli jest uzależniony od hazardu, oraz że jest zadłużony u nielegalnego bukmachera na 70 tysięcy euro. Służbom jednak najbardziej zależy na tym, by dowiedzieć się, kto stał za tym procederem i nowe zeznania 22-latka zdają się przybliżać nas do prawdy.
Zawodnik Juventusu przekazał swój telefon prokuraturze federalnej i stwierdził, że zainstalowaną na nim aplikację do nielegalnych zakładów bukmacherskich otrzymał właśnie od Sandro Tonalego. W takim wypadku służby zdecydowały się zabezpieczyć także smartfona piłkarza Newcastle United.
Te nowe fakty sprawiły, że były zawodnik AC Milan najprawdopodobniej zdecyduje się zeznawać.
Decyzje obu piłkarzy o współpracy ze służbami raczej nie są podyktowane nagłymi wyrzutami sumienia, lecz chłodną kalkulacją. Za takie zarzuty grozi nawet trzyletnia dyskwalifikacja, a przyznając się do winy i udzielając przydatnych informacji, można tę karę skrócić nawet o połowę.