Skandal w B-klasie. Zawodnik uderzył sędziego
2023-10-23 19:25:28; Aktualizacja: 1 rok temuMecz ostrołęckiej B-klasy pomiędzy Iskrą Krasne a Orz Goworowo został przedwcześnie zakończony po przeprowadzonym ataku na sędziego głównego przez jednego z piłkarzy gości.
Pojedynek wicelidera z trzecią drużyną ostrołęckiej B-klasy zapowiadał się na wielce interesujący w kontekście trwającej walki o zameldowanie się w wyższej klasie rozgrywkowej.
W jego trakcie stroną dominującą byli początkowo gospodarze, ale pomimo uzyskania dwubramkowego prowadzenia nie zdołali go utrzymać. Na domiar złego w końcowym fragmencie rywalizacji dali sobie wpakować trzecią bramkę.
Wówczas wszystko wskazywało na to, że Orz Goworowo odniesienie niezwykle istotne dla siebie zwycięstwo. Ta sytuacja uległa diametralnej zmianie w 77. minucie meczu, kiedy to sędzia liniowy nie zasygnalizował faulu na zawodniku gości w bocznym sektorze.Popularne
Arbiter główny nie widział dobrze całego zdarzenia i nakazał kontynuować grę. Wówczas został niespodziewanie uderzony w tył głowy przez jednego z graczy i padł na murawę.
Przez to skandaliczne zachowanie nie pozostało mu nic innego niż zakończyć przedwcześnie spotkanie, które powinno wkrótce zostać zweryfikowane jako walkower dla Iskry Krasne. Dzięki temu umocni się ona na pozycji wicelidera i pozostanie o trzy punkty za prowadzącym Mazowsze Jednorożec.
- Byłem zwrócony w kierunku akcji, ale też nic nie widziałem. Nagle, ni stąd, ni zowąd, dobiegł do mnie inny zawodnik zespołu Orz i uderzył mnie w głowę na wysokości ucha i w szyję. To nie było uderzenie pięścią, ale przewróciłem się. On tam jeszcze nachylił się nade mną, coś mówił, ale ja już z tego wszystkiego to nie pamiętam… Wstałem, podbiegli do mnie zawodnicy gospodarzy, dali nam ochronę, zakończyliśmy mecz i zeszliśmy z boiska. To wszystko - relacjonował poszkodowany Witold Nowotczyński na łamach Sport.TVP.pl.
- Po meczu zrobiliśmy w szatni zdjęcie, bo miałem czerwone ucho i na szyi czerwony ślad po uderzeniu. Sędzia asystent numer 1 powiedział nam później, że ten zawodnik, zanim mnie uderzył, był na własnej połowie boiska. On stamtąd obserwował akcję… Widząc, że nie przerwaliśmy gry, jak jego kolega się przewrócił, przybiegł w moim kierunku około 20 metrów… Ale ja go wtedy nie widziałem, bo byłem zwrócony w kierunku gry. Gdybym widział, to może bym zareagował, może nic by się nie stało… A że go nie widziałem, to tylko poczułem uderzenie… - kontynuował.
- Goście prowadzili, gospodarze mieli więcej kartek niż oni. Nic się nie działo. Była normalna gra. Na błocie, bo padało i było mokro, ale to był normalny mecz. Nie było kłótni, nie było złośliwości, nikt nie miał żadnych nadzwyczajnych pretensji. Nie wiem, co mu od… Opisałem to wszystko w raporcie, zgłosiłem to też przewodniczącemu wydziału sędziowskiego. Co tam wydział dyscypliny z tym zrobi, to już jego sprawa - dodał.