Tymoteusz Puchacz: Umiem dośrodkować
2021-10-14 23:06:10; Aktualizacja: 3 lata temuTwórcy kanału „Foot Truck” przeprowadzili rozmowę telefoniczną z Tymoteuszem Puchaczem. Zapytali go o sytuację w klubie i reprezentacji Polski.
Były lewy obrońca Lecha Poznań przyznał na początku rozmowy, że z wyjątkiem okolic stadionu Unionu, nie jest jeszcze przesadnie często rozpoznawany w Berlinie. Wpływ może mieć na to nieugruntowana jeszcze pozycja 22-latka w stołecznej drużynie. Puchacz gra tylko w meczach Ligi Konferencji Europy, dobrze też radzi sobie w reprezentacji Polski, a próżno go szukać w składzie wystawianym przez Ursa Fischera na mecze Bundesligi. Piłkarz został spytany między innymi właśnie o to, dlaczego według niego tak jest.
– Nie ma prostej odpowiedzi. Dostaję dużo takich pytań, bo to ciekawe, dlaczego jest tak dobrze, a jednak nie dobrze. Trener chce chyba, żebym był w stu procentach gotowy. Na początku pokazywał mi mnóstwo rzeczy, bo jest tutaj zupełnie inaczej, jeśli chodzi o taktykę i organizacje gry. Jeszcze nie spotkałem się z trenerem, który by taką wagę przykładał do przygotowania taktycznego. Od mniej więcej trzeciej kolejki wiem już, o co chodzi. Mimo to, jestem bardzo wolno wprowadzony. Mówiąc szczerze przyjmuje to jednak nad wyraz spokojnie, co nawet mnie trochę dziwi.
– Dobre jest dla mnie też to, że dużo gram w kadrze i mam gdzie dać upust emocjom. Trener rozmawiał ze mną, zauważa moje występy w kadrze – mówił lewy obrońca, który nie doczekał się jeszcze debiutu w Bundeslidze, a rozegrał trzy mecze na EURO 2020 i po turnieju nadal jest podstawowym piłkarzem reprezentacji Polski. Popularne
– Dostaje zgodę od klubu na moje wyjazdy z Berlina. Wszystko jest skoordynowane, cały czas jestem na łączach z trenerem od przygotowania kondycyjnego i gdy nie ma mnie w kadrze meczowej, to jadę do Poznania i tam trenuję.
– Moje przygotowania do sezonu to była żenada, wróciłem z EURO i po tygodniu pojechaliśmy na obóz, tam zachorowałem, leżąc na łóżku w szpitalu w Austrii miałem puls 120, więc straciłem cały obóz. Zagrałem przez 45 minut w meczu z Bilbao i rozpoczął się sezon. Nawet w pierwszych meczach w eliminacjach Ligi Konferencji Europy nie byłem gotowy fizycznie – przyznał zawodnik.
Kunszt taktyczny Ursa Fischera to jedno, ale Puchacz został też spytany o ocenę Paulo Sousy jako trenera. 22-latek zaznaczył od razu, że nie jest obiektywny, bo Portugalczyk dał mu szansę i bardzo mu ufa, a pozbawione sensu jest też porównywanie pracy w klubie i reprezentacji, bo to zupełnie inne rzeczy i zawodników przyjeżdżających z kilkunastu klubów trudno przygotować w trzy dni przed meczem. Sousa sprawia jednak wrażenie kogoś, kto ma bardzo dobry warsztat i podejście do piłki, bo sam świetnie w nią grał. Puchacz uważa, że gdyby selekcjoner reprezentacji Polski prowadził inną, mocniejszą drużynę narodową, to ten jego pomysł mógłby się sprawdzać jeszcze lepiej. Trener zwraca uwagę na każdy, nawet najdrobniejszy detal, próbuje wyciągnąć maksimum z każdej sytuacji. Puchacz zdradził też, że poprawa gry defensywnej wzięła się ze zmiany taktyki i odejścia od systemu hybrydowego. Teraz Polacy nie przechodzą z piątki na czwórkę defensorów, co przyniosło ostatnio efekt w postaci czystych kont.
Wahadłowy w ustawieniu Paulo Sousy musi też jednak grać do przodu i właśnie o ofensywny element, czyli dośrodkowanie, został spytany Tymoteusz Puchacz. Piłkarz Unionu ocenił swoje umiejętności w tym zakresie na siedem w skali jeden do dziesięciu.
– Mam sporo asyst, dośrodkowanie to coś więcej niż tylko „wrzuta”, często też ocenia się je przez pryzmat tego, co z tą zagraną piłką zrobi napastnik, a to już ode mnie nie zależy. Jak wyjdzie mi takie ciasteczko, jak Klichowi z Albanią, to według ludzi będę miał świetne dośrodkowanie, tak samo jak nie pozbędę się już łatki kogoś, kto wygląda na 32 lata i słabo gra w obronie.
W rozmowie nie mogło też zabraknąć wątków muzycznych. Poza wypowiedziami o swojej relacji z raperem Bedeosem i jego gangiem, Puchacz zdradził też, że to on puszcza muzykę w klubowym autobusie. Zajmuje wtedy dobre, jak sam to określił, miejsce z tyłu pojazdu i potrafi zintegrować grupę wybieranym przez siebie repertuarem. W kadrze w ogóle panuje dobra atmosfera i nie ma podziałów na młodszych i starszych. W szatni wybieraniem utworów zajmuje się już „Kosa” , czyli Paweł Kosedowski, od lat pełniący funkcję kit managera w drużynie. Puchacz ma z nim bardzo dobre relacje, mimo że jest to wielki kibic Legii Warszawa.
Lewy obrońca nie ma z tym jednak problemu, w przeszłości kumplował się już z piłkarzami stołecznego klubu, a miłość do swojego klubu jest wręcz tym, co łączy obu panów, bo Puchacz też kocha, tylko że Lecha. Mecze „Kolejorza” ogląda zresztą pasjami, w tym sezonie widział każdy od pierwszej do ostatniej minuty.