W Gliwicach bez goli. Pogoda zamieniła hit kolejki w piłkę błotną

2016-02-19 21:39:33; Aktualizacja: 8 lat temu
W Gliwicach bez goli. Pogoda zamieniła hit kolejki w piłkę błotną Fot. Transfery.info
Błażej Bembnista
Błażej Bembnista Źródło: Transfery.info

Fatalne warunki pogodowe przełożyły się na poziom spotkania. Piast znowu traci punkty po bezbarwnej grze.

Pojedynek lidera tabeli z czwartą drużyną rozgrywek zapowiadał się ekscytująco. Oparta na młodych zawodnikach, wzmocniona zimą Pogoń stanęła w szranki z Piastem, który po słabym meczu w Łęcznej liczył na zwycięstwo przed własną publicznością.

Kadrowe roszady

Przed meczem trener Piasta Radoslav Látal zapowiadał, że w porównaniu z pojedynkiem w Łęcznej może dokonać kilku korekt w składzie. Ostatecznie, poza wystawieniem Barisicia za pauzującego za kartki Jankowskiego postanowił od pierwszych minut dać szansę Martinowi Bukacie. Słowak zastąpił Bartosza Szeligę.

Czesław Michniewicz nie zdecydował się ostatecznie na wariant z dwoma napastnikami - w pierwszym składzie pojawił się jedynie świetnie spisujący się w zimowych przygotowaniach Wladimer Dwaliszwili. Adam Frączczak został przesunięty z boku obrony na skrzydło, zastępując odpoczywającego z powodu nadmiaru "żółtek" Marcina Listkowskiego. Na ławce zasiadł Adam Gyurcso (zastąpił go powracający po urazie Ricardo Nunes), a w defensywie pojawił się Sebastian Rudol.


Pierwsza połowa słaba jak pogoda

Dwa celne strzały, niewidoczna piłka (w dodatku był to poprzedni model Adidasa, a nie szumnie zapowiadana przez marketingowców nowy model Errejota) i niewidoczni środkowi pomocnicy - tak wyglądała pierwsza połowa meczu. Piast próbował prowadzić grę, był dłużej przy piłce (53% wobec 47% Pogoni)*, starał się wejść w pojedynki z dobrze zorganizowanymi piłkarzami "Portowców", lecz w kluczowych momentach gospodarze podejmowali błędne decyzje. Wrzucanie piłki w pole karne nie było dobrą metodą na stworzenie akcji bramkowej - Patrik Mráz o wiele lepiej radzi sobie w tym aspekcie, gdy murawa nie przypomina bajora. Warto jednak dodać, że ataki gliwiczan były prowadzone praktycznie tylko jego stroną - może wpływ miało na to zaśnieżenie tej strony placu gry, po której operował Mateusz Mak.

Przy takich warunkach, gdy większość piłek jest "przemieszczanych na wysokości drugiego piętra", jak to ujął komentujący pojedynek Tomasz Smokowski, środkowi pomocnicy nie mieli zbyt wielu okazji do włączenia się w akcję. Bukata zniknął po udanych pierwszych pięciu minutach, równie dyskretne były występy Vacka i Murawskiego. Liderzy środka pola w swoich ekipach mieli jednak swoje momenty w pierwszej części, w których pokazali pełnie swojego kunsztu - Czech posłał kapitalną piłkę do Josipa Barisicia, a "Muraś" zainicjował bardzo ciekawą akcję, której nie wykorzystali Lado Dwaliszwili ani Adam Frączczak. 


Druga - to Piasta (nieudokumentowana) przewaga

Gospodarze od początku zaczęli być bardziej aktywni i częściej przebijali się pod pole karne rywali. Zobaczyliśmy kolejne przebłyski umiejętności Kamila Vacka, który stworzył najlepszą szanse Piasta w tym meczu, której nie wykorzystał wprowadzony na boisko Bartosz Szeliga. To jednak zawodnicy pracujący w defensywie (Pietrowski, Korun, Murawski, Fojut, Czerwiński) oraz Słowik z Szeligą mieli najwięcej pracy. Przez 45 minut drugiej części wynik na tablicy nie uległ zmianie. Dlaczego?

- zawiodły formacje ofensywne: o ile Dwaliszwili próbował przepychać się w polu karnym, to Zwoliński był kompletnie niewidoczny i nie dodał oczekiwanej dynamiki. Nie możemy nic dobrego powiedzieć o Gyurcso, który zmarnował świetną okazję na stworzenie akcji bramkowej wikłając się w niepotrzebne przekładanki w polu karnym. Podobnie w Piaście: Barisić nie potrafił wykorzystać podań, zaś Nespor był poza grą, a na efekty działań zmienników: Szeligi i Osyry zabrakło czasu.

- obie drużyny świetnie pilnowały się w obronie: z dobrej strony pokazał się Pietrowski, świetnie odbierający piłkę i biegający za każdym rywalem, podobnie jak Uros Korun. Solidny występ defensorów Pogoni - Fojut i Czerwiński na stałym, równym poziomie, ale bez żadnych przebłysków. Ponadto, dobry mecz obu golkiperów ze wskazaniem na Szeligę, który zwłaszcza w pierwszej części bardzo dobrze wyprowadzał piłkę do swoich kolegów z pola.

- siła odbiorów: zarówno ten 21-letni, jak i 34-letni Murawski pokazali, jak ważna jest brudna robota (dziś szczególnie) w środku pola. Mnóstwo odbiorów, wyprowadzanie piłek, praca w każdej strefie boiska. To jednak weteran Rafał pokazał się z lepszej strony i próbował tworzyć okazje "Portowców", szkoda jedynie, że w 80. minucie nie włączył mu się "Muraś time". 


Wniosek po tym meczu jest prosty: Legia musi wykorzystać kolejny remis Piasta i wygrać w Lubinie. Poza tym: obie drużyny muszą obudzić swoją ofensywę, która dziś wybitnie zawiodła i liczyć na to, że zima opuści Polskę i kolejne mecze będą już rozgrywane w lepszych warunkach.

* - za EkstraStats