Początkowo mistrz Niemiec nastawiał się na przedłużenie współpracy z 28-letnim defensorem, ale jego oczekiwania przerosły możliwości klubu. W tym kontekście musimy dodać, że gdy nowy kontrakt podpisywał Robert Lewandowski, świat nie mierzył się jeszcze ze skutkami pandemii koronawirusa.
Z drugiej strony nie tak dawno porozumienia zawarto także z Thomasem Müllerem oraz Manuelem Neuerem, ale tutaj finanse pozostały na tym samym poziomie, co oznacza, że Bayern Monachium był przygotowany na zamknięcie obu operacji. W przypadku Davida Alaby nie mogło być o tym mowy.
Austriak stosunkowo niedawno zatrudnił Piniego Zahaviego, który słynie z przyjmowania wysokich prowizji, a nie możemy zapominać o drugim reprezentancie gracza, jego ojcu George’u Alabie.
Na dzisiaj wydaje się, że „Gwiazda Południa” już pogodziła się z utratą stopera bądź lewego obrońcy i myśli bardziej o jego zastąpieniu aniżeli ponowieniu oferty. Doskonale wie o tym Izraelczyk dbający o jego interesy.
W efekcie od pewnego czasu proponuje on usługi swojego klienta innym ekipom. Możliwość zatrudnienia zawodnika odrzuciła już FC Barcelona, ale w grze pozostają jeszcze Liverpool, Paris Saint-Germain oraz Real Madryt. „Królewscy” w tym momencie są głównym faworytem do wygrania wyścigu o podpis 76-krotnego reprezentanta Austrii.
Jak podaje „Marca”, Alaba oczekuje od nowego pracodawcy podstawowej pensji na poziomie 10 milionów euro netto rocznie i następnych czterech milionów w formie bonusów.
Florentino Pérez zna już wymagania finansowe swojego celu transferowego, ale z jakimikolwiek negocjacjami ma czekać do stycznia. Wszystko po to, aby nie popsuć doskonałych relacji z triumfatorem poprzedniej edycji Ligi Mistrzów.
Bilans gracza znanego z umiejętności bicia rzutów wolnych w koszulce monachijczyków to 396 spotkań, 32 gole i 49 asyst. Jego atutem jest również wszechstronność, co zresztą bardzo podoba się sternikom ekipy z Madrytu.