32-letni defensywny pomocnik zwiedził w trakcie kariery kilka klubów. Z Arsenalem był związany między 2005 a 2012 rokiem. Z Londynu trafił do Barcelony, której zawodnikiem był do 2016 roku. „Duma Katalonii” wypożyczała go też do West Hamu.
- Spędziłem osiem lat w Arsenalu. Dopiero po czterech zacząłem jednak zarabiać na naprawdę dobre życie, ponieważ moje wynagrodzenie znacznie wzrosło.
- Zmarnowałem dużo pieniędzy, chodziłem na drogie kolacje, jeździłem na wycieczki i wakacje. W ciągu tych ośmiu lat nie mogłem zatrzymać na koncie bankowym nawet 100 tysięcy funtów. Myślałem, że jestem milionerem, ale tak nie było. Zarabiałem 15 tysięcy funtów tygodniowo.
- Gdy podpisałem pierwszy profesjonalny kontrakt, byłem strasznie podekscytowany. Przyszedłem na trening i zobaczyłem, jak Thierry Henry przyjechał swoim samochodem, który był jak klejnot. Stwierdziłem, że potrzebuję takiego samego auta bez względu na koszty. Ponieważ byłem piłkarzem, mogłem tak po prostu pójść sobie do salonu, podpisać papiery, a oni dali mi samochód. Tak skończyłem z identycznym autem co Henry. Po dwóch miesiącach zrozumiałem jednak, że moje pieniądze się kończą i poprosiłem o Toyotę.
- Gdy zainteresowała się mną Barcelona, zadzwonił do mnie ich dyrektor sportowy. Powiedział mi, że nie będę tam zbyt dużo grał. Odparłem, że mnie to nie obchodzi. Liczyło się to, że teraz naprawdę mogłem zostać milionerem - powiedział Song.
Kameruńczyk kilka tygodni temu rozstał się z FC Sion.